38. Wrócili

546 21 0
                                    

Jace

Stałem przed domem i będąc jakby we śnie słuchałem opowieści babci. Clary i Joceyn uśpiły cały dom, wymknęły się osobno po czym poturbowały moją babkę i grupkę Łowców, i uciekły oddać mu Kielich.

To było dla mnie surrealistyczne. Dla mnie, Simona, Izzy i Aleca to było jak niespodziewane, mocne uderzenie.

Jednak w tym wszystkim najgorsze było to, że one teraz będą mieć poważne kłopoty. Mogą zostać mało łaskawie osądzone przez Clave, a moja babka będzie miała bardzo mały wpływ na to wszystko, bo Clary jest moją dziewczyną. Dlaczego ona musiała tak to wszystko skomplikować ?

- Na pewno chcesz jechać ? - zapytała, patrząc na mnie.

- Nie musi jechać wojsko. Ona się podda. Nie jest niebezpieczna. Ona jest... Po prostu sobą.

- Zaatakowała Nefilim. Ona i jej matka. Poszły mu oddać Kielich. To nie wygląda dobrze w oczach Clave, które nie ufało jej tak bardzo, jakby się wydawało.

- Poszła ocalić członków rodziny. Jeśli jest to karygodne, to dlaczego ty nie zostałaś ukarana za ocalenie mnie ?

- Jace sam wiesz, że to nie jest takie proste, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Wszystko jest skomplikowane i możliwe, że zostaną lub już zostały podjęte złe działania, ale z naszego punktu widzenia to jest dobre. Zawsze ten, kto jest z boku i ocenia to przez pryzmat czasu widzi to inaczej, ale my to teraz widzimy inaczej.

- Jaki pryzmat czasu ? Ja i Alec mówiliśmy ci, że to złe posunięcie, będąc w tej samej sytuacji co ty, w tym samym czasie co ty... Choć nie. My jesteśmy w jeszcze cięższej sytuacji, bo osoby, które kochamy są z Valentinem, a ty zamiast myśleć, aby im pomóc chcesz wtrącić Clary do więzienia za udzielenie pomocy, ratunku tym, którzy go potrzebowali.

- Jace - zaczęła łagodnie, próbując położyć mi na ramieniu swoją dłoń, lecz ja cofnąłem się szybko, nawet nie pozwalając się jej dotknąć.

- Nie. Już kiedyś była o tym mowa, ale jeśli ty uważasz się za najmądrzejszą na tym świecie, że zjadłaś już wszystkie rozumy i nie wiem co jeszcze to nie mamy o czym mówić. Najwyraźniej już zapomniałaś jak to jest kochać kogoś tak jak ja kocham Clary, albo Alec Magnusa.

- Waż słowa - ostrzegła mnie, ale ja jedynie pokręciłem głową.

- Nie jesteś moją matką - syknąłem i odwróciłem się.

- Czy zawsze musisz wszystko zaogniać ? - zapytał Alec, patrząc na mnie.

- Jeśli ty coś zrobisz, ja na 99 % procent też to zrobię. To rola parabatai. Iść za tobą w ciemno.

- Albo za tobą - mruknął Alec i objął mnie ramieniem. - Nie damy jej skrzywdzić. Wiesz to ?

- To co my możemy, a to co się stanie to dwie różne sprawy.

- Chłopcy, zbieramy się - krzyknęła Izzy już z konia, patrząc to na nas, to na Simona, który musiał zostać pod strażą, gdyby Clary uciekła, co było niemożliwe.

- Jazda - mruknąłem, wsiadając na konia.

Clary

Valentine już odszedł, a ja dalej patrzyłam na Raphaela. Jak to, zepsuł się ?

- Raphael - szepnęłam, przytulając się do niego. - Odezwij się głupku !

- Clary... - zaczął Magnus cicho.

- Sekunda. On żyje... - wyszeptałam. - Ja to wiem.

- Clary, musisz...

- Nie ! - krzyknęłam, czując łzy na policzku. - On żyje. Ja to wiem... On tylko... On tylko jest głupkiem... Denerwującym, o wiele starszym bratem, który musi się skrzywdzić, żeby zwrócić na siebie uwagę... Jakby nie wiedział, że słowa działają cuda...

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz