Rozdział 5

2.3K 153 45
                                    

-No tak. Motyw śmierci, okrucieństwa i bezsensu wojny. Co my tam jeszcze mamy? – pytam swoich uczniów i pocieram dłonią skroń

- Motyw miłości – odpowiada brunet z nastroszonymi włosami

- Brawo panie Malik. Motyw miłości – odpowiadam bez cienia entuzjazmu. Ciągnę z nich każdą odpowiedź. Oni są znudzeni, ja zrezygnowana

- Oni się tam nie powinni zakochiwać – przemawia, pierwszy raz odkąd ich uczę, brunetka z pierwszej ławki. Nawet na mnie nie patrzy, chociaż ja poświęcam jej w tej chwili całą uwagę. - To z góry było skazane na niepowodzenia. Nie w takich realiach – kręci głową i kreśli nerwowo jakieś bazgroły na końcu zeszytu

- Pani myśli, że nad takimi rzeczami, jak zakochiwanie się można zapanować? Realia realiami.. a im się po prostu to przydarzyło .. - brunetka dalej na mnie nie patrzy. Za to czerwienieje

- Ta miłość od początku była.. nierealna – kręci głową i w końcu podnosi na mnie swoje brązowe tęczówki

- Ale im się przydarzyła.. To nie jest coś zależne od nas.. - tym razem wytrzymuje mój wzrok i cytuje patrząc mi prosto w oczy

- 'Spotykasz taką dziewczynę jak Maria. Jasne. Tak musiało być. Tylko że spotkałeś ją trochę za późno, nic więcej'*** - serce mi przyśpiesza, mam nadzieję, że ten gorąc na twarzy, który czuję jest tylko moim odczuciem. Czy ona mówi do mnie? Odchrząkuję

- Tak pani Cabello. Czasem czas jest tym, który jest winny, gdy wszystko inne naszą winą nie jest.. - urywam gdy słyszę dźwięk dzwonka. Siadam do biurka i próbuję uspokoić emocje, które ze mnie wypłynęły pod wpływem rozmowy z brunetką – Nie macie nic zadane na weekend – ogłaszam pakującej się klasie. Moja grupa dziennikarska, zapraszam na 18 do mnie. Pani Cabello, 5 za rozważania. Nawet na nią nie patrzę, wpisuję ocenę do dziennika. Długopis mi drży w dłoni. Cholera. Co to ma być?. Jeszcze długo siedzę przy biurku, wstrząśnięta rozmową z uczennicą. Analizuję w głowie zaistniałą sytuację. Widziałam ją z chłopakiem. Ale czy ja sama nie przerabiałam umawiania się z chłopakami? Przecież widzę to jak na mnie ta dziewczyna patrzy. Jak się czerwieni i krępuje w moim towarzystwie. Jak peszy ją sam fakt, że na nią patrzę. A może to tylko mój wymysł, może chciałabym, żeby tak było? Podoba mi się i to cholernie. Ale jestem jej nauczycielką i nawet jeśli to by okazało się prawdą, nigdy nic nas nie może połączyć. Wstaję od biurka i dosuwam krzesła do stolików. Gdy dochodzę do pierwszej ławki, znajduję pod nią kartkę. Podnoszę ją. Od razu w oczy rzuca mi się ładne pismo. Znam charakter pisma panny Hansen. To zdecydowanie nie należy do niej. Więc to należy do Camili. Chwile się waham, po czym decyduję się czytać

Stay back, stay long, and you move on
I stress, come close, move on, please don't

Hello, how are you? How you've been?
Lately I wonder how it feels to steal your kiss
Nothing much, just fine I'm doing well
And you can read between the lines but God, I fell

I only told the moon, tonight up on the roof
I told her that I'm scared that all my thoughts they look like you
I only told the moon, about the way you move
I asked her to please tell me if you tell things to her too

Wygląda to na piosenkę. Obok ma jakiś zapis nut z którego nie potrafię nic odczytać. A także jakieś bazgroły, zauważyłam, że brunetka zaczyna jej robić gdy się stresuje. Czytam tekst jeszcze kilkukrotnie, nie potrafiąc uspokoić serca, które właśnie odbywa szaleńczą gonitwę w mojej klatce piersiowej. Niemożliwe, to wszystko jest niemożliwe. Kręcę głową na swoje irracjonalne myślenie i pakuję kartkę do torby

___________________________________________________

*** Ernest Hemingway ' Komu bije dzwon'

To już na dzis koniec i wiedzcie, że Was kocham :P

Mam nadzieję, że nie ma błędów, za bardzo się śmiałam z Wami pisząc, więc mogłam coś przeoczyć <3

I only told the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz