Rozdział 44

90 9 0
                                    

Romek i Stasiek ukrywali się w chacie z Kurtem już długi czas. Mężczyźni nadal nie ufali do końca Niemcowi, więc byli w ciągłej gotowości na wypadek zdrady. Bocian zdołał znaleźć skrytkę jego ojca pod stołem, gdzie czasem chowali się razem z Bimbrem, kiedy sytuacja na zewnątrz nieco się zaogniała. Rzeczywiście początkowo Niemcy chodzili od chaty do chaty szukając zbiegów, ale Kurtowi darowali przeszukanie. Możliwe, że to przez wzgląd na jego koneksje rodzinne. W końcu Rudolf był przyjacielem Hansa, poza tym dostał od niego zalecenie, żeby mieć brata na oku, ale go nie nękać bez potrzeby.

- Chciałbym już wrócić do siebie...- burknął Bimber, grzebiąc łyżką w misce z wyraźnym grymasem na twarzy. Na obiad mieli zupę bez mięsa, właściwie były to po prostu warzywa rozgotowane w wodzie. Kurt nie był najlepszym kucharzem, w ich rodzinnym domu gotowała gosposia.

- Wiesz, że teraz nie możemy. Musimy jeszcze poczekać – rzucił Bocian zajadając mieszankę warzywną z wyraźną przyjemnością. Jemu ta sytuacja nie przeszkadzała zbytnio, cieszył się, że mógł wrócić do domu i pobyć na wsi, w której spędził większość swojego życia. Zdarzały się jednak chwilę, kiedy rozglądając się po chacie, czuł smutek, przypominając sobie o rodzicach i zaginionym bracie. Wszystko tutaj się z nimi kojarzyło.

- Nawet jeśli uda nam się wrócić w jednym kawałku, to nasi też nas miło nie przywitają. Lepiej, żeby Twój informator miał rację.

Kurt słuchał ich rozmowy, ale niczego nie rozumiał. Nie mógł się dopytywać, jako Niemiec nie był godzien zaufania. Mógł się tylko domyślać, że coś stało się Basi i najwyraźniej było to poważne niebezpieczeństwo, skoro jej kuzyn ryzykował życiem i utratą lojalności w podziemiu. Z tego powodu sam zaczął się martwić o Basię. Zdążył ją polubić i traktował ją jako członka rodziny, jedynego oprócz mamy, którego szczerze cenił. Olafa i ojca otwarcie nienawidził, Hansa natomiast na swój sposób kochał. Zwłaszcza teraz, kiedy musiał pożegnać ukochaną matkę, to jego brat stał się jego opiekunem, nieco szorstkim, ale jednak zapewniał mu bezpieczeństwo i nie wykluczył go z rodziny jak pozostali. Może ich szczególna więź wynikała z tego, że Hans także doznał ostracyzmu rodzinnego po jego degradacji?

- Jaki jest Twój brat? – z zamyślenia wyrwało go pytanie Bociana, który zdążył już opróżnić swoją miskę. Bimber jeszcze się męczył z jedzeniem, badawczo patrząc na Niemca.

- Który?

- Ten, z którym wyjechała moja kuzynka – dodał Romek, wypowiadając te słowa z lekkim niesmakiem. Znał Basię z lat dzieciństwa, cenił jej ojca, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że jego kuzynka zdradziła kraj i dziedzictwo rodziny. Generał Ferej walczył w czasie pierwszej wojny na froncie, a teraz przebywał za granicą, żeby zjednać sobie przychylność aliantów, jego rodzice oddali życie w imię kraju i mieszkańców, a Basia to wszystko zaprzepaściła. Stanisław od początku miał do niej ambiwalentny stosunek, żeby nie powiedzieć wrogi. Bocian bronił kuzynki, ale kiedy doszła do niego gorzka prawda, musiał przyznać mu rację. Mimo tego, właśnie w tej chwili sam zdradził swoje struktury w imię rodziny.

- Hans jest bucowaty, nabzdyczony i bywa arogancki, ale nie skrzywiłby Basi. Na swój sposób bardzo mu na niej zależy. Wydaję mi się, że szuka w niej matki, której nie miał.

- A ten drugi? Ten gorszy? – dopytywał Bimber, nagle zapominający o tym, że zupa mu nie smakuje. Wpatrywał się wręcz napastliwie w Kurta, chłonąc jego każde słowo. Wszystko co dotyczyło Niemców i mogło pomóc w ich osłabieniu było dla niego na wagę złota. Bocian mruknął coś pod nosem, on z kolei chciałby usłyszeć więcej o Hansie.

- Olaf to urodzony morderca. Nie ma skrupułów i oporów. Nie zawaha się strzelić. Pamiętliwy i egocentryczny, a przy tym inteligentny, choć w gniewie raczej nie myśli trzeźwo – wyjaśnił Kurt, przypominając sobie mgliste wspomnienia z dzieciństwa, kiedy nieraz padał ofiarą swojego, starszego brata.

- Czyli nie będzie łatwo go ukatrupić – jęknął Stasiek – Chociaż...tacy jak on zwykle są przekonani o tym, że sami sobie poradzą i raczej nie...- jego monolog przerwał dźwięk mocnych kroków. Oboje z Bocianem momentalnie otworzyli klapę pod stołem, zostawiając Kurta na łaskę lub niełaskę przybysza. Sami też się obawiali, nie mogli ufać Niemcowi. W ciszy, patrząc się na siebie w ciasnym schowku, czekali na rozwój wypadków. Kurt czuł, że jego serce dostaje palpitacji, kiedy otwierał drzwi. Przez głowę przeleciały mu wspomnienia z obozu, bardzo jaskrawe i niemal poczuł w nosie zapach dymu z kominów, kiedy jego oczom ukazał się Rudol w nienagannym, czarnym mundurze SS:

- Przepraszam, że niepokoję, ale dopiero doszły do mnie wieści, że wasz brat został ciężko ranny w zamachu. Chciałem się zapytać czy może o tym słyszałeś.

Kurt stanowczo pokręcił głową. Olaf i zamach? Kto byłby na tyle nieodpowiedzialny, żeby napadać na oficera gestapo o tej osobowości? Przecież było to logiczne, że w ramach zemsty zabije wszystko co się rusza.

- No nic...nie mogę się też dodzwonić do Hansa. Pomyślałem, że może odwiedził Olafa...byłbyś tak miły i podał mi numer? Albo sam byś zadzwonił? – Kurt niepewnie kiwnął głową. Co prawda Rudolf był bardzo grzeczny, ale jego wyraz twarzy mówił, że młodszy Hammer nie miał innego wyjścia jak tylko pójść za nim do rezydencji pełnej esesmanów. Czujne oko Rudolfa obiegło izbę, zarejestrowało dodatkowe miski, ale mimo to nie odezwał się słowem.

- Przecież on tam pęknie...jesteśmy straceni – powiedział Bimber, przez okno patrząc na oddalającego się Kurta.


Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now