Rozdział 11

2.2K 157 73
                                    

- Jest środek tygodnia. Mogę wiedzieć co Ty robisz? - pytam szatynkę, gdy widzę ją siedzącą na podłodze swojego salonu, z jedną butelką po winie opróżnioną i końcówką alkoholu w drugiej. Chwytam butelkę i chcę ją dziewczynie zabrać

- Nie zabieraj mi tego – jęczy rozpaczliwie i tuli do siebie butelkę

- Lauren. Ty jutro do pracy idziesz! - uświadamiam dziewczynie powagę sytuacji

- Po to przyjechałaś, żeby mi kazania prawić – macha na mnie ręką i marszczy brwi

- Przyjechałam, bo dzwoniłaś żebym to zrobiła – rozrzucam dłonie i kręcę głową

- To było przy pierwszej butelce Mani, przy drugiej chcę być sama – prycha – Nie nie chcę być sama, chcę tu moją Camz – ciągnie łyka z butelki nie siląc się już na nalewanie sobie do kieliszka

- Z kim? - nasłuchuję, bo szatynce już się język plącze

- Z Camilą Cabello, moją Camz – szczerzy się głupkowato i czka

- Lauren..

- Ja ją kocham Mani – unosi rozpaczliwie brwi

- Lauren, Ty ją chcesz przelecieć, to jest różnica – kiwam głową w karcący sposób

- Nie nie nie Mani. Mylisz się - kręci głową w jakiś dziwny sposób – My jesteśmy dla siebie stworzone, wiesz – patrzy na mnie nieprzytomnym, rozmazanym wzrokiem – To co, że jest trochę młodsza ?

- Trochę?! - prawie wykrzykuję

- No siedem lat? - rozkłada ręce i wbija głowę w ramiona unosząc je wysoko – To nie aż tak dużo..

- To jest Twoja uczennica! - kucam koło niej i próbuję złapać kontakt wzrokowy – wiesz co Cie może za to czekać?

- Na nagana? - unosi wysoko brwi – i wyjebią mnie ze szkoły? - czka ponownie

- Więzienie idiotko! - prycham

- Nieee – robi wielkie oczy. Kiwam głową na potwierdzenie swoich słów – To zaczekam na nią te parę miesięcy – wzrusza ramionami i cieszy się z własnego pomysłu głupio się do mnie śmiejąc

-Ty się naprawdę Jauregui zakochałaś – mówię bardziej do siebie niż do niej

-Mam z nią o czym rozmawiać Mani, Ty to rozumiesz? - chwyta się za serce i patrzy na mnie wielkimi oczami Pół nocy oglądała ze mną albumy o sztuce – patrzy gdzieś w sufit na wspomnienie tamtych chwil

- Czekaj, była tu .. u Ciebie ? - teraz to ja jestem totalnie zaskoczona

- Płakała.. - ciągnie się za koszulkę i rozgląda za butelką, którą zdążyłam jej już ukryć za kanapą

- Coś jej zrobiła? - nie nadążam za jej tokiem myślenia

- Ja nic !- chwyta się urażona za serce – wiem, że nie mogę jej dotknąć. Ona się nawet nie całowała, wiesz.. Jest taka niewinna – zagryza usta i wygina brwi w łuk

- Lauren, co się stało, że płakała?

- Ojciec. To pewnie znów ojciec – zaciska nerwowo pięści – Czyta Hessego.. - znów nie dokańcza myśli

- Kogo kurwa? - rozkładam bezradnie ręce

- Widzisz, nie wiesz, a ona wie – wystawia mi język – jest taka piękna i inteligentna i chcę żeby była moją żoną

- Ona ma 17 lat i co najwyżej jej romans w głowie – mówię, przytomnie oceniając sytuację

- Zabijasz mnie Mani! - krzyczy i próbuje się podnieść, co jej się nie udaje – idź stąd! - pokazuje mi na drzwi, co kompletnie ignoruję – Ona taka nie jest – kręci głową – potrzebuję ją tu – robi kółko z ramion i palcem wskazującym pokazuje do środka pustej przestrzeni .

- Myślisz, że ona coś do Ciebie?..

- Ja to wiem Mani! Widzę to! Obie to wiemy! I to, że to jest niewłaściwe też wiemy! Ona jest inteligentna, wiesz?

- Tak, tak – przytakuje

- Ale ja ją chcę! Nigdy nie czułam czegoś takiego – zakrywa twarz dłońmi zaczyna szlochać -kocham ją Mani

- Chodź się połóż Lauren, pomogę Ci – pomagam wstać szatynce i prowadzę ją do jej sypialni

I only told the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz