Rozdział 11

190 11 0
                                    


Basia tego dnia wyjątkowo krótko podawała do stołu. Wysłano ją bowiem na targ, grożąc, że jeśli nie wróci w wyznaczonym czasie, zabiją połowę wsi. Dziewczyna obiecała, że wróci. Jej strach wywoływał śmiech wśród żołnierzy, chętnie wykrzykiwali ku niej, co jej zrobią, jeśli podwinie jej się noga. Hammer zdawał się być głuchy na te zaczepki. Większość czasu spędzał w swoim gabinecie, do którego nie pozwalał nikomu wchodzić. 

         Dziewczyna szła pośpiesznym krokiem w stronę targu, odliczając w głowie czas, który jej został. W pamięci wyliczała wszystko, co miała kupić. Posyłała mieszkańcom wspierające spojrzenia, kupując od tych, którzy ledwo mieli na życie. Zdarzyło jej się nawet zostawić dodatkowe pieniądze u pewnej staruszki, która ze łzami w oczach jej dziękowała. Basia poprosiła, aby nie rozpowiadała tego, ale Michał i tak wszystko widział. Podszedł do dziewczyny w bojowym nastroju i wyrwał jej pełny koszyk. 

- Wysłali Cię na targ? Nie boją się, że uciekniesz? 

- Michał..oddaj...muszę już wracać - błagalnym tonem prosiła Basia. 

- Bo co? Panowie na Ciebie czekają? 

- Oddaj mi to...

- Jak to jest być niemiecką dziwką? Czujesz się od nas lepsza? - krzyczał Michał, ściągając na nich spojrzenia wszystkich wokół. Basia płakała, zdając sobie sprawę, że dawno powinna być na miejscu. Michał, napotykając wzrok babci, rzucił dziewczynie koszyk pod nogi, plując na ziemię. Pozostali mieszkańcy mieli mieszane miny. Niektórzy bili się z myślami, czy nie pomóc dziewczynie, ale ostatecznie zostawili ją, samą sobie. Pozbierała się jakoś i na tyle, na ile pozwalały jej nogi, biegła w stronę rezydencji, modląc się, by tego dnia okazali jej łaskę. W końcu nie chodziło tylko o jej życie, ale także o życie połowy wsi. Zdawała sobie sprawę, że mogli blefować, ale po tym, co widziała zeszłej nocy, nie chciała ryzykować. Biegła i biegła, czując jak dostaje kolki, mimo to nie zatrzymała się nawet na moment. Przed samą bramą, prawie straciła oddech. Otworzyli jej, patrząc z pogardą na jej zarumienioną twarz. Przełknęła ślinę, siląc się na opanowanie. W duchu błagała, żeby na powitanie wyszedł jej Hammer. Bała się go i to strasznie, ale czuła, że z nim szybciej się dogada, niż z pozostałymi. Ku jej nieszczęściu, wyszedł do niej Martin, żołnierz, który serdecznie nią gardził, z wzajemnością. 

- Wydaję mi się, że miałaś być wcześniej...wiesz jaka była umowa. Przez Ciebie połowa wsi jest skazana na śmierć. 

- Nie...ja przepraszam...to przypadek... - zaczęła, ale Niemiec uciszył ją, uderzeniem w twarz. Upuściła koszyk, a wtedy kopnął ją w brzuch. Upadła na kolana, kuląc się z bólu. Znów dostała w twarz, krew z nosa poleciała rzewnie, ale mężczyzna nie przestawał jej bić. Kopnął ją w żebra, śmiejąc się głośno. Basia leżała na ziemi, będąc na skraju omdlenia. 

- Co Ty robisz? Wydałem jakiś rozkaz? - Niemiec odwrócił się momentalnie i przestał się śmiać - Ta kobieta jest pod moją kontrolą i to ja i tylko ja, mam prawo wymierzać jej karę. 

Basia przez łzy, spojrzała na swojego wybawcę. Stał w drzwiach i obserwował tą scenę z obojętnym wyrazem twarzy.Machnął na jednego ze strażników pod bramą, a ten chwycił Basię gwałtownie za rękę i podprowadził pod drzwi. Bolało ją wszystko, ale była w stanie stać. Stali w przejściu z Hammerem, patrząc na siebie chwilę. Choć jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, czuła się spokojniejsza. 

- Niech się Pani jakoś doprowadzi do porządku - mruknął i zniknął w głębi domu. Basia mimowolnie podniosła do góry kącik ust. W ustach Hammera, te zdanie oznaczało jej bezpieczeństwo. 

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now