Rozdział 26

162 12 0
                                    

W drodze do domu, Basia milczała. Była w takim szoku, że nie docierały do niej ani pytania Hansa o samopoczucia, ani jęki jego brata. Po prostu siedziała, patrząc się przed siebie beznamiętnie. Hans tymczasem skupiał się na tym, żeby nie zwymiotować od przykrego zapachu. Jednocześnie układał w głowie co dalej zrobić z bratem. Nie mógł go w takim stanie pokazać matce, bo przyprawiłby ją o zawał serca. Przede wszystkim należało go wykąpać, nakarmić i wyleczyć.

- Pani się nim zajmie – rozkazał, wchodząc do rezydencji z bratem opierającym się na ramieniu. Pani Janina momentalnie doskoczyła do niego, prowadząc Kurta na górę do łazienki. Jak do tej pory, nadal nie odzyskał pełnej świadomości.

- Panie poruczniku – odezwał się Rudolf, nieznacznie kiwając głową na powitanie w stronę Basi – Dzwonili do Pana w ważnej sprawie. Spisałem wiadomość – Hans wziął od niego kartkę, rzucił na nią okiem i Basi wydawało się, że przez jego twarz przeszedł cień strachu. To przecież niemożliwe...on się niczego nie boi.

- Pójdę pomóc Pani Janinie – wyjąkała rudowłosa, zostawiając Niemców samych w salonie. Mimo, że Rudolfa lubiła najbardziej ze wszystkich, jej obecność zdawała się im przeszkadzać.
Zapukała delikatnie do łazienki, ale słysząc krzyki, bezceremonialnie weszła do środka. Wanna była napełniona, a starsza kobieta starała się zmusić Kurta, żeby wszedł do wody. Robiła to jednak poprzez gestykulacje i mężczyzna był wystraszony i zdezorientowany. Basia uznała, że sama się tym zajmie i nakazała Pani Janinie przygotować lekką zupę. Kucharka niechętnie poszła spełnić jej prośbę.

- W porządku...jesteś bezpieczny, nic Ci się nie stanie. Chcę Ci tylko pomóc się umyć dobrze? – rudowłosa mówiła spokojnym, delikatnym tonem, wskazując na wannę. Nie podnosiła głosu, ani nie nalegała. Kurt patrzył na nią z zaciekawieniem, a potem, powoli ściągnął ubranie. Basia odwróciła się, ale zdążyła zauważyć wystające kości i mnóstwo strupów. Z zaciśniętymi zębami, wzięła do ręki gąbkę i starała się chociaż trochę obmyć Kurta, który rozglądał się dookoła. Najwyraźniej odzyskiwał świadomość. Co chwila również wiercił się i syczał, kiedy Basia obmywała mu zaczerwienione miejsca. Uważała, by robić to bardzo delikatnie, ale jego stan fizyczny był w tak opłakany, że nawet najlżejsze dotknięcie, przyprawiało go o ból.
Pani Janina przyniosła zupę właśnie wtedy, kiedy Kurt, już w nowym ubraniu i czysty, siedział na łóżku i rozmawiał z Basią. Dziewczyna ostrożnie nakarmiła go paroma łyżkami. Najchętniej dałaby mu cały talerz, ale Hans wyjaśnił jej w drodze, że to dla niego niebezpieczne. Posiedziała z Kurtem aż zasnął, powtarzając mu, że jest bezpieczny, choć nie wiedziała, czy tak naprawdę było. Sama nie była w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie czy była tu bezpieczna.

Kiedy młodszy Hammer wreszcie usnął, Basia poprosiła kucharkę, żeby przy nim czuwała, a sama zeszła na dół. Było już późno, więc nie natknęła się na nikogo z oddziału. Ostrożnie, na palcach zakradła się do kuchni po jeden z kieliszków. Potem, już w salonie, przeczesywała szafki, szukając tej jednej butelki z alkoholem.

- Tego szukasz moja droga? – wzdrygnęła się słysząc za sobą głos. W wejściu do salonu stał Hans, trzymając w ręku butelkę do połowy opróżnioną. Basia nieśmiało kiwnęła głową, uznając, że lepiej mówić prawdę. Hammer opadł ciężko na kanapę, zapraszając gestem kobietę. Rudowłosa przysiadła się do niego, podstawiając kieliszek, którego zawartość wypiła za jednym łykiem, wyraźnie się przy tym krzywiąc.

- Nigdy nie widziałam, żeby Pan pił – odezwała się po czterech wypitych porcjach. Hans uśmiechnął się ponuro, nachylając się w jej stronę:

- Po takich widokach trzeba się napić.

- Przecież Pan jest przyzwyczajony do takich rzeczy.

- Może jestem, a może nie – bąknął Hans, a Basia zdecydowanym ruchem odstawiła butelkę, uznając, że porucznikowi wystarczy już alkoholu.

- Ciężko Panu było...i Pana brat...i ci ludzie...jak można coś takiego zrobić człowiekowi? – zapytała napastliwym tonem, oczekując od Hansa odpowiedzi.

- Widzisz to? – wskazał na mundur, podkreślając opaskę ze swastyką na ramieniu – To wszystko przez to.

- To tylko głupi symbol. Niech Pan się tym nie usprawiedliwia! – wytknęła w jego stronę Basia, czując jak alkohol przejmuje kontrolę nad tym, co mówiła.

- Ja jestem tylko trybikiem...narzędziem w tej machinie...nie da się z tego zrezygnować...

- Ja myślę, że Pan porucznik jest dobrym człowiekiem - Hans spojrzał w jej stronę, jakby wypowiedziała największą herezję. Basia uniosła brwi w pytającym geście, ale Hammer najwyraźniej nie miał ochoty na dalszą dyskusję. Pokręcił tylko głową, w ten sposób zaprzeczając jej opinii.

- Jest Pan dobry. Gdyby Pan nie był, to bym już nie żyła...i by mnie Pan wtedy nie pocałował – szepnęła, będąc nieco czerwona na policzkach. Nachyliła się w jego stronę jeszcze mocniej, na tyle, że czuła jego oddech na twarzy. Patrzyła na niego, przechylając głowę raz w lewo raz w prawo, aż w końcu zdecydowanym ruchem szarpnęła go za mundur tak, że przywarli do siebie ustami. Basia całowała go czule, ciągnąc za sobą na kanapę. Położyła się z głową na poduszkach, a Hans nawet na chwilę nie przerwał pocałunków. Potrzebował tej bliskości. Rękami błądził po jej ciele, zdając sobie sprawę jak zgrabna była i dziwiąc się, dlaczego wcześniej tego nie zauważył. Całowali się coraz namiętniej, Hans pozbył się górnej części munduru, rzucając czarną marynarkę z opaską gdzieś na podłogę. Basia odpinała guziki jego śnieżnobiałej koszuli, sunąc palcami po jego nagim torsie i plecach. Zawahała się na moment, kiedy pod opuszkami palców poczuła blizny. Hans westchnął, schodząc pocałunkami na jej szyję. Nie miał ochoty w takiej chwili na rozmowę o ranach bitewnych, w których miał całe plecy. Buzowała w nim namiętność jakiej nie czuł od rozstania z Hedwig.
Basia też zdawała się być niechętna przerwaniu. Alkohol w jej krwi i wszystkie te straszne widoki, popychały ją ku ramionom i ustom Niemca, w których znalazła, choćby chwilowe, ukojenie. Całowała namiętnie, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia. Hans sięgał już ręką pod jej sukienkę, a ona sama szarpała się ze stanikiem. Nie myślała w ogóle o tym, że Hammer jest jej wrogiem, że miał krew na rękach, a jej rodzina mogła umierać w obozie. Była gotowa, żeby spędzić te noc z Hansem. Zdołała się rozebrać, kiedy z góry dobiegł ich dźwięk tłuczonego szkła. Basia momentalnie doznała olśnienia i naciągnęła na siebie z powrotem sukienkę. Hammer namierzył wzrokiem mundur i podniósł go z podłogi. Po chwili hałas ustał, ale oboje i tak nie zamierzali wracać do pocałunku. Siedzieli w niezręcznej ciszy, dopóki Hans zimnym tonem nie oznajmił:

- Jutro przyjeżdża Gestapo. Będą szukać Josefa i Martina. Rano razem z Kurtem wyjeżdżacie.

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now