Rozdział 14

2.3K 166 7
                                    

    Dinah zamyka drzwi a ja staję twarzą w twarz z szatynką, która opiera się ramieniem o ścianę, ma ramiona skrzyżowane na klatce piersiowej i uśmiecha się tajemniczo. Wkładam dłonie do tylnych kieszeni spodni, zagryzam nerwowo usta i stąpam z nogi na nogę

- Ummm, to co ro robimy? - zielonooka odbija się od ściany, unosi palec do góry

- Zaczekaj sekundkę – rzuca i pędzi do salonu. Koło mojej nogi zaczyna się łasic ten wielki kocur, schylam się w końcu by go trochę pogłaskać na co on od razu reaguje mruczeniem

- Idziesz? - słyszę ochrypły głos

- Lo? - wchodzę do salonu, z którego wydawało mi się, że ją słyszę, ale jej nie ma

- Balkon Camz – chichocze. Po chwili otwieram drzwi i moim oczom ukazuje się balkon, rozświetlony świeczkami i lampionami

- Oł, wow – wydaję z siebie dźwięk zachwytu i rozglądam się po nieznanej dotychczas przestrzeni życia szatynki. Ma tu mnóstwo roślin i ogromny leżak, który wygląda na bardzo wygodny. Trzeba przyznać, że nieźle się tu urządziła. Lauren siada na leżaku, po czym wyciąga się na nim i poklepuje wolne miejsce, dając mi do zrozumienia, żebym i ja zrobiła to samo. Siadam koło niej z dużym skrępowaniem. Mimo, że bardzo chcę tu z nią być, jej bliskość mnie peszy.

- Popatrz w niebo Camz – mówi zadowolona, gdy w końcu jestem obok niej i przenosi tęczówki w górę

- Boże, Lo, to jest piękne – unoszę w zachwycie dłonie do twarzy, gdy widzę niebo rozświetlone gwiazdami

- Ode mnie zawsze dobrze widać, jeżeli tylko warunki sprzyjają – cieszy się szatynka

- Często tak patrzysz w niebo nocą? - pytam

- Często Camila. Lubię wtedy myśleć

- Tak, a o czym?- przekręcam się trochę na bok i patrzę na piękny profil zielonookiej. Ta najpierw wypuszcza z siebie powietrze, ni to śmiech ni parsknięcie

- Ostatnio, to o Tobie Camz – odwraca na mnie wzrok a ja się prostuje na leżaku

- Camila, ja nie chcę żebyś przy mnie czuła się spięta czy zażenowana – słyszę jej rozpaczliwy ton

- To .. to dlatego, że – wzdycham – to dlatego, że dla mnie , to co robimy dalej jest niewłaściwe. Z wielu względów Lauren.. Do tego, kompletnie nie pamiętam co Ci wtedy mówiłam – zakrywam dłońmi oczy i kręcę głową. -Tak mi wstyd za to – jęczę

- Mówiłaś mi co Ci ojciec zrobił – słyszę głos szatynki – o tym, że Cie pobił i jak się do Ciebie zwraca

- Coś... jeszcze?- pytam a serce mi obłędnie wali. Przecież praktycznie znam odpowiedź. Szatynka wzdycha, czuje jak odwraca się na bok i teraz zapewne przypatruje mi się

- Camila.. - zaczyna niepewnie – dla mnie to jest też nietypowa sytuacja.. wiem, że to co się dzieje między nami jest niewłaściwe.. ostatnie co bym się w życiu spodziewała – prycha – to, że zakocham się w mojej uczennicy – nastaje wyczekująca cisza, odsłaniam oczy i spoglądam na nią

- Za zakochałaś się we.. we mnie? - pytam rozszerzając w zdziwieniu oczy. Szatynka zagryza wargi i łączy brwi kiwając przy tym głową

- Co my zrobimy Lauren? Przecież Cię mogą wyrzucić ze szkoły! - patrzę na nią rozpaczliwie

- To było to, co na początku myślałam – kiwa głową – ale teraz bardziej mnie przeraża to, że nie będę Cie miała blisko niż to, że strace pracę. Mogę robić cokolwiek Camz, byle byś była moja... Chcesz.. chcesz być moją Camila? - pyta z nadzieją w głosie. Oblewam się czerwienią słysząc te słowa. Myślałam, że serce nie może mi już bić szybciej niż do tej pory, ale się myliłam. Lauren patrzy na mnie wyczekująco, widzę jak się stresuje na to co odpowiem. Mam w głowie mętlik. Wiem, że to wszystko jest złe. Ojciec mi to tyle razy powtarzał. Ale teraz, tu z nią, jestem tak szczęśliwa, że nie potrafiła bym już bez zielonookiej żyć. Co to za życie, bez tych dwóch szmaragdów, które się tak we mnie wpatrują?

- Bardzo chcę być Twoja Lolo- szepczę. Szatynka rozpromienia się na całej twarzy, zagryza wargi, widzę, że patrzy na moje usta. Boże Lauren, nie jestem na to gotowa, odwracam od niej wzrok i prostuje się w skrępowaniu na plecy

- Dasz mi swoją łapkę? - słyszę po chwili jej głos. Odwracam nieznacznie głowę, bojąc się dalej, że usta Lauren zaraz znajdą się na moich. Pragnę ich i jednocześnie tak bardzo się tego boję. Nie dziś, proszę, jeszcze nie dziś. Ale zielonooka śmieje się do mnie pogodnie, wyraźnie zadowolona a nie zła czy rozczarowana, już trzyma swoją dłoń wyciągniętą w moi kierunku. Chwytam ją bez chwili zwłoki na co Lauren uśmiecha się uroczo – Ale masz drobną rączkę- chichocze i bawi się moimi palcami

- A Ty zimną, ale zaraz Ci ogrzeję – szczerzę się do niej. Czuję jak powoli się uspokajam i zaczynam delektować naszą bliskością i tym co właśnie się wydarzyło.

- Rozpoznajesz jakieś gwiazdy? - zagaduje szatynka. Wyciągam nasze splecione dłonie w górę, teraz są na tle gwiazd

- Tam jest Wielki wóz, łatwo go rozpoznać – zaczynam jej pokazywać

I only told the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz