Rozdział 43

85 6 0
                                    


- Ej, obudź się. Śniadanie za chwilę – mruknęła w stronę Basi Hania, delikatnie szarpiąc ją za ramię. Rudowłosa otworzyła oczy zdezorientowana rozglądając się po celi. Siedziała tu już tydzień, a i tak za każdym razem miała nadzieję, że okaże się to snem, a ona znów obudzi się w rezydencji. I kolejny raz obudziła się rozczarowana i zdołowana. Podniosła się bez energii z posłania i wystawiła miskę. Tak jak myślała, na śniadanie znowu była breja niewiadomego pochodzenia. Basia jednak nauczyła się już nie wybrzydzać i powstrzymując odruch wymiotny zjadła całą zawartość miski. Podobnie jak Hania, która wyglądała na całkiem zadowoloną tego dnia.

- Uśmiechnij się młoda! Nie jest tak źle. Nie wzięli nas na przesłuchanie, nie wyrywają nam paznokci...a poza tym – tu nachyliła się w jej stronę – niedługo się stąd wyrwiemy.

To zdanie bardzo zainteresowało rudowłosą. Momentalnie odzyskała energię i zasypywała Hanię milionem pytań, ale ta tylko machnęła ręką, nie chcąc zdradzać zbyt wielu szczegółów. Zaznaczyła tylko, że lada dzień wyjdą z tej celi i pójdą na prawdziwe jedzenie.

- Masz tam jakiegoś chłopaka? Tam, na wolności? – zapytała Hania, kiedy wieczorem siedziały na pryczy i rozmawiały, żeby zabić czas i nie myśleć o swojej sytuacji.

- Mam – odpowiedziała Basia, chcąc przynajmniej przez chwilę poczuć się jak normalna dziewczyna, z dala od wojny i ponurej celi.

- Jaki jest?

- Jest poważny, odpowiedzialny i bucowaty – zaśmiała się pod nosem rudowłosa, zadowolona, że mogła z kimś o tym porozmawiać. Przypomniały jej się lata młodości, kiedy razem z koleżankami ze szkoły rozprawiały o chłopakach i marzyły o ślubach.

- Nie brzmi jak ideał faceta – skwitowała Hania – ale każdy ma swój gust.

- A Ty? Masz chłopaka?

- Nie, ale podoba mi się taki jeden. Przychodził do mnie czasem. Wysoki, zadbany i bogaty. Tylko żonaty – dodała smętnie, udając lekko obrażoną. Basia przywykła już do tego, że Hania pracowała jako prostytutka, ale ciągle dziwiło ją, kiedy opowiadała o swoich klientach. To właśnie jeden z nich na nią doniósł i znalazła się w więzieniu. Prostytucja na terenie Polski miała wiele oblicz – od domów publicznych, gdzie pracowały kobiety jedynie zdrowie i spełniające kryteria rasowe, aż po prostytutki uliczne. Hania należała do kategorii tych ostatnich – musiała wyjść na ulicę, kiedy straciła bliskich, żeby się z czegoś utrzymać. Nie przyznała się Basi, ale przyjmowała także Niemców – dobrze płacili i mogła liczyć na dodatkowy kawałek czegoś do jedzenia. Oczywiście niejednokrotnie była bita i opluwana, a czasem cudem udało jej się uratować od wywózki do obozu. Nie mogła też liczyć na pomoc ze strony mieszkańców, rodowitych Polaków, ponieważ kobiety, które sypiały z Niemcami traktowane były z pogardą. Mimo, że Hania niejednokrotnie przekazywała podziemiu wiele cennych informacji.

W porze kolacji, na którą składał się zazwyczaj czerstwy chleb i podejrzana marmolada oraz kubek rozrzedzonej herbaty bez smaku, strażnik wcisnął Hani kawałek papieru schowany pod talerzem. Dziewczyna niemal niewidocznie mu podziękowała, co nie uszło uwadze Basi:

- Co się stało?

- Wychodzimy jutro!

- Co? Jak to w ogóle możliwe?

- Mam paru znajomych na wolności. Złożyli się na łapówkę...nie mówiłam Ci wcześniej, bo nie wiedziałam czy się uda – wyjaśniła Hania, kładąc się ucieszona do łóżka po zjedzeniu skromnej kolacji.

- Ale ja nie mam z czego Ci oddać – mruknęła Basia niepewnym tonem.

- Spokojnie. Coś wymyślimy.

Stała już pół dnia w jednym miejscu na ulicy, mając nadzieję, że uda jej się znaleźć jakiegoś klienta. Zapasy żywności powoli się kończyły, musiała zarobić, żeby nie umrzeć z głodu. Przechodnie rzucali w jej stronę dwojakie spojrzenia – mężczyźni zazwyczaj zawieszali na niej oko, a kobiety patrzyły nieco z pogardą. Umiała doskonale odróżniać, kto z nich był z podziemia – oni zazwyczaj obdarzali ją wrogim wzrokiem. Nawet mimo tego, że czasem przekazywała im wiele przydatnych informacji. Była dobrym obserwatorem, z łatwością zapamiętywała twarze.

Dochodził wieczór. Zdołała zarobić naprawdę mało i postanowiła, że postoi dziś odrobinę dłużej. Nawet nie zorientowała się, kiedy wybiła godzina policyjna. Ulica opustoszała, w świetle latarni zdołała dostrzec jakaś postać idącą w jej stronę. Poprawiła delikatnie włosy, wypięła dumnie klatkę piersiową i z zalotnym uśmiechem czekała na potencjalnego klienta. Dobry humor ją opuścił równie szybko, kiedy tylko zauważyła mundur człowieka, który stał już przed nią cynicznie się uśmiechając:

- Chyba już godzina policyjna, będę musiał Cię wsadzić do więzienia...albo gorzej... - Hania spanikowała. Siedziała już raz w więzieniu gestapo i nie zamierzała do niego wracać.

- Nie, ja proszę panie oficerze...zrobię wszystko – jąkała się, starając się brzmieć najmilej jak mogła. Liczyła na swój osobisty urok.

- Załóżmy, że Ci wierzę. Ja Ci daruję, a jak mi się odwdzięczysz? – zapytał Niemiec, obchodząc Hanię dookoła i wzrokiem zlatując na jej tyłek odznaczający się w obcisłej sukience. Przełknęła ślinę, obsługiwała czasem Niemców, ale byli to zdecydowanie najgorsi klienci. Była jednak gotowa na wszelkie poświęcenie, byleby tylko nie trafić znowu do więzienia na przesłuchania.

- Ja nie mam pieniędzy....

- Spokojnie. Coś wymyślimy – mruknął oficera, zapraszając kobietę do swojego auta, zaparkowanego kawałek dalej. Hania posłusznie skierowała się w jego stronę, ukradkiem patrząc na Niemca. Nie widziała go tu wcześniej, z pewnością by zapamiętała taką twarz - mocno zarysowana szczęka, bez zarostu, za to pachnący wodą kolońską na kilometr. Przy słabym świetle latarni nie mogła do końca stwierdzić czy był przystojny, na pewno miał w sobie coś, co przyciągało. Przez ułamek sekundy pomyślała, że może oto los się do niej uśmiechnął i od teraz nie będzie już musiała pracować na ulicy. 

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now