Do rezydencji Hansa dotarli późnym wieczorem po drugiej podróży, podczas której wszyscy troje modlili się o przetrwanie. Na szczęście nikt więcej już ich nie zaczepiał, chociaż znajomy Gestapowiec czasu do czasu zaglądał do nich, wesoło zagadując Kurta, który ewidentnie nie był z tego faktu zadowolony.
- Szczerze...to niewiedziałem, że Pan oficer ma dwóch braci – odezwał się przy końcówce podróży,kiedy mężczyźni byli pewni, że najgorsze już minęło. Bocian wyglądał tylkoprzez okno, próbując wyliczyć, ile czasu muszą grać na zwłokę, żeby wyjść całoz opresji. Zostały im dosłownie trzy stacje. Stasiek będący już na granicy nerwów, lekko stuknął Kurta w ramię, żeby się odezwał:
- Jestem najmłodszy...przed wojną zajmowałem się sztuką...rzadko bywałem w domu – wybąkał pod nosem Niemiec pierwsze lepsze wytłumaczenie.
- A tych dwoje? – mruknął Gestapowiec wskazując głową na mężczyzn – to Twoi agenci?
- Tak...volksdeutsche.
Spokojny, nie wykazujący entuzjazmu ton Kurta najwyraźniej uciął rozmowę. Przez kolejne mijane stacje panował spokój, dopiero na stacji przed ich własną, wywiązała się awantura w jednym z przedziałów. Mężczyźni nie mogli zobaczyć co się działo, ale słyszeli podniesione krzyki w języku niemieckim. Pociąg nagle stanął, zerknęli przez okno – kogoś właśnie wywlekano na zewnątrz. Zrobił się rumor, pasażerowie zaczęli nagminnie wysiadać. Ktoś dał sygnał, że będzie kontrola.
- Nie możemy zostać...przecież on nam tu zaraz zejdzie – syknął Stasiek do Bociana, kiedy gestapowiec odszedł kawałek dalej, chcąc zasięgnąć informacji. Romek doskonale o tym wiedział, więc gorączkowo myślał, czy jednak iść w zaparte i ryzykować, czy może natychmiast wysiadać i iść na piechotę w zasadzie nie znanym kierunku. Dostali od Rudolfa jedynie adres, ale nie znali okolicy. Czas leciał coraz szybciej, z wagonów przed nimi słychać było warknięcia o dokumenty i co chwila otwierane drzwi, robiło się niebezpiecznie.
- No...decyduj – warknął Bimber, widząc ciągle wahającego się Bociana.
- Zostajemy...poradzi sobie – stwierdził chłodnym tonem Romek, a Stasiek jedynie mruknął pod nosem, coś co brzmiało, jak zginiemy. Kurt zdawał się nie rozumieć powagi sytuacji. Dopiero, kiedy drzwi od ich przedziału się otworzyły i wrócił Gestapowiec, młodszy Hammer jakby wrócił do rzeczywistości.
- Wszędzie oszuści...właśnie zdemaskowali konspiratorów. A w ogóle to, gdzie jedziecie?
- Jadę do brata...podał mi adres, ale niestety nie znam okolicy – wyjaśnił Kurt, pokazując Niemcowi zwitek papieru z adresem. Gestapowiec zamyślił się przez chwilę, a potem z uśmiechem zapowiedział:
- Nie ma problemu. Podrzucę Was.
Rzeczywiście, w jakąś godzinę podjechali pod rezydencję Hansa. Gestapowiec serdecznie ich pożegnał, zostawił swoje dane i poprosił o rzucenie dobrego słowa do Olafa. Kolejny karierowicz, mruknął pod nosem Kurt, kiedy po samochodzie Niemca został tylko kurz. Romek i Stasiek nie czekali na Hammera, tylko od razu weszli do rezydencji, której drzwi wcale nie były zamknięte. Nie skierowali się od razu do sypialni i gabinetów, ich pierwszym celem była kuchnia. Po pełnej emocji podróży byli już bardzo głodni, a jedynym co ostatnio jedli była tylko zupa z warzyw, którą gotował Kurt. Przetrząsnęli szafki, w jednej z nich znaleźli parę konserw i paczkę makaronu. Nie czekali nawet aż kluski się do końca ugotują. Kurt nie myślał o jedzeniu, przechadzał się po pokojach, zaglądając do każdego, jakby z nadzieją, że w któryś z nich znajdzie Basię albo Hansa.
Zajrzał do sypialni. Pościel była w nieładzie, zupełnie jakby zostali wyrwani prosto z łózka. Na szafkach osiadł kurz, a na krześle przy biurku wisiała jeszcze koszula. Podszedł bliżej, na ubraniu dostrzec można było czarne już plamki krwi. Odskoczył, w jego świadomości Hans był tym ,,dobrym'', tymczasem bolesna prawda chciała ten wyidealizowany obraz zakłócić. Poszedł do łazienki, szum gorącej wody jak zwykle pozwalał mu ukoić nerwy. Chociaż Romek krzyknął z zapytaniem, czy może by chciał coś zjeść, nadal nie był w stanie niczego przełknąć. Przemył twarz wodą, zmywając cały stres dzisiejszego dnia. Chwycił zakurzony ręcznik i kiedy się wycierał bezwiednie spojrzał w lustro i zastygł. Zupełnie zapomniał o tym, że wciąż miał na sobie mundur SS. Patrzył na siebie zdezorientowany. Mocno się zmienił od czasów obozu – zaczęły mu odrastać włosy, przybyło mu ciała, skóra odzyskała swój kolor, oczy nie były już tak zapadnięte. Jednak uważnie obserwując swoje odbicie, szukał czegoś innego – podobieństwa do braci. Z wyglądu był delikatny, nie miał tak zarysowanej szczęki jak Olaf i zimnego spojrzenia Hansa. Nawet będąc w tym znienawidzonym mundurze nie przypominał żadnego z nich. Jednocześnie, kiedy siedział w pociągu i rozmawiał z Gestapowcem zupełnie przyjaźnie, odczuwał swego rodzaju dziwne uczucie, którego nie umiał określić. Przed chwilą był więźniem, jednostką niepożądaną, a wystarczyło, żeby przywdział mundur i już całkowicie zmieniło się jego postrzeganie. Co takiego miało w sobie to ubranie?
- Halo? Kto tam jest? Tu nie wolno...- usłyszał z dołu, odrywając się od lustra. Przystanął na schodach, widząc jakiegoś starszego mężczyznę w korytarzu i stojących naprzeciwko niebo Romka i Staśka z wycelowanymi pistoletami. Starzec podniósł ręce w geście poddania się, a kiedy zobaczył pozostającą postać w cieniu, odezwał się spanikowanym tonem:
- Paniczu Hans...nie wiedziałem, że Pan już wrócił – mężczyźni z bronią spojrzeli na siebie, a kiedy Kurt zszedł na tyle nisko, że można było zobaczyć jego twarz, staruszek nieco się zmieszał – Przepraszam...myślałem, że to Pan Hammer, jest Pan podobny...
- Nazywam się Kurt Hammer i jestem jego bratem. Mogę zapytać skąd brat miał wrócić?
- No...zabrali ich w środku nocy...Pana Hansa i Panienkę Basię...jego wpakowali do jednego wozu, a ją do drugiego...straszne to było...już myślałem, że ubiją ich od razu na podwórku...
- Kto? Konkrety! – ponaglał Stasiek napastliwym tonem, wymachując mężczyźnie przed nosem pistoletem.
- Gestapo – wyjąkał starzec, podnosząc ręce jeszcze wyżej. Kiedy Romek i Bimber debatowali co z nim zrobić. Kurt zaczął łączyć fakty. Zamach na Olafa, Hans i Basia napadnięci przez Gestapo, Olaf jest oficerem Gestapo, Olaf nienawidzi Hansa, Olaf porwał Basię...
- Wiem, gdzie może być Basia – nagle się odezwał, ku zdziwieniu wszystkich obecnych w rezydencji.
YOU ARE READING
Zdrada ma na imię Baśka
RomanceBasia to zwykła dziewczyna, która pomimo wojny wiedzie spokojne życie. W jedną noc, cały jej świat wywraca się do góry nogami. Rzucona nagle w wojenną rzeczywistością i wepchnięta brutalnie w ramiona pewnego Niemca, Basia będzie musiała się odnaleźć...