Rozdział 16

163 12 0
                                    

Kiedy w rezydencji rozniosła się wiadomość, że Basia uciekła, Hammer dostał szału. Kazał przeszukać cały dom, od piwnicy po strych, a kiedy nic to nie dało, rozesłał żołnierzy po wsi, pozwalając im na brutalność. Pierwszą ofiarą przesłuchań była pani Janina, która na migi próbowała pokazać, że nie ma z tym nic wspólnego. Dostała za to w twarz od Heinricha, który znany był w oddziale ze swojej niechęci do Polaków. Zwykle, Hans ostudzał jego zapał do walki, ale tamtego dnia, pozwalał na wszystko. I tak, we wsi czuć było odór strachu. Mieszkańcy drżeli, nigdy w historii wioski, nie było tak realnego zagrożenia. Sołtys zawsze nad wszystkim panował. Zdawało się, że po jego odejściu to Basia łagodziła obyczaje.
Hans nie zamierzał odpuścić. Chciał mieć dziewczynę blisko siebie, czekając na dobry moment, żeby złapać jej ojca. Nie zamierzał jej oddać dobrowolnie nikomu. Gotowy był spalić wioskę i jej mieszkańców, byleby ją znaleźć.
Ku jego niezadowoleniu, ucieczka Baśki nie była jedynym problemem. Gdzieś na skraju wioski znaleziono zwłoki Martina. Nieco już śmierdziały, ale można było stwierdzić, że został zastrzelony strzałem w głowę. Hammer był wściekły, nie zamierzał ściągać gestapo, ale wiedział, że sprawa jest poważna. W dodatku nieszkańcy wsi nabrali wody w usta, nawet mimo tortur.
Kolejne dni upływały na przesłuchaniach. Niemcom udało się złamać jednego chłopa, który dał za wygraną po wyrwaniu paznokcia. Przyznał, że słyszał strzał, a kiedy wyjrzał przez okno, jakaś postać biegła w stronę lasu. Hans odrzucił teorię, że mordercą była Basia. Co znaczyło, że po wsi krąży ktoś zaznajomiony z pistoletem. Zdecydowanie trzeba było go znaleźć i ukatrupić.
Ciężką robotę poszukiwań, zrzucił na podwładnych. Wiedział, że szemrali za jego plecami, ale nie przejmował się tym. Po tym co przeszedł, obiekcje innych nie robiły na nim wrażenia.
Hans Hammer wychował się w jednym z miasteczek położonych niedaleko Berlina. Jego matka była skrzypaczką, a ojciec wojskowym. Miał jeszcze dwóch braci - Olafa i Kurta. Olaf był dwa lata starszy i zapewne teraz robił piorunującą karierę w gestapo. Juz od najmłodszych lat miał skłonności do przemocy. Najczęściej wyżywał się na braciach, wykorzystujac to, że byli młodsi. Kurt po prostu ukrywał się w domu albo towarzyszył matce w trasach koncertowych. Natomiast Hans obrywał tak często, że w końcu postanowił oddać bratu. Zbił go mocno, za co sam dostał od ojca.
Matka była w rozjazdach, więc to na ojcu spoczywał obowiązek wychowania synów. Kurta, matka wzięła ze sobą. Obecnie chyba był dyrygentem w operze, jeśli jeszcze nie zginął. Ojciec był surowy i traktował synów jak swoich żołnierzy. Musieli być twardzi, odpowiedzialni i wierni ojczyźnie oraz zasadom. Olaf miał gdzieś reguły, a jego brat się podporządkowywał. Prawo było dla niego najważniejsze.
Po opuszczeniu domu, Olaf zaciągnął się do gestapo, gdzie szybko doceniono jego zapędy sadystyczne. Hans natomiast dostał propozycję przyjęcia w szeregi SS. Marzyła mu się Abwehra, ale ojciec naciskał, a poza tym chciał utrzeć bratu nosa i zostać kimś lepszym od niego. Przełożeni chwalili sobie jego lojalność i skrupulatność. Miał zadatki na szybki awans. Gdyby nie pewna sytuacja..
Jego dowódcą był Otto Heinz, dobijający 50- siątki wierny nazista. Jako szef był do przyjęcia, choć dla Hansa za dużo pił i prowadził rozwiązły tryb życia, który nie wpisywał się w poglądy Hammera. Pewnego dnia, kiedy miał otrzymać nowe rokazy, wszedł do biura Heinza i nakrył go z kobietą o wątpliwym pochodzeniu. Natychmiast to zgłosił, licząc na awans i medal, ale zamiast tego, został zdegradowany. Nagle zapomniano o jego zasługach na polach bitew. Odebrano mu dotychczas zdobyte medale, a jego ówczesna dziewczyna, zerwała znajomość. Ojciec nie był zadowolony, ale uruchomił kontakty, nie chcąc, żeby syn stał w miejscu. Załatwił mu posadę na wsi, licząc na to, że jeśli zniknie z oczu na jakiś czas, wszystkim wyjdzie to na dobre.

- Jak poszukiwania? Jest cokolwiek? - zapytał, kiedy siedzieli wspólnie przy kolacji z oddziałem.

- Ślady butów przy lesie. Ktokolwiek to był, ta droga prowadzi do miasta. Jeśli to nasz zabójca, musimy zawiadomić tamtejsze gestapo - zasugerował Rudolf, dolewając sobie piwa.

- Nie ma takiej opcji! - trzasnął w stół Hammer tak mocno, że talerze stuknęły o blat. Żołnierze patrzyli na siebie niepewnie. Hammer nie był dobrym dowódzcą. Siedział w swoim gabinecie, rzadko idąc w teren. Był opryskliwy, bucowaty i przemądrzały.

- Mozemy przycisnąć tych wieśniaków jeszcze bardziej - wtrącił Josef, dokładając sobie kiełbasy. Nie miał nic przeciwko przemocy i przesłuchań. Przynajmniej coś się działo.

- I co? Zabijemy całą wieś i niczego się nie dowiemy. Poukładajmy fakty - Basia uciekła, ale nikt z wieśniaków nic nie wie. Dodatkowo mamy trupa. Może ktoś kto zabił Martina, pomógł jej uciec? - syknął Hans. Żołnierze kiwali głowami, pozorując, że są zaagażowani. Większość była zdania, że należało połowę wioski rozstrzelać w ramach zemsty za ich towarzysza, ale Hammer nie podzielał ich rozumowania. Chciał dotrzeć do mordercy, osobiście go zabić i zabrać Basię z powrotem do siebie.

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now