14. Największy postrach pierwszoklasistów

1.2K 103 115
                                    

Szybciej...
Proszę, niech to się skończy...
Niech to się w końcu skończy!
Nie, nie, nie, nie, nie!
Nie zjeżdżaj tym długopisem niżej, błagam!
Numer 19, 20, 21, 22...
Tylko nie przesuwaj do 25, słyszysz?!
Jeszcze tylko dziesięć minut i po wszystkim, tak?
Uspokój się. Tylko spokojnie.
To wcale nie muszę być ja...
To wcale nie muszę być-

- Numer 25 do odpowiedzi, zapraszam.

Kurwa.

Nieszczęśnik z numerem 25 wstał mozolnie od swojej ławki przy oknie, a następnie smutnym wzrokiem sprawdził godzinę na dużym, szkolnym zegarze. Zostało niecałe dziesięć minut lekcji, co oznaczało, że pani Tomson nie powinna była zdążyć go przepytać z całego materiału, którego uczyli się od piątku.

- Przepraszam pani profesor, ale zdaje mi się, że siedem minut lekcji nie starczy, by przepytała mnie pani z całego materiału o aminokwasach czy też alkoholach. - powiedział chłopak uprzejmym tonem, choć w jego głosie dało się dosłyszeć nutkę sarkazmu. Uznał, że jak zagada swoją nauczycielkę od chemii, może czas szybciej minie i tym samym opuści klasę pierwszy, uciekając przed władczym spojrzeniem kochanej pani Tomson.

Elizabeth należała do tej grupy profesorów, którzy traktowali swoich wychowanków z dużym dystansem do siebie samych. Do tego była surowa i sumienna. Istny postrach wśród nauczycieli. Nosiła długie czarne sukienki, a włosy często miała spięte w klasycznego koka. Kreski pomalowane mocną kredką, a brwi odrysowane od ekierki. Wyglądała jak typowa kobieta po siedemdziesiątce. Chociaż nie bez powodu cieszyła się dużą popularnością wśród licealistów jako niebezpieczna i groźna Czarownica.

Marek natomiast był uczniem, który obcował bardziej w przedmiotach humanistycznych. Matematyka, fizyka i chemia to dla niego czarna magia. Jakieś metale, fenoloftaleina, prawo Pascala czy też ułamki dziesiętne? Co za dureń to wymyśla? Nigdy nie radził sobie z tymi trzema przedmiotami. Zwykle po prostu zwijał się na wagary, gdy właśnie w planie miał te zajęcia. Oj, nauczyciele tego bardzo nie lubili. Jednak Kruszel, który był w pierwszej klasie, zawsze miał dobry argument, by uniknąć kary.

- Panie Kruszel. - zaczęła kobieta, mierząc ucznia srogim spojrzeniem czarnych, nieprzeniknionych oczu. - Czy czytał pan regulamin szkolny?

- Owszem, czytałem.

- I co jest zawarte w punkcie pierwszym, mój drogi pierwszoklasisto?

- Nigdy nie zwracaj uwagi swojemu nauczycielowi. Nawet jeśli nie ma racji, jego słowa są złote i nie wolno ich podważać. - wyrecytował zdenerwowany, przewracając oczami z bezsilności.

- Idealnie, pięknie! - zawołała entuzjastycznie kobieta, wymachując rękami w powietrzu i wolnym krokiem podchodząc do ławki Marka. Ciekawskie spojrzenia wszystkich uczniów zwróciły się w kierunku blondyna i profesorki. Pani Tomson zbliżyła się do Kruszela i uderzyła pięścią w drewniany, ozdobiony długopisowymi prąciami, blat stołu. - Otóż nie! - podniosła głos, patrząc w szare tęczówki. W jej oczach czaił się ukryty gniew oraz czysta furia. Elizabeth obdarzyła Marka delikatnym uśmiechem i wyprostowała się. - Kochany chłopczyku, obydwoje dobrze wiemy, że prawda jest następująca.

-- Jeżeli nie nauczysz się na lekcję u pani Tomson, zgłoś jej to przed pytaniem, a nie czekaj na ostatnią chwilę. -- powiedzieli w tym samym czasie.

- A jeśli zaczekamy do ostatniej chwili to dostajemy co?

- Jedynkę... - mruknął licealista, wzdychając ciężko.

Chemiczka radośnie klasnęła w swoje chude i kościste dłonie, wracając do biurka. Usiadła na obrotowym, czarnym krześle i obdarzyła Marka radosnym spojrzeniem.

[K×K] || ONE-SHOT'S || ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz