25. Spotkanie z bratem

1K 32 0
                                    

Clary

- Chcę z nim porozmawiać Jace i nie odwiedziesz mnie od tego pomysłu - powiedziałam, idąc za wyznaczonym przez Inkwizytorkę Nefilim, który miał nas zaprowadzić do celi, w której był mój brat.

- Ale ja nie mówię, żebyś z nim nie rozmawiała. Powiedziałem, że wolałbym, żeby była tu z nami Jocelyn albo Luke. Nie wiadomo co on może ci powiedzieć, a ja jakoś mam dość twoich łez.

- Sam wybrałeś sobie mnie za dziewczynę - mruknęłam, ale dopiero po chwili zrozumiałam sens jego słów. - Z nami ? Idziesz ze mną do niego ? Myślałam, że jasno powiedziałeś, że nie jest wart czasu, jaki mu dajemy i od razu powinien iść na ścięcie.

- Nie chcę ci niczego wypominać kochanie, ale Raphael podzielił moje stanowisko i sam nawet zgłaszał się do wykonania egzekucji więc weź to pod uwagę... Poza tym nie puszczę cie samą do niego. To przebiegła żmija. Trzeba go pilnować.

- Myślisz, że sama bym chciała go zabić ? - zapytałam nagle.

Twarz Jace'a nie wyrażała niczego. Patrzył po prostu przed siebie, jakby zastanawiał się, co ma powiedzieć. Dopiero po chwili odchrząknął.

- Prędzej sam bym go zabił... Wiesz, skoro nie mogę dostać Morgensterna, to przynajmniej jego syna...

- Chcesz się zemścić za rodziców - wyszeptałam.

Jace zaśmiał się bez radości. Spojrzał na mnie, po czym na Nefilim, który nas prowadził. Dotknął jego ramienia i szepnął mu coś na ucho. Łowca oddał mu klucze wskazując, który klucz otworzy nam drzwi do lochów Gard, gdzie tymczasowo był mój brat. Po chwili odszedł, jakby co chwila przyśpieszając kroku.

- Zabrał mi część dzieciństwa... Przez niego moja babka wychowała mnie pod kloszem, Clary. Ja nie miałem prawdziwego, twardego wychowania Nefilim... No może po części miałem, ale to dopiero u Lightwoodów. Przez siedem lat... Nie było tego za wiele... W pewien sposób to mnie skrzywdziło, bo czasem... Nie jestem tak jaki powinienem być. Ona uczyniła mnie po części słabym...

- Ale Jace, to że cię kochała to przecież nic złego i...

- Clary, nie rozumiesz. Ja... Kiedy powiedziałem jej, o tym co zobaczyłem, o tym, że widziałem Luke'a i Jocelyn wchodzących do Magnusa, o tym, że zobaczyłem twoją gwiazdę... To sprawka jej wychowania. Za bardzo się chyba do niej przywiązałem, a ona, no cóż - czasem mam wrażenie, że bierze mnie za swojego maminsynka. Gdyby wychowywał mnie ojciec nie byłbym taki - on nie pochwalał donoszenia, skarżenia.

- Skąd to wiesz ?

- Robert mi to mówił, kiedy przyjechałem do Lightwoodów i naskarżyłem na Izzy. Uwierz mi - bywało ciężko, ale w końcu się naprostowałem, ale... Bycie wychowywanym przez osobę, która straciła praktycznie wszystkich, której został tylko cudem ocalony wnuk jest niekiedy przyjemne, ale w życiu, w naszym życiu tak naprawdę krzywdzi.

- Boisz się być ciepłą kluchą. Dlatego tak podrywałeś dziewczyny. Żeby robić za bad boy'a, no wiesz - seksowny i niebezpieczny.

- Jestem taki skarbie, no może niebezpieczny, tylko jak mam dla kogo, ale seksowności mi nie odmówisz. Chyba, że mam zdjąć koszulkę, żebyś się cała zaczerwieniła i odszczekała swoje słowa.

- Później skarbie. Teraz idziemy do mojego brata - mruknęłam, stając przed potężnymi, ciężkimi drzwiami do lochów. - Mistrzu ceremonii - zaśmiałam się, przepuszczając go do zamka.

Jace rzucił mi spojrzenie pełne ironii. Pchnął drzwi, a one ze skrzypieniem i pewnym oporem otworzyły się. Przepuścił mnie. W dłoni miałam już świecący kamień, którego blask oświetlił nam słabo oświetlone schody.

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz