37. Dopóki się nie zepsuł

607 21 1
                                    

Imogen

- Czy wiadomo już coś ? - zapytałam, kiedy usłyszałam, że ktoś wszedł do gabinetu.

- Ja nie w tej sprawie... - odezwał się głos, którego nie spodziewałam się dziś usłyszeć.

- Alec. Nie spodziewałam się ciebie tu - powiedziałam, podnosząc wzrok na młodego Lightwooda, który stał w drzwiach i wpatrywał się we mnie.

- Chciałem porozmawiać, jeśli to możliwe obecnie.

- Proszę. - Wskazałam mu miejsce przede mną zgarniając papiery, które zawalały mi całe biurko.

- Uważam, że... Że nie należy kryć przed Clary wiadomości od jej ojca. Powinna znać jej treść.

- Radzisz mi, żebym jej powiedziała, gdzie ma oddać Kielich ? Po co ? Żeby tak poszła i mu go oddała ?

- Można by zrobić pułapkę na Valentine'a... W ten sposób może byśmy to zakończyli szybciej i...

- Znam Morgensterna lepiej niż ty, Alec. On nie da się złapać w żadną pułapkę. Wywinie się, a jeśli nie on to jego syn. Wypełni wolę ojca, bo jest mu ona na rękę.

- Niby jak ?

- Zabije ojczyma siostry, jakby jej wuja i brata. Może ją złamać w ten sposób, a wie, że jeśli do tego dojdzie stanie się łatwym celem, dalej będąc bardzo potężną. Nie możemy do tego dopuścić.

- Aha, ale jeśli Valentine teraz zabije jej bliskich będzie lepiej ?

- Jej i twoich. Przyszedłeś, bo chcesz ocalić Magnusa...

- A kto nie chce ? To raczej ważne, aby do nas wrócili, nie uważasz ? Poza tym, jeśli Raphael zginie klan z Nowego Yorku będzie wszystko utrudniać, uwierz. Oni byli spokojni tylko ze względu na niego. A Luke ? Znajdą się wilkołaki, które obwinią nas za wszystko i będą chciały odwetu, a jaki będzie lepszy niż skrzywdzenie Jace'a, wnuka Inkwizytorki, która nie chciała ocalić ich przywódcy ?

- W Idrisie raczej go nie zaatakują - mruknęłam, ale jednocześnie pomyślałam, że faktycznie mogło tak być.

Wilkołaki są lojalne, wierne, pamiętliwe no i odwdzięczają się za doznane krzywdy.

- Domem Jace'a jest Instytut w Nowym Yorku, tak jak i moim. Parabatai nie można rozdzielić, a ja nie zostawię rodziny. On też.

- A nie sądzisz, że mogłyby skrzywdzić Clary albo Jocelyn ?

- Słucham ? Połowa wilkołaków uważa je za członkinie rodziny, a co poniektóre traktują Clary jak rodzoną siostrę.

- Więc nie musimy się bać o Jace'a, bo raczej nie będą chciały jej skrzywdzić, krzywdząc jej chłopaka. A co do wampirów zawsze można coś zrobić.

- Chcesz wydać ich na śmierć ? W dodatku tak okrutną ? Możliwe, że nigdy się nawet nie dowiemy gdzie są ich ciała, jeśli tak to zostawimy. Tak nie może być, bo Podziemie może zrobić bunt, a w dodatku - gdzie nasza przyzwoitość ? Magnus tak wiele razy nam pomagał, a my nie możemy się raz odwdzięczyć ? I nie, on rzadko brał zapłatę, a jak brał to chyba nigdy nie brał całej, a przynajmniej nie słyszałem o takim wypadku od ani jednej osoby. A Luke ? Zrobił Powstanie, które raczej ocaliło wam 16 lat temu skóry, pomagał nam od początku, a ty nawet nie pofatygujesz się choćby przez wzgląd, że był kiedyś Nefilim i jego siostra teraz zamknęła się na cały świat ?

- Jestem ciekawa co powiesz mi teraz o wampirze. - Przerwałam mu, patrząc w jego oczy.

- Zabił wampira, który pił krew z dzieci, a którego nawet nie tknęliście przez dziesiątki lat. Byłby lepszym Nefilim niż, jak widzę, większość z tych, którzy nimi są i wychwalają się tym pod niebiosa zapominając o ziemi - mruknął i wstał z fotela po czym wyszedł z gabinetu zostawiając mnie z ukrywaną przed wszystkimi rozterką i czarnymi myślami, które zaognione - nie dały mi nawet myśleć o innych sprawach.

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz