Specjalny Bonus

123 7 0
                                    

Bonus na Dzień Dziecka!
Miał być wczoraj, ale okoliczności nie pozwoliły.
Dlatego dzisiaj łapcie opowieść o trzech, dzielnych chłopcach!

Bogato zdobiona willa tego dnia tonęła w słońcu. Ogród, który pielęgnowało trzech ogrodników, przynajmniej w czasach, kiedy nie było jeszcze kryzysu, pełen był kolorowych kwiatów i dojrzewających owoców. Niedaleko domu stała stajnia – znajdowały się w niej tylko najlepsze gatunki koni, które Pan domu sprowadzał z daleka. Tak, Helmut Hammer lubił mieć w domu rzeczy, które miały wysoką wartość. Cenił sobie swoją żonę – w końcu była znaną w Niemczech śpiewaczką, kulturalną damą z obyciem o idealnych, aryjskich rysach i manierach godnych samej królowej. Cenił sobie ją także dlatego, a może przede wszystkim, że dała mu trójkę synów, którzy mieli być jego chlubą.
To było w środku wakacji. Pan Hammer jako zagorzały pasjonat polowań zabrał swoje dzieci na wyprawę. Olaf, jako najstarszy z braci dosiadł swojego konia i dostał od ojca strzelbę myśliwską, choć Pani Hammer stanowczo tego zabraniała. Niestety, jej zdanie w domu rzadko było brane pod uwagę. Hans musiał się zadowolić średniej wielkości pistoletem, a Kurt nie dostał żadnej broni, tylko nakaz trzymania się blisko braci. W ten sposób uczepił się Hansa. Przemierzali polany, żeby dotrzeć do rozległego lasu. Olaf nie mógł usiedzieć na koniu, co chwilę odbezpieczał strzelbę i niby dla zabawy celował w najmłodszego brata, który panikował za każdym razem. Ojciec zdawał się tego nie zauważać, tylko warczał, żeby byli cicho, bo spłoszą zwierzynę.

- No dotarliśmy...tutaj aż roi się od saren – zakomunikował pan Hammer, kiedy stanęli przed lasem - Wasza matka nie życzyła sobie, żebym Was brał na polowanie, więc najpierw pójdę sam, a potem dam Wam postrzelać. Nie ruszać się jasne? – rzucił ostro w ich stronę, znikając w lesie.

Olaf nie zamierzał słuchać ojca, a przynajmniej nie zamierzał bezczynnie czekać mając w ręku nabitą strzelbę. Jego bracia nie wykazywali większego zainteresowania.

- Udowodnijmy ojcu, że jesteśmy dorośli i możemy sami polować – syknął do braci zdeterminowany.

- Mieliśmy czekać i się nie ruszać – wyjąkał Kurt, który najchętniej wróciłby do domu, ale bał się sprzeciwić ojcu. Hans milczał, po prostu patrząc tępo w las.

- Mięczaki z Was – warknął Olaf i zniknął między drzewami. Hans uznał, że skoro najstarszy brat pierwszy złamał zasady, to i tak oberwie im się po równo, więc zawrócił konia i ruszył do domu. Kurt wahał się dłuższą chwilę, patrząc to na las, w którym zniknął ojciec, to na brata. W końcu po dłuższym namyśle też skierował się do domu. Zdążyli jedynie opuścić polanę, kiedy cały teren przeciął krzyk...chłopięcy, a zaraz potem parę strzałów i rżenie konia. Hans zdążył tylko się odwrócić i zobaczył galopujące zwierzę, bez brata na grzbiecie. Ojca nie było, nie wiadomo jak daleko zajechał. Kurt całkiem panikował, co chwila pytając brata, co mają robić.

- Ty wracasz do domu! A ja zobaczę co ten dekiel znowu wymyślił – rzucił chłodno i zawrócił konia, jednocześnie go popędzając. Starał się uspokoić, ale nie znał dobrze lasu, nawet nie umiał dobrze strzelać. Najchętniej zostawiłby Olafa na pewną śmierć, ale matce by pękło serce.
Wjechał koniem do lasu. Drzewa rosły przy sobie dość gęsto, więc koń stawiał opór przed zapuszczaniem się coraz dalej. W końcu stanął jak wryty i odmówił dalszej jazdy. Hans mruknął pod nosem przekleństwo, za które normalnie w domu by oberwał. Zrezygnowany zszedł z konia i z pistoletem w drżących, dziecięcych rękach szedł przed siebie, wypatrując ,,plugawej gęby dużego głąba” jak zazwyczaj nazywał brata, kiedy nikt nie słyszał, bo matka stanowczo nakazywała traktować się z szacunkiem. Zapuszczał się coraz dalej, zdążył już wejść w pajęczynę i umoczyć buty w błocie. Przysiadł w środku lasu przy małym strumyku i próbował chociaż trochę oczyścić ubranie. Mężczyzna ma wyglądać schludnie – te słowa ojca szczególnie utkwiły mu w pamięci. Zdążył lekko zamoczyć buta, kiedy usłyszał szelest. Ustał prosto i wycelował broń, odliczając sekundy do ataku. Krzaki szeleściły coraz bardziej, słychać było nawet trzaski, z każdą chwilą chłopiec bał się coraz bardziej, miał już nawet wołać o pomoc...dopóki nie rozpoznał charakterystycznego, wiecznie zgarbionego brata siłującego się z gałęzią. Wywrócił oczami, schował pistolet i najbardziej poważnym tonem na jaki było stać 12-latka warknął do Kurta:

- Czego nie zrozumiałeś w zdaniu ,,jedź do domu”?

- Twój koń wrócił bez Ciebie...przestraszyłem się i chciałem sprawdzić – wyjaśnił, lekko się trzęsąc. Hans wywrócił oczami, włożył mokrego buta na nogę i pociągnął brata za ramię dalej w las. Szli coraz głębiej, a chmury na niebie zwiastowały nadejście potężnego deszczu. Kurt szeptał pod nosem, że jest zmęczony i głodny i tata będzie zły. W chwili, kiedy Hans miał mu powiedzieć, żeby przestał się mazać, obaj usłyszeli krzyk ich brata. Pobiegli prędko w jego stronę i zobaczyli Olafa siedzącego na drzewie, a jego strzelba leżała parę metrów od niego w jakiś krzakach, które niepokojąco się ruszały. Wilk albo nawet niedźwiedź, pomyślał Hans wyjmując pistolet. Olaf jak zwykle dyrygował, kto i co ma robić, a jego młodszy brat bezwolnie zasłonił sobą Kurta. Stali tak, czekając na najgorsze. Odgłosy były coraz głośniejsze, najmłodszy Hammer przywarł do pleców brata, który skupiał wzrok jedynie na źródle hałasu, jednocześnie ignorując komendy Olafa.

- Ty durniu. To tylko królik – śmiał się Hans, kiedy z krzaków wystrzelił w ich stronę przestraszony królik. Najstarszy brat zszedł z drzewa, chwycił w ręce strzelbę i złośliwym tonem powiedział:

- Wcześniej to był wilk, ale go wystraszyłem. Sam jesteś durniem.

- Olaf boi się króliczka!

- Zamknij się!

- Olaf boi się króliczka!

- Zamknij się! – Olaf wystrzelił. Kula świsnęła obok Hansa, i ten od razu zapominając o pistolecie rzucił się na brata z pięściami. Szamotali się dłuższą chwilę, aż w końcu zaczął padać deszcz i wszyscy trzej biegli ile sił w nogach. Na szczęście na polanie czekał na nich jeszcze koń Kurta, który ledwo dowiózł ich do domu, gdzie czekała na nich matka. Widząc podbite oko Hansa i spuchniętą wargę Olafa, poprzeklinała ojca pod niebiosa. Bracia tylko spojrzeli na siebie, wiedząc, że kiedy wróci ojciec każdy z nich będzie miał solidny ślad na tyłku.


Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now