Rozdział 47

112 7 0
                                    

Opowieść Rudolfa

Chłopak w ostatniej ławce w sali nudził się siedząc na wykładzie z anatomii. Profesor miał wyraźnie nużący głos, który usypiał najwytrwalszych, wszyscy mieli już głowy oparte o blaty, wszyscy z wyjątkiem Rosy. Rosa notowała w zeszycie każde słowo profesora, chłonąc jego wykład z takim zaciekawieniem, że aż Rudolf włączył się do słuchania, a kątem oka obserwował dziewczynę. Jej ciemne włosy opadały jej na oczy, więc co chwila je poprawiała, podobnie jak okulary spadające na nos. Oczy miała skupione na tablicy, a usta zaciśnięte w kreskę. Rozchylała je tylko w momencie, kiedy przypadkowo złapała spojrzenie Rudolfa. Nie dziwiła go ta reakcja, był przystojnym chłopakiem – miał blond włosy wiecznie sterczące, lekko skrzywiony nos charakterystyczny dla jego całej rodziny, dobrze zarysowaną szczękę i oczy w odcieniu ciemnego błękitu. Wedle kanonu piękna był niemal bogiem. I postanowił to wykorzystać, kiedy skończyły się zajęcia i postanowił podejść do Rosy pod pretekstem notatek.

Rosa okazała się pomocną koleżanką. Dzieliła się materiałami z Rudolfem, tłumaczyła nieco trudniejsze kwestie, których nie rozumiał, a on w zamian zabierał ją do teatrów albo do kawiarni. Kiedy udało mu się zaliczyć kolejny rok, zostali oficjalnie parą.

I przyszły lata 30. Kryzys gospodarczy i coraz bardziej nerwowe i sfrustrowane społeczeństwo znalazło ujście w rosnącej partii NSDAP. W Hitlerze zobaczyli szansę na dawną świetność i odrodzenie. Były organizowane wiecie, dużo wieców, na których przedstawiono plan odbudowy wielkich Niemiec oraz rozpowszechniano propagandę. Rudolf chodził na te spotkania, jego wujek został inwalidą w czasie pierwszej wojny i zaszczepił w nim chęć do zemsty. Podobała mu się oprawa wieców, rodzące się tam poczucie wspólnoty. Szybko zapisał się do partii i marzył o karierze.

Rosa nie lubiła, kiedy Rudolf chodził na wiece. Sama pochodziła z rodziny żydowskiej i przerażała ją wizja roztaczana przez Hitlera i propaganda tworzona przez Goebbelsa. Ich zdaniem dla Żydów nie było miejsca w Niemczech. Obawiała się, że z czasem Rudolf, człowiek, którego zdążyła pokochać, będzie miał takie samo zdanie.

Było coraz gorzej. Z czasem Rosa straciła pracę w jednym ze szpitali, mimo, że była jedną z lepszych lekarek. Rudolf próbował się za nią wstawić, ale ostatecznie uznał, że jednak będzie lepiej, jeśli nie będzie pracować. Dochodziło do pierwszych kłótni, nie tylko na linii Rosa-Rudolf, ale także w ich rodzinach. Bliscy Rosy obawiali się ich relacji, poza tym zamierzali opuścić Niemcy, co córka stanowczo negowała. Bała się, ale wierzyła, że Rudolf zdoła ją obronić, nawet pomimo sprzeciwu jego rodziny, która krzywym okiem patrzyła na ich związek. Choć początkowo nie mieli nic przeciwko.

To było po nocy kryształowej. Ojciec Rosy zdecydował, że jednak uciekają, choć było za późno, bo lada dzień mieli się po nich pojawić. W takim stanie rzeczy z desperacją udał się do Rudolfa prosząc go o ratunek dla córki. Wiedział, że tylko ktoś wysoko postawiony może zapewnić jej ochronę, wręcz wymusił na Rudolfie by ten zaciągnął się do SS. Pomysł był ryzykowny, ale mógł się udać.

- I co się stało z Rosą? – zapytał Kurt, kiedy Rudolf nagle ucichł i zapatrzył się na horyzont, za którym właśnie zniknęło słońce. Blado się uśmiechnął i odpowiedział:

- Nie zdążyłem. Miałem już mundur i legitymację, kiedy Rosa zniknęła. Podobno zabrali ją z ulicy w biały dzień. Szukałem jej, ale po czasie uznałem, że to jednak bez sensu. Kiedy poznałem Basię...patrzyła na Hansa dokładnie tak jak Rosa na mnie...z pewnym podziwem i dozą zaufania.

- To już na nic...Hans jej nie kocha – mruknął zrezygnowany Kurt ze złością ciskając kamień do jeziora.

- Kiedy wyszedłeś...myślałem o tym, co powiedział. I chyba coś wymyśliłem.

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now