Rozdział 12

182 11 1
                                    


Minął tydzień, odkąd Basia została dotkliwie pobita. W tym czasie jako tako się zregenerowała, mimo, że było to trudne przy takim nawale obowiązków. Każdego dnia, oprócz przygotowania, podania i posprzątania po śniadaniu, musiała sprzątać w pokojach żołnierzy, prać ich mundury, wyprasować i wypastować buty. Co prawda, Pani Jadwiga pomagała jej jak mogła, ale większość zadań wykonywała samodzielnie. Do swojej komórki na strychu, wracała praktycznie na 5-6 godzin snu. I to nie zawsze, zdarzało się, że dla rozrywki wyrywali ją z łóżka i wymyślali absurdalne zadania. 

Tego dnia, w niemieckiej rezydencji miał się odbyć bankiet. Nikt Basi nie wyjaśnił żadnych szczegółów, wydano jej  tylko polecenie przygotowania wszystkiego. Od 10  rano biegała między kuchnią, a salonem, po drodze spełniając jeszcze milion zachcianek żołnierzy. Nie miała właściwie czasu nawet zjeść. 

- Ty! - usłyszała za sobą. Z góry schodził Martin, cały czerwony na twarzy, z koszulą w ręku - Czy to według Ciebie jest wyprasowane? - pytał, podsuwając jej ubranie pod oczy. Basia przełknęła głośno ślinę, starając się wybrnąć z sytuacji. 

- Jest wyprasowana proszę Pana - odpowiedziała, starając się, by jej głos brzmiał jak najbardziej grzecznie. 

- Wyprasowana? Ty chyba na oczy nie widziałaś wyprasowanej koszuli polska świnio! Popraw to! - rzucił jej koszulą w twarz, plując jej pod nogi. Basia otarła łzy, które mimowolnie jej poleciały i wróciła do swoich obowiązków. Czekało ją jeszcze wypolerowanie sztuców i ułożenie talerzy. gotowaniem zajmowała się Pani Jadwiga. Rudowłosa cieszyła się z tego faktu, bo sama nie była w tym zbyt biegła, a nie chciała się więcej narażać. 


- Masz szczęście, że Ci się udało -syknął do niej złośliwie Martin, kiedy przyniosła mu wyprasowaną drugi raz koszulę. Odetchnęła z ulgą, kierując się pod gabinet Hammera, od którego miała usłyszeć ostatnie wskazówki. Zgodnie z zaleceniami, ubrała się w nowy, czysty fartuszek, który dostała rano. Stała tam i stała, nie wiedząc czy wejść do środka, zapukać czy spokojnie czekać. Musiała jeszcze porozstawiać kieliszki, więc nie uśmiechało jej się sterczeć pod drzwiami. Zapukała ostrożnie, przystawiając ucho do drzwi. Odpowiedziało jej głośne dudnienie butów, a po chwili patrzyła na nią z góry, jak zwykle obojętna, twarz Hammera. 

- O co chodzi? 

- Chciałam się spytać, czy trzeba coś jeszcze zrobić. Rozstawiłam już prawie wszystko...

- Na razie może Pani odpocząć - skwitował rozmowę i zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Basia odetchnęła, zadowolona, że może zjeść chociaż kawałek czerstwego chleba i napić się wody. Dane jej było posiedzieć jedynie 15 minut, bo goście zaczęli się zjeżdżać. Podjechało około 10 samochodów, a w każdym z nich był Niemiec i jego kobieta. Basia podziwiała ich suknie i niemal zapomniała, że miała obsługiwać gości. Latała wokół stołu z butelkami, polewając na życzenie. Żołnierze podstawiali jej nogi, albo bezceremonialnie klepali po tyłku. Od czasu do czasu, Hammer chrząknął, najwyraźniej zniesmaczony takim zachowaniem. Bankiet ogólnie upływał w wesołej atmosferze, goście bawili się, śmiali, śpiewali, ale przede wszystkim pili. Butelek z każdą godziną ubywało, a Basia zastanawiała się kiedy całe towarzystwo padnie i będzie mogła wreszcie odpocząć. Nogi bolały ją bardzo i miała już dosyć usługiwania Niemcom, zwłaszcza takiego gatunku. 

Około 12, goście zaczęli się rozchodzić. Hammer kazał im przygotować pokoje, więc teraz Basia krążyła od jednej pary, do drugiej wskazując im odpowiednie miejsca. Niektórzy wręczali jej pieniądze, które z obrzydzeniem przyjmowała. W myślach marzyła jedynie o łóżku, ale przed nią było jeszcze sprzątanie. 

- Mogę się pożegnać ze snem - jęknęła, widząc jak wygląda salon. Z trudem, zabrała się za zbieranie naczyń ze stołu, kiedy usłyszała za sobą dźwięk rozbijającego się kieliszka. Struchlała, naczynia musiały się zgadzać, inaczej się jej oberwie. Odwróciła się, w fotelu w salonie siedział jeden z gości, był raczej najstarszy z towarzystwa. Wpatrywał się w nią z lubością, a Basia chcąc nie chcąc, musiała zapytać: 

- Wskazać Panu pokój? 

- Nie trzeba. Mogę to zrobić i tutaj - mruknął i poderwał się z siedzenia. Basia odruchowo cofnęła się, wpadając na stół. Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie, chuchając jej w twarz alkoholem. Dziewczyna zbladła, nie mogąc się ruszyć. Droga ucieczki była zablokowana przez stół, a nie była na tyle silna, żeby odepchnąć Niemca. Ten natomiast, widząc strach dziewczyny, chwycił ją za ręce i odwrócił tyłem do siebie. Basia płakała, czując jak mężczyzna podwija jej fartuch. Próbowała się wyrywać, szarpać, ale to Niemca tylko radowało. Błądził rękoma po jej odsłoniętych udach, krzycząc do niej, żeby przestała się wierzgać, to będzie mniej bolało. Zdążył już zdjąć spodnie, kiedy dziewczyna, nieświadomie krzyknęła: 

- Hans! 

Niemiec uderzył ją w twarz, zaczynając się do niej dobierać. Płakała i płakała, kiedy poczuła ostre szarpnięcie. Mężczyzna ją puścił, kołysząc się na nogach. Dopiero teraz zauważyła jak bardzo był pijany. Hammer patrzył na niego z pogardą w oczach, na Basię nawet nie spojrzał. Chwycił pijaka za ramię i jak gdyby nigdy nic, wypchnął go z rezydencji. Mężczyzna przewrócił się, lądując z twarzą w błocie. Był zbyt pijany, żeby się podnieść. Hammer zamknął drzwi. Nawet stojąc nieco dalej, Basia mogła dostrzec jak szybko porusza się jego klatka piersiowa. Był zły, nawet bardzo. Pytanie tylko, czy na nią.

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now