Rozdział 37

1.7K 116 23
                                    

    Camila pojechała do ciotki odebrać Sofi. Cały ten tydzień spędziła u mnie. Teraz przynajmniej przed nikim nie musimy się kryć. Wyszłam na spacer. W takiej chwili jak ta, cholernie żałuję, że nie mamy psa. Przynajmniej nie krążyłabym bez celu po parku piątą rundkę z rzędu.. Kupię nam tego psa! Zabiorę je obie od ojca i będziemy miały tyle zwierząt ile zapragną. Właściwie wyszłam po to aby zebrać myśli, żeby wymyślić w końcu sposób na odebranie Sofi jej ojcu- tyranowi. Cały tydzień kombinowałyśmy z Camilą jak to zrobić i dalej jesteśmy w punkcie wyjścia. Załamuje mnie to bardziej niż jutrzejsza rozprawa sądowa. Jestem tak zestresowana, że postanawiam dla ukojenia nerwów wejść do sklepu po paczkę papierosów. Wiem, że by się to Camili nie spodobało, ale ja naprawdę zaraz oszaleję.

- Tylko to? - pyta sprzedawca po tym jak poprosiłam o paczkę papierosów

- Tak. Tylko to – płacę za towar i odwracam się do wyjścia

- Lauren – słyszę lodowaty ton, ni to wyrażający radość ze spotkania, ni zdziwienie

- Mamo – mój głos ma formalny ton

- Zakupy? -drwi głosem i ściąga stylowe okulary z nosa, patrząc na moją dłoń dzierżąca paczkę fajek. - O, pierścionek zaręczynowy babci.. Zaręczyłaś się moja droga? – kpi dalej

- Właściwie mamo – syczę przez zęby – pierścionek babci ma moja dziewczyna. To duplikat

- Idiotko! - kobieta czerwienieje na twarzy a jej rysy tężeją – dałaś pokoleniowy, wartościowy pierścionek tej małej dziwce?

- Nigdy więcej o niej nie waż się tak mówić! - cedzę przez zęby i chwytam ją za poły marynarki. Kobieta zdecydowanym ruchem usuwa moje dłonie ze swojego ubrania

-Nigdy więcej nie waż się mi tak robić, bo spotka Cię coś o wiele gorszego niż rozprawa w sądzie – mówiąc to ani oko jej nie drgnie

- To.. to Ty, kurwa nie wierzę – targam włosy – jakim sposobem? - pytam zdruzgotana

- Sprawdzałam na liście studentów Collumbia, wiesz, że mam swoje znajomości – śmieje się wyniośle – domyśl się jaka zdziwiona byłam, gdy żadnej Karli Cabello tam nie znalazłam – unosi brew – za to znalazłam tą mała puszczalską na liście uczniów w Twojej szkole. Nie pozostało mi więc nic innego jak skontaktować się z jej ojcem – prycha udawaną praworządnością – z racji, że czułam się winna, bo to w końcu moja córka -teatralnym gestem łączy brwi i dotyka serca – pomogłam mu znaleźć prywatnego detektywa, który bez problemu znalazł na Was dowody..Taki skandal, Lauren, nauczycielka z renomowanego liceum uwodzi swoją nieletnią uczennicę, to się nie mogło skończyć dobrze – cyka w udawanym żalu

- Dlaczego Ty mnie tak bardzo nienawidzisz – kręcę głową

- Sprzeciwiłaś się mi i ojcu – mówi twardo

- Wydziedziczyliście mnie! Nie wystarczyło? - prycham wściekła

- To nie była dla Ciebie żadna kara. Tobie nigdy nie zależało na pieniądzach. Za to na tej dziewczynie jak widzę, bardzo

- Obojętne co zrobisz, my i tak będziemy razem! Kocham ją a ona mnie! - cedzę przez zęby, czuję, że mi łzy z oczu wylatują

- Taka słaba Lauren, zawsze byłaś najsłabsza z rodzeństwa.. Jak nie moja – robi zdegustowaną minę na moje łzy i odchodzi





I only told the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz