21. To musiał być on

994 39 0
                                    

Jace

Miałem nadzieję, że Clary nadal śpi i nikt jej nie obudzi. Wymknąłem się niespostrzeżenie z domu, nie zostawiając żadnej wiadomości, gdzie idę ani kiedy wrócę wiec mogło to kiepsko wyglądać, gdyby się nagle obudziła, a mnie nie było obok i nikt nie wiedział, gdzie ja właściwie jestem, ani kiedy wyszedłem. Miałem przynajmniej tyle szczęścia, że "służbowy" dom babci był blisko Gard i szybkim marszem dotarłem tam w kilka minut.

Skierowałem się prosto do gabinetu babci, mijając Łowców, którzy nic nie mówili. Każdy był przyzwyczajony, że od małego mogłem iść do babki niezapowiedziany i nikt nie zatrzymywał mnie, no chyba, że sprawa, którą zajmowała się akurat była sprawą najwyższej wagi, ale zwykle w takich sytuacjach do jej gabinetu wchodził ktoś i mówił, że czekam w małym pokoju obok.

Przy drzwiach nikt nie stał, co mnie nie zdziwiło. Widocznie wszyscy szukali Valentine'a lub jego syna, jakiś poszlak, wskazówek, więc każda para rąk była potrzeba, zwłaszcza, że poszukiwania odbywały się na całym świecie. Usłyszałem głosy. Między innymi osoby, której szukałem. Zapukałem i wszedłem.

Wszyscy to jest Luke, Jocelyn, Tessa i moja babcia spojrzeli na mnie zdziwieni. Nie spodziewali się, że przyjdę po tak przygnębiającej nocy.

- Muszę porozmawiać z Jocelyn - powiedziałem, zanim zdążył się ktoś odezwać.

Rudowłosa kobieta spojrzała na mnie zaskoczona, po czym bez słowa wstała z miejsca i podeszła do mnie.

- To chodź - mruknęła.

Wyszliśmy na korytarz. Zamknęła za nami drzwi.

- Chodzi o brata Clary. Możemy porozmawiać na serio w cztery oczy ? - zapytałem.

- Ty znasz lepiej to miejsce. Zaprowadź gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać bez podsłuchiwania.

Skinąłem głową i zacząłem ją prowadzić do jedynego miejsca, o którym pomyślałem - do sali z gobelinami. Mało kto tak chodził. Moim zdaniem stworzono ją jedynie po to, aby mieć gdzie trzymać gobeliny, które były wywieszane podczas wspaniałych świąt i uroczystości.

Sala była spora, a wszystkie ściany obwieszone, więc runa podsłuchu wiele nie dawała, bo gruby materiał skutecznie wyciszał.

- Czy on tak może wyglądać ? Czy to może być rysunek przedstawiający Jonathana ? - zapytałem, wyjmując złożony rysunek Clary, który wcześniej wyrwałem z jej szkicownika.

- Tak i ona zabije cię za ten rysunek - mruknęła Jocelyn. - On miał jasne, prawie białe włosy po ojcu i demonicznie, czarne oczy. W dodatku był blady. Bardzo. Nie mógł się opalić. No i wrodził się w ojca... Może był mały, miał niecałe dwa latka, kiedy uciekłam, ale jestem pewna, że będzie miał jego rysy twarzy.

- Czy to możliwe, aby podszywał się pod kogoś, kogo znamy od lat ? - zapytałem, obawiając się odpowiedzi.

- Jace, o co chodzi dokładnie ?

- Sebastian Verlac. Ten z Paryża...

- Wiem o kogo ci chodzi. Chłodne powitanie mu sprawiłeś. Jemu i jego siostrze.

- Kiedy wróciliśmy do domu Clary zaczęła szukać tego rysunku i powiedziała, że Sebastian to może być jej brat, Jonathan. Powiedziałem, że to przypadek, że ta postać tak ją przypomina i to nie jest on, bo była cała przerażona, choć mogła tego nie okazywać. Kiedy zasnęła przyszedłem tu, bo jeśli to on, może jej zrobić niemałą krzywdę. Jest naprawdę blisko i...

- Ty wiesz, jak poważne oskarżenia wysuwasz ?

- Wiem, ale jakby wszystko pasuje. Jest prawie dwa lata starszy od Clary, ma bladą cerę i ciemne oczy.

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz