Prolog

737 19 1
                                    


Leżę w ciemności. Miarowe oddechy wujka i cioci słychać z pokoju obok. Są tacy spokojni, ja tak nie potrafię. Wpatruję się w drewniany dach, który przecieka, zalewając kawałek mojej izby. Właściwie jest to kąt w małym domku. Krople deszczu spadają równo, jakby odmierzały sekundy, nie wiadomo tylko do czego. Próbuję zasnąć, wsłuchując się w ich spokojny rytm. Księzyc schował się za chmurami, odwracając wzrok od wojennej pożogi. Mimo, ze panuje ciemność, ja wciąż nie mogę zasnąć. W glowie słyszę dźwięki strzałów, a przed oczami przelatują mi obrazy moich najbliższych. Gdzie są ? Czy wszystko u nich w porządku ? Czy spotkamy się jeszcze kiedyś ? A może leżą juz w jakimś grobie. 

Macham głową, próbując pozbyć się czarnych myśli. Wmawiam sobie, że wszystko jest dobrze i ponownie zamykam oczy. Czuję jak moje ciało prosi o sen, mięsnie się rozluźniają, a ja odplywam do krainy snu. Oddech staje się miarowy. Przykrywam się kołdrą jeszcze mocniej i nie przeszkadza mi nawet stukający mocniej deszcz. Po prostu zasypiam...

- Wstawaj ! Basia wstawaj !

Nie wiem co się dzieje. Otwieram oczy i widzę nad sobą przerażoną i bladą ciocię. Wygląda jak upiór w ciemności, na jej twarzy zamiast uśmiechu gości panika. Krzyczy coś do mnie, mocno gestykulując rękoma. Wstaję z łóżka, przecierając oczy, ale nim zdążę dojść do kuchni, słyszę walenie w drzwi...

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now