23. Robot, którego pokochałem >> II [MARATON 4/7]

855 60 27
                                    

Zanim przeczytacie, chciałabym poinformować was, że ten rozdział jest tak jakby zapowiedzią do książki, którą mam w planach za niedługo stworzyć. Jest on oczywiście o tematyce KxK, bo jakżeby inaczej? XD Zapewne w trakcie będziecie zdolni do skojarzenia faktów, które już kiedyś pojawiły się w jednym z one-shotów. A dla tych, którzy są tu po raz pierwszy, radzę zapoznać się z "Robot, którego pokochałem".

[edit: książka raczej nie powstanie, ponieważ chcę się skupić na czymś o wiele ważniejszym. Przepraszam wszystkich, którzy czekali.]

Miłego czytanka, skarby. ❤

☆☆☆

*18 maja 2056 rok*

P.O.V Marek (Lord Kruszwil)

Uniosłem głowę, wpatrując się w niebieskie tęczówki, w których widoczne było moje odbicie. Ujrzałem w nich człowieka o poszarzałej twarzy, naznaczonej bliznami i siniakami. Chłopaka bezbronnego, poruszającego się na wózku inwalidzkim, osiemnastolatka skrzywdzonego przez najbliższą mu osobę. Byłem taki samotny, mimo iż nie byłem sam. Tak bardzo cierpiałem przez te kilka miesięcy...

Minęło już tak wiele dni poza naszym domem, poza naszym miastem... Poza nami samymi. Odwróciliśmy się od siebie, zapomnieliśmy o uczuciach, które kiedyś nas łączyły. Byliśmy sobie całkowicie obcy. Nie pamiętam dnia, kiedy Łukasz ostatni raz mnie przytulił, czy chociażby pocałował. Stał się zimny, groźny, niebezpieczny. Stał się potworem.

- Dlaczego to robisz? Dlaczego wciąż mnie krzywdzisz? - wyszeptałem, zaciskając dłonie w piąstki i mocno walcząc z chęcią odwrócenia wzroku pod władczym spojrzeniem N177A.

- Nie rozumiem cię, Kruszel. - odpowiedział, prawie że nie ruszając ustami. Jakby wcale tego nie mówił. Jakby sam nie starał mi się tego przekazać. Jakby coś nim kierowało. - Wytłumacz mi to, jebana kaleko.

Pokręciłem głową, czując cisnące się do oczu łzy. Nigdy wcześniej nie zostałem tak upokorzony, jak w tym momencie. Kaleko? Jebana kaleko? Kiedy zawiniłem? To przecież nie ja pozbawiłem się czucia w nogach. Łukasz, nie pozwalaj mi na kolejne lata cierpienia, proszę!

- Kochałeś mnie... - wychlipiałem, pociągając nosem. Swoją prawą dłonią ująłem jego metalową rękę i mocno ją ścisnąłem. Tak bardzo brakuje mi dotyku tej delikatnej skóry na moich policzkach, tego ciepłego uśmiechu skierowanego tylko do mnie, okazywania czułości, a nawet tego jedynego w swoim rodzaju gwałtu na ustach.

- Wiesz co? - spytał mężczyzna, klękając przede mną i patrząc głęboko w oczy. Jak ja tęsknię za nim całym... Kocham go ciągle. I nie przestanę do końca moich dni. - Mogłem cię wtedy zabić. Poważnie, Marku. Nic mi po tobie, jebane kalectwo i ból w oczach. Po co mi to? Krew zawsze była dla mnie ukojeniem, wiesz? - powiedział powoli, przejeżdżając palcami wzdłuż mojego ramienia, do samej szyi. Zatrzymał się przy mojej krtani i zmarszczył brwi. Jego palce zaczęły się delikatnie zaciskać, miażdżąc mi tchawicę. Jęknąłem z bólu, wypuszczając na wierzch kolejne łzy. - Mógłbym oszczędzić ci tej udręki. Nie musiałbyś dłużej cierpieć. Zabiłbym cię z łatwością, jak zniszczyłem twoich rodziców.

Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym... Nie mieli szans na przeżycie, więc jak niby udało ci się ich wykończyć? Przestań kłamać mi prosto w twarz. Nie jestem zabawką, nie jestem lalką, nie jestem marionetką, rozumiesz?!

[K×K] || ONE-SHOT'S || ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz