4. Wrócił cały i zdrowy

2.1K 138 18
                                    

Gdy tylko Marek wyłączył kamerę stojącą na statywie, opadł bezwładnie na szarą kanapę i schował twarz w dłoniach. Przez cały dzień starał się hamować cisnące się do oczu łzy, aby nie wyjść na mięczaka. Jednak, kiedy tylko pożegnał się z widzami po przekazaniu im przykrej informacji o zaginięciu przyjaciół oraz po zrozumieniu, że został sam i nikt go nie obserwuje, dał upust swoim emocjom. Słona ciecz powoli skapywała spomiędzy zaciśniętych palców chłopaka i wsiąkała w materiał jego spodni. Nawet nie starał się tego w jakikolwiek sposób powstrzymać. Zdawał sobie sprawę, że zachował się jak głupi, rozpieszczony bachor, któremu pieniądze weszły za mocno. Nie posiadający uczuć potwór. Gówniarz.

To miał być tylko głupi prank! Nie przewidział, że to wszystko wymknie się spod kontroli.

Chciałby w tej chwili cofnąć czas do momentu, aż wpadł na ten jakże wspaniały pomysł. Walnąć się w twarz i wykrzyczeć swojej przeszłej osobie, jakim to jest debilem. Przecież on pozbawił się sensu swojego życia! Bez niego był nikim - nic nie znaczącym człowiekiem. A teraz sam spowodował, że Wawrzyniak go zostawił.
Nie to, że Stuart kompletnie go nie obchodził. Bał się o niego tak samo jak o Łukasza.

Do rzeczywistości przywrócił go wibrujący w kieszeni spodni telefon. Marek powoli sięgnął do urządzenia i wyciągnął go z jego wcześniejszego miejsca pobytu. Na wyświetlaczu jego iPhone'a widniał napis: "Numer zastrzeżony".
Chłopak zmarszczył brwi i odebrał.

- Halo? - spytał dość słabym głosem, przez co odchrząknął i zadał pytanie ponownie, tym razem pewniejszym tonem. - Halo?

- Dobry wieczór. - po drugiej stronie odezwał się męski, służbowy głos. Marek drgnął, rozpoznając głos policjanta, z którym rozmawiał dwa dni temu. Miał nadzieję, że chodzi o Kamerzystę i Stuu. Chciał wiedzieć, że wieści, które ma do przekazania policja są dobre. - Czy dodzwoniłem się do pana Marka Kruszela?

- Tak! - odparł natychmiast chłopak i zacisnął swoje pięści pod wpływem emocji. - Chodzi o Łukasza i Stuarta? Wszystko z nimi w porządku? Znaleźliście ich? Są na mnie źli? - pytał bez przerwy, na jednym wydechu.

Policjant po drugiej stronie zaśmiał się grubym głosem, co spowodowało tylko oburzenie u Marka. Przecież w tej rozmowie nie było nic śmiesznego!

- Owszem. - odezwał się po kilkusekundowej przerwie, która wydawała się Markowi dłużyć niezliczone minuty. - Znaleźliśmy ich. Twoi przyjaciele są cali i zdrowi. Jedynie co ich poszkodowało w czasie tej przygody to choroba. Może pan po nich przyjechać i zabrać do domu. Obaj są wykończeni i ledwo nam tu siedzą. Bylibyśmy wdzięczni, gdyby znalazł pan chwilę.

W czasie, gdy mężczyzna przedstawiał chłopakowi sytuację, w jakiej znajdują się obaj jego przyjaciele, Marek aż zasłabł ze szczęścia, jak i ulgi. Jeszcze kilka minut temu był przecież pewien, że już nigdy ich nie zobaczy, a tu nagle jeden pracownik policji poprawił mu humor na całe życie.

- Dobrze, będę za niecałe dziesięć minut! - powiedział jeszcze do słuchawki, po czym przerwał połączenie. Zerwał się z kanapy i skierował w stronę drzwi wyjściowych. Szybko narzucił na siebie byle jaką kurtkę, włożył buty, zabrał kluczyki do samochodu i wybiegł z mieszkania.

Zbiegając ze schodów nawet nie zwracał uwagi na ostrożność, przez co prawie z nich spadł. Nie zawracał sobie tym zbytnio głowy i w końcu, po niecałej minucie, wsiadał do swojej czarnej Audi. Przekręcił kluczyk i odpalił silnik. Koła głośno zapiszczały na asfalcie i w końcu Audica zniknęła za zakrętem.

☆☆☆

Marek wbiegł do pokoju oznaczonego numerem "93". Był cały zdyszany, a pot spływał mu po skórze. Nie dość, że miejsce, w którym powinni przebywać Łukasz i Stuu było położone dość wysoko, to jeszcze winda przestała działać. Sam fakt, że podczas szaleńczej jazdy w stronę komisariatu prawie wpadł w poślizg, go nie pocieszał. Wręcz przeciwnie; przytłaczał jeszcze bardziej.

[K×K] || ONE-SHOT'S || ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz