P.O.V Marek (Lord Kruszwil)
Poprawiłem węzeł na sznurku i mocniej ściągnąłem pożółkłe włókna. Oby tylko Łukasz mnie nie nakrył.
Gotową pętlę zarzuciłem sobie przez ramię i wolno skierowałem się schodami do piwnicy. W środku miałem już wszystko przygotowane, więc nie miałem czym się zamartwiać. Krzesełko stało w słabym świetle żarówki, a nad nim wystawał pręt, do którego miałem zaraz przywiązać mój jedyny sznur ratunku. Odetchnąłem ciężko i pokonałem odległość dzielącą mnie od mebla.
Stanąłem na drewnianym stoliczku i wyciągnąłem dłonie, przerzucając przez belkę węzeł zakończony pętlą. Obwiązałem kawałek metalu tak, by włókna nie pękły pod moim ciężarem, po czym założyłem sobie sznur na szyję.
To ta chwila.
Już miałem ugiąć kolana i zawisnąć nad zimną posadzką, pozbawiając się tym samym życia, kiedy coś (a raczej ktoś) raczył złapać mnie w pasie. Zabrakło mi tchu. Zacząłem się szamotać, czując mocny ucisk na gardle. Nowo przybyła osoba chwyciła mnie mocno za szyję i rozluźniła węzeł, zrzucając go na podłogę, obok starych szmatek.
Nabrałem gwałtownie powietrza do płuc, kaszląc głośno.
- Boże drogi, Marek! - Łukasz szarpnął moim ciałem, przez co zostałem zmuszony otworzyć oczy i spojrzeć na niego. Był przerażony i płakał. - Co ci strzeliło do głowy w ogóle? Dlaczego?! - wyłkał łamliwym głosem.
Nie odpowiadałem mu, bo po prostu nie miałem siły zebrać rozbieganych myśli, które krążyły po mojej głowie.
Jak on mnie usłyszał?
Czyżbym był za głośno?
Dlaczego mnie powstrzymał?
- I dlaczego ja to zrobiłem? - wyszeptałem ze łzami w oczach, spuszczając wzrok na posadzkę.
- Kochanie... - wyłkał, ignorując moje słowa. Przysunął mnie mocno do siebie i otoczył ramionami, dając możliwość wtulenia się w jego ciało. Zrobiłem to i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, wypuszczając z oczu kilka łez. Brunetem wstrząsnął szloch, którego nie potrafiłem powstrzymać.
- Nie płacz... - poprosiłem cichutko.
- Jak mam nie płakać, skoro jedyna osoba, którą mam i którą kocham nad życie, właśnie próbowała sobie je odebrać? - wyjęczał w moje włosy, dusząc się łzami.
- Łukasz... - zacząłem. Spojrzałem na starszego, podnosząc głowę z jego ramienia. Dłoń ułożyłem na jego policzku i pogładziłem je czule, uśmiechając się przy tym lekko.
- Marek, ja... jeśli powodem twojej próby samobójczej jestem ja, to odejdę... - wydukał z bólem w głosie. Oj, skarbie. Gdybyś tylko wiedział, co się stało. - Nie tłamś tego w sobie, dobrze? Powiedz mi to w twarz, proszę...
- To nie ty. - odparłem cicho, kładąc palec wskazujący na pełnych wargach ukochanego. Zbliżyłem swoją twarz do tej jego i lekko przejechałem kciukiem po jego ustach. Spojrzałem mu w oczy. - Powód jest zupełnie inny... - dodałem, sprzedając mu mocny pocałunek. Łukasz nie czekał zbyt długo, tylko od razu zaczął odwzajemniać całusy, kładąc przy tym dłonie na moich biodrach. Kocham to uczucie.
- To w takim razie co jest powodem? - wymruczał pomiędzy pocałunkami, które zaczynały robić się coraz zachłanniejsze. Uśmiechnąłem się lekko i popchnąłem go w stronę ściany, do której po chwili został przeze mnie przyszpilony. Brunet ścisnął moje pośladki, przez co wydałem z siebie ciche jęknięcie prosto w usta chłopaka.
- J...ja jestem powodem... - wymamrotałem, wypinając się trochę w jego stronę. Przymknąłem oczy, kiedy tylko Łukasz zaczął masować skórę mojej pupy, czasami lekko ją ściskając.
- Co to znaczy, że ty jesteś powodem? - spytał, dając nacisk na ostatnie słowa. Westchnąłem i ułożyłem głowę na torsie mężczyzny.
- Pamiętasz dzień, w którym moi rodzice oddali mnie pod twoją opiekę? - spytałem cicho, chwytając za jego nadgarstki i zdejmując dłonie Łukasza z mojego tyłka. Spojrzałem mu w oczy, w których ponownie zabłysły łzy.
- Jeśli nie chcesz o tym mówić, to-
- Powiedzieli, że nie chcą mieć syna, który jest pedałem. Że zawiedli się na mnie... - odetchnąłem nerwowo. - Ale to nie jest tak, że chcieli mnie wcześniej oddać i nic więcej nie robili. Zawsze było z nimi źle. Kiedy nie wiedzieli o mojej orientacji, bili mnie. A kiedy się dowiedzieli, to... - przełknąłem ślinę. Łukasz ułożył dłoń na moim policzku i lekko je pogładził. - To próbowali mnie po prostu zabić. Czułem się, jakbym mieszkał pod jednym dachem z największymi zwyrolami. Koledzy mówili mi, że z czasem wszystko się zmieni i będzie dobrze. Nigdy nie było nawet lepiej niż wtedy...
- Maruś...
- A pamiętasz śmierć moich ukochanych dziadków? W tym czasie też próbowałem się zabić, ale nie dałem rady... - wyłkałem, spuszczając głowę. - To wszystko mnie przerasta, Łukasz... Ja już po prostu nie daję sobie rady ze wspomnieniami, a wiedza, że jestem obrzydliwym gejem, tylko mnie przytłacza...
- Marek...
- Przepraszam, że tak mówię, ale...
- Marek. - brunet przysłonił mi usta dłonią, patrząc mi prosto w oczy. - Skarbie, posłuchaj mnie teraz uważnie, dobrze?
Skinąłem niepewnie głową.
- Twoi rodzice byli potworami i dobrze o tym wiesz. Perspektywa, że ich jedyne dziecko jest homoseksualistą, mogła być zbyt... - zawahał się. - No nie wiem... Chora? Może to nie jest odpowiednie słowo, no ale sam zobacz. To tak jakbyś należał do rodzinki z problemami psychicznymi, a ludzie w niej są po prostu pozbawieni uczuć i miłości, ponieważ nikt nigdy im ich nie okazał, rozumiesz? Miłość jest przedmiotem kluczowym, od którego zależy funkcjonowanie człowieka w najbliższej przyszłości, a to czy będzie dobry, czy zły zależy tylko od niego samego. Jestem tutaj, by ci pomóc. By pokazać to, co zawsze było przed tobą ukrywane. Od samego początku, Maruś. Kocham cię i nie pozwolę ci więcej cierpieć, maleńki. Dla twojego dobra jestem nawet w stanie zabić.
Spojrzałem na niego, kiedy tylko upewniłem się, że skończył swoją długą wypowiedź. Nigdy jednak nie sądziłem, że ktoś taki jak Łukasz Wawrzyniak będzie potrafił podnieść mnie na duchu i pokazać prawdziwą miłość. Na mojej twarzy wymalował się lekki uśmiech, który po chwili brunet odwzajemnił.
- Dziękuję... - wydukałem, podchodząc do starszego. - Dziękuję ci za wszystko...
Łukasz zaśmiał się cicho, z czułością w głosie.
- Nie masz za co. Zawsze będę przy tobie. - wymruczał, całując mnie w czoło. Z jego oka wypłynęła łza. - Mój kochany Maruś.
☆☆☆
Pisałam na szybko, więc proszę się nie śmiać. Nawet nie sprawdzałam, więc jak będą jakieś błędy, to mi od razu piszcie, okej? Tak? No to zajebiście.
Wczoraj Kamuś miał swój drugi koncert i to chyba w Poznaniu, idk. ja tylko mam nadzieję, że przyjedzie do Częstochowy, bo mam blisko. Byliście wczoraj w tym klubie, albo oglądaliście urywki koncertu?
CZYTASZ
[K×K] || ONE-SHOT'S || ✔
FanfictionTytuł: [K×K] || ONE-SHOT'S || Paring: K×K (Kruszwil × Kamerzysta) Bohaterowie główni: Marek Kruszel, Łukasz Wawrzyniak Czas i miejsce akcji: Szczecin, od 2018 roku Język: Polski Autor: xlittleavocadox Gatunek: fanfiction Od autora: Chciałabym podzię...