Rozdział 33

2.1K 124 62
                                    

- Hej Lauren, Lauren, czekaj! - dociera do mnie głos naszego sąsiada, odwracam się – No wreszcie, gonię Cię od od sklepu dziewczyno – chłopak dyszy i podpiera się pod boki

- Wybacz Troy, nie słyszałam..

- Niewyspana? - uśmiecha się znacząco i odbiera mi siatki z zakupami. Zanim cokolwiek zdążę odpowiedzieć on już pyta – Coście wczoraj robiły, że Camila tak wrzeszczała? - zdążyłam już zauważyć, że chłopak jest bezpośredni ale tym razem przeszedł samego siebie

- By było ją słychać? - robię wielkie oczy i w uśmiechu zagryzam usta

- Ciebie laska też – chichocze – ale ją bardziej, szczególnie jak przeszłyście do łazienki

- Przepraszam za to Troy – robię zbolałą minę, w duchu jednak tryumfuję, że tak dobrze zajęłam się swoją dziewczyną

- Nie masz za co – macha lekceważąco ręką – przecież ja wszystko rozumiem – puszcza mi oczko. -Dobrze, że pani Stevenson głucha, bo pewnie by dzwoniła na policję, że kogoś mordują – chichocze

- Już daj mi spokój – przewracam oczami – i czasem nic nie mów Camili, że nas słyszałeś – sama chichoczę

- Za śniadanie i kawę u Was, jestem w stanie zachować milczenie – macha mi znacząco brwiami

***

- Hej Camzi – chrypię od drzwi – mamy gościa na śniadaniu – moja brunetka staje w drzwiach salonu. Dalej rozczochrana i zaspana, z kotem na rękach.

- O, hej, Troy – mówi półprzytomnie i drepcze w wielkich kapciach do kuchni. Nawet nie dba, by na siebie coś zarzucić, dopiero ja po chwili podaję jej bluzę. Brunetka robi wielkie oczy, dochodzi dopiero do niej jak paradowała. Spoglądam na blondyna, ale nie wygląda jakby miał ochotę uszczypliwie skomentować jej niewyspanie. Camila siada przy stole i podpiera dłonią policzek. Widząc, że z naszej dwójki to ja jestem tą bardziej obudzoną i że dziś nie mam co liczyć na pomoc brunetki, zabieram się za szykowanie śniadania dla naszej trójki. Camila nakarmiła koty, dobre i tyle.

- Mnie też kawy Lo – jęczy gdy nalewam naparu do filiżanek. Po chwili na zmianę popija swoją owocową herbatę z kawą. Kręcę głową i śmieję się z tego widowiska, bo jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Troy bierze jedną kanapkę ze stosu, który właśnie uszykowałam i zaczyna rozmowę

- To kiedy wyjeżdżacie? Widziałem walizki – Przełykam kęs kanapki i odpowiadam

- Dziś się pakujemy a jutro rano wyjeżdżamy – robię łyk kawy

- Ale szybko zleciało – w końcu odzywa się brunetka. Pewnie kawa zadziałała. Camila jednak ponownie pochmurniej. Dociera do mnie, że małomówność mojego Skarbeczka jest bardziej związana z koniecznością powrotu, niż z niewyspaniem. Przez to smutnieję i ja. Troy widząc nasze miny zaczyna zabawiać nas jakimiś anegdotkami, co pozwala trochę rozluźnić atmosferę, w głębi duszy obie wiemy, że nasza sielanka dobiega końca.

***

- Camzi .. - siadam na łóżko i patrzę jak brunetka pakuje do torby swoje rzeczy – siądziesz koło mnie Maleńka? - Siada, ale nawet mi w oczy nie patrzy. Tulę ją bez słowa

- Nie chcę wracać Lauren – wtula mi twarz w bark

- Ja wiem Śliczna moja – całuję ją w głowę – Ja też nie chcę, żebyś tam wracała

- Chcę być z Tobą Lo! Nawet nie wiesz jaka szczęśliwa byłam tu z Tobą – chowa się lepiej we mnie a ja już wiem, że płacze

- Tak się składa, że wiem – głaszczę ją po włosach – Skarbie, za niecały miesiąc, będziesz pełnoletnia, wymyślimy coś. Wytrzymaj jeszcze trochę. Hej, spójrz na mnie – ocieram jej kciukami łzy z policzek – Kocham Cię Maleńka, tylko to się liczy, że mamy siebie. Tak? - kiwa głową i zagryza usta w kreskę – Mówiąc już o Twoich urodzinach.. Kompletnie nie wiem co Ci kupić! – robię żałosną minę i przejeżdżam dłońmi po włosach – Camila chichocze

- Lauren, daj mi siebie, bo ja niczego innego nie pragnę – odpowiada brunetka po czym czule całuje mnie w usta

***

Widzę samochód ojca na podjeździe. Serce podchodzi mi do gardła a przez żołądek przechodzi to cholernie nieprzyjemne uczucie, od którego byłam wolna przez ponad dwa tygodnie. Czuję drobną dłoń Sofi, która zaciska się na mojej. Spoglądam na siostrę, która bacznie się we mnie wpatruje

- Chodźmy Kaki – dziecko próbuje mi dodać otuchy. Przecież to ja powinnam ją bronić przed całym światem

Gdy wchodzimy do domu, zauważam, że ojciec siedzi w salonie, ze szklanką whisky w ręce. Zamieram na ten widok. Spodziewam się najgorszego

- Udały się wam ferie? - pyta nawet na nas nie spoglądając

- Umm.. tak.. - serce tak szybko mi bije, że jest to aż bolesne – dziękuję, że pytasz

- To dobrze Karla, to dobrze..

Może Lauren ma rację. Może wszystko się jakoś ułoży..

I only told the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz