Rozdział 53

97 7 6
                                    


Kobieta na trzęsących się nogach, weszła do samochodu Niemca. Kierowca wcisnął gaz i odjechali w nieznanym kierunku. Hania patrzyła nerwowo to na widok za oknem, to na Olafa, modląc się w duchu o jego litość.

Dojechali pod jakiś sporych rozmiarów budynek, z wieloma oknami zakutymi kratą. Niemiec wysiadł pierwszy, otworzył jej drzwi i pomógł wysiąść. Hania nie wiedziała co ma o tym myśleć. Weszli do środka, w którym kłębiło się mnóstwo gestapowców, pozdrawiając Olafa nazistowskim pozdrowieniem. Jednocześnie, jakby z dalszej części dochodziły do kobiety krzyki, jakby kogoś obdzierano ze skóry. Przełknęła ślinę, czując jak przyśpiesza jej serca. Mężczyzna gestem ręki wskazał jej gabinet. Z ulgą usiadła na krześle:

- Kawy, herbaty? – zapytał uprzejmym tonem.

- Kawy – odpowiedziała ze ściśniętym gardłem. Wyszedł na chwilę, a kiedy wrócił, miał ze sobą srebrną tacą, na której dygotały się filiżanki. Postawił jedną z nich przed kobietą, podsuwając jej cukiernicę. Drżącymi rękami próbowała nasypać sobie cukru. Olaf się nie odzywał, obserwując zestresowaną kobietę. Dopiero kiedy wymieszała napój i upiła łyk, ponownie się do niej zwrócił:

- Więc...jest Pani prostytutką, tak?

- Tak, proszę Pana – powiedziała, kierując wzrok do dołu.

- Ale Polacy nie lubią takich jak Ty, prawda? Każą Was...biją...obcinają włosy. Chyba ciężko pracować w takich warunkach, prawda?

- Tak, proszę Pana.

- Mam dla Ciebie propozycję...oczywiście nie musisz się zgadzać..., ale radziłbym to przemyśleć, moja droga Hanno.


- Pytam ostatni raz – co Ci kazał zrobić mój brat? – Kurt wyjaśnił Hansowi cały przebieg ostatnich dni, choć nadal sam nie rozumiał wszystkich zawiłości. Wspomniał także o tym, że za parę dni przyleci samolot po Basię i ją stąd zabierze. Był tylko jeden problem – nie mieli samochodu. Hans musiał im w tym pomóc, ale najpierw chciał załatwić sprawę z kobietą. Stasiek po ich przyjeździe związał Hanię, zamknął w jednym z pokoi i pilnował. Kiedy Hans dowiedział się o niej, natychmiast poszedł z nią porozmawiać. I nie była to miła rozmowa. Hania nie zamierzała nic powiedzieć, a on nie zamierzał się poddać. Skutek był taki, że siedział w jej pokoju już trzecią godzinę i powoli tracił nerwy.

- Daję Ci wybór...powiedz mi co Ci kazał zrobić mój brat, a wtedy może Cię nie zabiję – Hania skulona w kącie, że związanymi nogami i rękami milczała uparcie, jedynie obserwując coraz bardziej wychodzącego z siebie Hansa. Z postury nawet przypominał Olafa, ale był niższy, choć wyraz twarzy mieli do siebie bardzo podobny. Złość w rodzinie objawiała się u nich tak samo.

- Jesteście podobni...obaj tak samo wściekli, kiedy nie możecie dostać tego, czego chcecie – syknęła Hania, nie mogąc się powstrzymać. Hans podszedł do niej bardzo blisko, ukucnął tak, że jego twarz była na wysokości jej twarzy i tak zimnym tonem, jakiego nigdy jeszcze nie użył powiedział:

- Nie jestem taki jak on.

- Macie więcej wspólnego niż Ci się wydaje...- Hania stąpała po cienkim lodzie, nie wiedząc nawet jak mało dzieliło Hansa od wyjęcia pistoletu. Tylko resztkami sił i dzięki temu, że do pokoju zajrzała Basia, powstrzymał się od aktów przemocy.

- Muszę wracać...Olaf zacznie coś podejrzewać – mruknął Hans pod wieczór, kiedy razem z Basią jedli kolację w salonie. Romek i Stasiek unikali siedzenia z nim w jednym pokoju, chociaż wiedzieli, że mieli coraz mniej czasu na zaproponowanie mu współpracy. Kurt zapowiedział, że się nie miesza się w te sprawy, bo miał ostatnio parszywy nastrój. Wyjazd Basi zbliżał się wielkimi krokami i oczywiście cieszył się, że jego przyjaciółka będzie bezpieczna, to jednak odczuwał smutek, na myśl, że będzie tak daleko.

- Ale wrócisz, prawda? – spytała Basia odprowadzając go do samochodu. Przywarli do siebie na moment, całując się na pożegnanie:

- Wrócę – obiecał, a obserwujący ich konspiratorzy chrząknęli znacząco i dopiero wtedy Hans wsiadł do auta. Rudowłosa machała do niego, póki nie zniknął jej z oczu. Otarła lecące łzy, bo dotarło do niej, że będą musieli się niedługo rozstać na bardzo długo. Nie chciała go zostawiać, zwłaszcza teraz, kiedy Olaf coś kombinował.

Bocian podszedł do kuzynki, delikatnie ją obejmując. Trzęsła się z zimna i płaczu, więc odprowadził ją do salonu i podał filiżankę ciepłej herbaty z sokiem. Była mu wdzięczą za całą pomoc i ratunek. Romek siedział, nerwowo bawiąc się mankietami swojej koszuli. Stasiek wysłał go, żeby rozpoczął rozmowy na temat przyszłej współpracy Hansa z polskim podziemiem. Z nim nie udało im się porozmawiać, więc zmienili plan i postanowili wpłynąć na Basię, mając nadzieję, że ona przekona jego.

- Widzisz Basiu...ten Twój Niemiec...przydałby się nam..., gdyby dołączył...to byłaby dla nas duża szansa – zaczął Bocian, jąkając się w poszukiwaniu odpowiedniego doboru słów. Nie mógł wprowadzać kuzynki w tajne informacje o podziemiu. Patrzył na nią wymownie, czekając na jej reakcje:

- Hans się nie zgodzi... - odpowiedziała bez zastanowienia. Darzyła go uczuciem, ale nie była ślepa i chociaż Hammer nie wykazywał cech typowego nazisty i nie był specjalnie oddany tej chorej ideologii, to wiedziała, że nie przeszedłby na drugą stronę frontu. To byłaby dla niego zdrada.

- Jesteś absolutnie pewna? Myślałem, że może dla Ciebie...

- Jestem zmęczona, pójdę spać – skwitowała rozmowę, kierując się do pokoju i zostawiając gorącą herbatę oraz zniechęconego kuzyna, który przeklął pod nosem. Wyszedł na dwór, zapalając papierosa. Zaciągnął się parę razy, jego genialny plan natrafił na potężne przeszkody, których nie przewidział. Z góry przyjął, że Basia będzie z nimi współpracować, ale najwyraźniej się przeliczył.

- Co? Jednak się nie udało? – zagadnął go Stasiek, kiedy sprawdził Hanię. Romek nawet na niego nie spojrzał, tylko przydeptał peta z wyraźną frustracją.

- Powiedziała, że on nie przejdzie na naszą stronę. Cholerny Szwab...

- Oj Romuś, Romuś..., bo to nie ją trzeba przycisnąć...tylko jego – odpowiedział spokojnym tonem Bimber – Mamy jego pannę, jego brata...możemy stawiać warunki.

- Niee...Stasiek wiem co Ci chodzi po głowie...nie...to moja kuzynka.

- Twoja kuzynka, która zdradziła kraj. Chyba jest nam coś winna. Jak następnym razem przyjedzie, to sobie z nim pogadamy – syknął Bimber złowieszczym tonem. Bocianowi nie podobała się ta zmiana planu. Stasiek chciał zrobić z Kurta i Basi zakładników, chciał ich wykorzystać, żeby sterować Niemcem. Romek westchnął, nie chciał tego robić, ale wizja możliwości uwolnienia Łucji...była zbyt pociągająca. Musiał dla niej zaryzykować, nawet własną rodziną. 

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now