40. Po kim ma oczy?

660 22 0
                                    

Magnus

- Jaka demoniczna krew z jej szkatułki ? - zapytał Raphael, słysząc słowa Imogen, która stała pomiędzy naszymi łóżkami, mierząc nas wzrokiem. - Ona nie ma prawa jej trzymać... Co prawda czasami, podczas kłótni wyjeżdża z taką fiolką, ale najczęściej jest to po prostu kisiel, odpowiednio zafarbowany, a jeśli już krew to Pożeracza... A tą, którą sobie wstrzyknąłem mam z Nowego Yorku, z źródła, które jej by nigdy jej nie dostarczyło.

- W dodatku nie ma żadnej szkatułki. Ona jeśli ma biżuterię to trzyma ją w specjalnych szufladach w szafie. To bez sensu.

- Jocelyn powiedziała, że będziesz wiedzieć o co chodzi - mruknęła, a ja opadłem na poduszki tak gwałtownie, że Alec delikatnie złapał mnie na ramię pochylając się nade mną z troską wypisaną na twarzy.

- Nie mogłaś od razu o tym powiedzieć ? Jeśli on kazała to powiedzieć, to... Nie. Nie. Nie...

Zerwałem się z łóżka, szybko ubierając się. Ignorowałem resztki bólu oraz palące uczucie w klatce piersiowej. Clary. Tylko niej myślałem. Ona nie może tego zrobić. Nie może. Po prostu nie może. Nie może tak tego zakończyć.

- Co nie ? Magnus, co to wszystko znaczy ? - zapytał Alec, próbując mnie powstrzymać.

- Cóż, jeśli musisz wiedzieć, żeby mnie stąd wypuścić to powiem tak - jeśli zaraz czegoś nie zrobię to zaraz jej nie odzyskamy !

Alec już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy wszyscy usłyszeliśmy syk bólu zmieszany z hiszpańskim przekleństwem.

- Co ona zrobiła ? - zapytał wampir, podnosząc się z łóżka.

- Prawdopodobnie użyła czegoś co wcześniej wyjęła ze szkicownika... - mruknął Luke, próbując wstać, ale Cichy Brat położył mu dłoń na klatce piersiowej i zdecydowanym gestem nie pozwolił nawet podnieść się o milimetr.

Luke musi zostać. To samo Raphael. Nie wiemy jeszcze jakie skutki wywołała krew demona - powiedział Zachariasz. - Ty możesz iść, ale tylko pod opieką Alec'a. I masz zaraz potem tu przyjść. Masz za mało siły.

- Może i nie mam jej wiele, ale muszę jej pomóc.

Jace

Wszedłem do celi i usiadłem koło Clary. Rękawem jakoś wytarłem większość krwi z jej twarzy. Oddychała miarowo, to było najważniejsze. Żyła. Ująłem jej rękę i zacząłem kciukiem gładzić jej miękką, ale zimną w tej chwili skórę.

Nie chciała mnie widzieć, ale mnie zobaczy. Nie ma innego wyjścia. Mnie się nie zostawia, a z resztą - powinna wiedzieć, że jej nie zostawię. Nigdy.

Przełknąłem ślinę, zsuwając jej z palca sygnet. Był piękny, choć nie nowy. Miał jednak inną poważną wadę - był mały.

Zsunąłem swój i założyłem go jej - był trochę za duży, ale nie powinien spadać, raczej. Na tyle, na ile mogłem wsunąłem jej pierścień na palec. Już się ode mnie nie uwolni i jeśli to jej tego nie pokaże, to nie wiem co.

- Widzisz Clary ? Nie chciałaś mnie więcej widzieć, a ja tu takie rzeczy wyrabiam... Choć i tak bym je zrobił. Dla ciebie wszystko.

Przeczesałem jej rude włosy. Były tak miękkie, że jedwab był szorstki i twardy w porównaniu do nich. Kciukiem pogładziłem jej miękkie, usta, które swoją ciekawością, potrafiły sprawić, że zapominałem o wszystkim.

Nawet nie wiedziałem, kiedy się nad nią pochyliłem i złożyłem mały pocałunek na jej wargach. Trąciłem nosem jej nos. Dlaczego to się stało ? Dlaczego musimy być teraz w celi, a nie w naszym pokoju, leżąc koło siebie i rozmawiając o wszystkim i o niczym ?

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz