34. Chcesz iść dalej?

744 26 0
                                    

Jace

Zasłoniłem Clary przez pyłem, przez który jej oddech urywał się napadami kaszlu, który niemal dławił ją. Nie wiedziałem, czemu reaguje tak na to, ale również czułem, że ten pył nie jest zwykły. Cisnął się do moich oczu, utrudniając zobaczenie czegokolwiek, piekł odsłoniętą skórę i przeszkadzał mi w oddychaniu, ale nie tak bardzo jak jej.

Czułem jej ciało zwinięte pode mną, jej oddech uderzał ciepłem w moją klatkę piersiową, gdyż materiałem mojej koszulki zasłoniła sobie drogi oddechowe. Próbowałem namacać swoją stelę, aby odnowić jej irtaze, które może pomogłoby jej normalnie oddychać, ale wyglądało na to, że gdzieś ją zgubiłem, albo w pyle straciłem czucie w palcach i nie mogłem nawet poczuć wzorów na steli.

Przytuliłem ją do siebie jeszcze bardziej, kiedy zauważyłem, że ilość tumanów pyłu zwiększa się. Przez chwilę myślałem już, że beżowa chmura, paląca moją skórę, a jej drogi oddechowe już nie opadnie. Na nasze szczęście po kolejnych dłużących się sekundach wszystko opadło, sprawiając, że okolica wyglądała trochę jak beżowa pustynia.

- Już możesz oddychać normalnie ? - zapytałem, strząsając z jej włosów pył.

- Lepiej... Chodźmy stąd... Gdzie koń ?

- Pewnie odbiegł kiedy wszystko zaczęło się walić... Chodź. Musimy stąd iść... Ten pył jest dla ciebie groźny...

- A dla ciebie niby nie ? Poparzył cię - stwierdziła, a ja spojrzałem na ramiona i dłonie.

Były czerwone, miejscami pokryte strupami.

- Na twarzy też to masz. Tu i tu - dotknęła mojej szczęki, a później łuku brwiowego. - Muszę cię opatrzyć...

- A ty i twoje płuca ? Drogi oddechowe nie pieką ?

- Chodź - zarządziła powoli idąc, aby nie wzburzyć tajemniczego pyłu.

Kiedy zostawiliśmy za plecami resztki willi i obszar działania pyłu zawołałem konia, który po kilku nawoływaniach wybiegł z małego zagajnika pokryty pyłem.

- Pięknie... Niedaleko jest strumień. Miejmy nadzieję, że pył tam się nie dostał. Musimy zmyć i z niego, i z siebie, i z naszych rzeczy to paskudztwo.

- Mhm - mruknęła, słaniając się na nogach.

- Clary. - Wziąłem ją w ramiona.

Miała chrapliwy oddech. Czyżby pył osiadł w jej nozdrzach ? Albo co gorsza - w płucach ?

Przegryzłem wargę. Od nowa zacząłem szukać steli. Kiedy w końcu ją namierzyłem zacząłem wypalać nowe irtaze na jej gardle. Rozchyliła wargi i oddychała ustami, patrząc na mnie.

- Przepraszam - wymruczała.

- Spokojnie. Już idziemy do wody.

Gwizdnąłem na konia, który skubał trawę i zacząłem iść w stronę strumienia. Po chwili usłyszałem już plusk wody. Koń zerwał się i nim zdążyłem zareagować pobiegł do wody. Kiedy do niej dotarłem zobaczyłem jak łapczywie pije wodę z krystalicznie czystej wody. Położyłem delikatnie rudowłosą przy wodzie. Zanurzyłem dłonie, które dalej mnie piekły i patrzyłem, jak pył całkowicie znika w wodzie, zostawiając małe strupy. Nabrałem wody w czyste dłonie i delikatnie opłukałem twarz Clary, żeby ją trochę przebudzić.

- Zanurz głowę. Nie jest zbyt zimna, spokojnie. Przypomina wodę w basenie, ale bez chloru.

Bez słowa przysunęła się do wody po czym zanurzyła delikatnie twarz. Zobaczyłem bąbelki powietrza, które wypuściła z płuc. Drobne, przypominające piach drobinki uniosły się na powierzchnię, po czym zniknęły w toni. Clary wynurzyła się, głęboko oddychając.

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz