28. "szedł w stronę Clary"

804 29 0
                                    

Clary

Na spotkanie w Gard nie przybyła spora część Nefilim. Rozglądałam się po w połowie pustej Sali, a w mojej głowie zaczęły tworzyć się ponure wizje i makabryczne obrazy.

A co jeśli mój ojciec zaatakuje ? Przecież miasto nie było przygotowane na walkę bez czarów ochronnych. A co jeśli on skrzywdzi dzieci, które były w mieście i były przekonane, że są bezpieczne ? On był potworem, mógł zrobić z tymi dziećmi dosłownie wszystko, a ja nie mogę go powstrzymać, nie mogę nic zrobić.

- Nie martw się. Oni są na pozycjach gdyby miasto zostało zaatakowane. Nic im nie jest - szepnął nagle Jace, jakby rozumiejąc moje obawy.

Uśmiechnąłem się do niego, lekko dziękując za wsparcie jakie mi daje. Sama nie wiedziałam jak to się dzieje, że przy nim byłam mniej zdenerwowana, mniej myślałam o złych rzeczach. Jeszcze przy nikim nie czułam się tak bezpiecznie i jeszcze żadnego tak nie kochałam jak Jace'a...

Od razu w mojej głowie rozbrzmiały słowa Magnusa, które mimo iż mogły być kpiną, miały jakiś sens. Ja żoną Jace'a... To było niewyobrażalne, ale czy niemożliwe ?

- Dziękuję za przybycie. Wiem, że nie jesteśmy w pełnym składzie, ale to nadzwyczajna narada. Proszę zgromadzonych o odłożenie wszelkich sporów, niesnasek, czy podejrzeń. Mamy ważniejsze zadanie. Nie wiemy jak dokładnie uwolniono Jonathana, ani kto to zrobił. Musimy się dowiedzieć jaki będzie ich następny krok i ubezpieczyć miasto. Jakieś pomysły ? - zapytała i rozejrzała się po Sali.

Mimo pustek, każdy Łowca siedział na swoim miejscu - nikt nie ważył się przesiąść bliżej, więc widziałam jak dwójka Nefilim siedzi całkiem odseparowana od innych, ale i jak mała grupka szeptała, chyba omawiając wspólne stanowisko.

Polityka Nefilim. Nigdy nie mogą mówić czegoś wprost, nigdy nie mogą zareagować w porę.

- Skoro nie ma na razie żadnym propozycji przedstawię swoją. - Podjęła znów Imogen, widząc, że Nefilim bardziej zajmują się tym, że wśród nich jestem ja, moja matka, Luke, Santiago, Magnus i Tessa. - Magnus, Tessa, proszę was, abyście razem z naszymi ludźmi wznowili pracę wież. Bez nich miasto może polegać jedynie na murach... Co nie przeszkadza wcale latającym demonom. Potrzebujemy ochrony... - zaczęła.

- Oczywiście. Zajmiemy się tym - przerwał jej Bane, dając jej tym do zrozumienia, by go nie pouczała.

- Zgłaszam sprzeciw. Dlaczego Podziemni mają grzebać przy naszych wieżach ? Może to oni je zniszczyli ? - zaprotestował niski Nefilim z wąsem, patrząc na nasz jakbyśmy byli jego największymi wrogami.

- Magnus i Tessa długo przebywają w Alicante i starają się nam pomóc, Earthway. Nie sprzeciwiałeś się wcześniej temu.

- Bo nie majstrowali przy najważniejszym z naszych czarów, zwłaszcza, w okresie, kiedy w Idrisie panoszy się Valentine i jego syn, nie mówiąc już o jego żonie i córce, które również są tu z nami.

- Wydawało mi się, że udowodniłam, iż nie jestem zachwycona faktem, że jest moim ojcem. Czy to, co stało się podczas przesłuchań to mało ? - zapytałam, podnosząc głos.

- Skąd mamy wiedzieć...

- Cisza ! Mówiłam, że mamy odłożyć niesnaski na bok. Z resztą sprawy, o które się kłócicie, zostały już dawno rozwiązanie i nie ma co nad nimi debatować...

- Mówisz tak, bo ona jest dziewczyną twojego, jakże ukochanego, wnuka. Nie jesteś obiektywna...

- Koniec - zakrzyknęła Jia Penhallow i spojrzała na tego Earthway'a. - A może ty coś wiesz o uwolnieniu Jonathana, co ? Tak teraz protestujesz przeciwko nim ?

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz