9. Santiago!

1.8K 63 0
                                    

Clary

- Mam nadzieję, że przeżyjesz jakoś wyprowadzkę do Instytutu - mruknął Jace.

Ubierając ubrania i ciesząc się, że chłopak mnie nie widzi wyobraziłam sobie Magnusa, który rano budzi się i nie widzi swoich tapet, ani ściany z futrzaną tapetą.

- Uwierz, o wiele gorzej przeżyje to Magnus - powiedziałam i wyszłam zza parawanu.

Zobaczyłam jak Jace rozchyla usta.

Byłam w obcisłym, czarnym topie, skórzanych spodniach, butach na obcasie i długimi cholewami i na to miałam narzucony bezrękawnik obszyty futerkiem.

Włosy przerzuciłam na jedną stronę.

- Coś nie tak ?

- Po prostu... Wyglądasz pięknie i... Jak prawdziwa Łowczyni. - Kiedy to powiedział uśmiechnęłam się sztucznie po czym wyszłam z pomieszczenia.

Byłam pewna, że Jace nie zrozumiał mojej reakcji, ale on nie był mną. Nie miał tego problemu, co ja.

Idąc dość szybko nie usłyszałam co do mnie powiedział. Chciałam być już z resztą, zgubić go w tych korytarzach. Zrobić wszystko, by nie zauważył, że coś jest nie tak.

Prawie krzyknęłam, kiedy złapał mnie za ramię i pociągnął do siebie. Trzymał swoje dłonie na moich ramionach i spojrzał na moją twarz. Obserwował mnie, jakby szukał czegoś.

- Co powiedziałem ?

- Nic...

- Kłamiesz - prychnął. - Posłuchaj, my jesteśmy po jednej stronie. Ja naprawdę nie chciałem tego Miasta Kości, próbowałem przekonać babkę abyśmy normalnie porozmawiali...

- Zanim weszliście do mieszkania - mruknęłam i spuściłam oczy. - Daruj sobie i puść mnie już, okey ?

- Nie dopóki nie powiesz mi o co ci chodzi.

- Co cię to obchodzi ?! - krzyknęłam odpychając go od siebie.

- Bo będziemy mieszkać jakiś czas pod jednym dachem ?

- Jakiś czas - zaznaczyłam i niemal pobiegłam korytarzem.

Jace

Kiedy zniknęła za zakrętem przeczesałem włosy. Ona się mnie bała ? Czułem, że coś było nie tak, inaczej by się tak nie zachowała. O co jej mogło chodzi ? Nasłuchała się jakiś bajeczek o mnie ? Jakiś kłamstw iż wrodziłem się w ojca nie tylko z wyglądu ? A może przez to, co zobaczyłem w jej umyśle. Bała się, że coś chlapnę, zaszantażuje jej własnymi wspomnieniami.

Jednak ja nie odpuszczę. Muszę zdobyć jej zaufanie. Widać jest tego warta skoro moi przyjaciele byli gotowi tyle dla niej poświęcić.

Poszedłem korytarzem. Kiedy zobaczyłem całą grupę zachowywali się, jakby specjalnie na mnie czekali, ale raczej nie widzieli biegnącej Clary. Musiała wcisnąć im jakieś kłamstwo, bo nawet Jocelyn lekko się do mnie uśmiechnęła, a raczej nie zrobiłaby tego gdybym coś przykrego powiedział jej córce.

- Dobrze, za piętnaście minut opuszczamy Miasto. Cisi Bracia zaproponowali nam transport. Ja od razu pojadę do Idrisu. Przygotuje Clave, bo jednak teraz wszyscy należycie do Konklawe Nowego Yorku - mruknęła moja babka, a ja popatrzyłem na Clary.

Podeszła do Magnusa i Alec'a. Wsunęła ramię w ramię czarownika i oparła czoło o jego ramię coś szepcząc. Oboje ją usłyszeli i coś odszepnęli do niej. Poczułem ukłucie jakieś zazdrości, kiedy Alec złapał ją za dłoń, czym spowodował jej lekki uśmiech.

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz