20. Nie mogę tego tak zostawić

1K 42 0
                                    

Jace

Kiedy wyszliśmy z Miasta Kości Clary spojrzała na nagrobki. Przesunęła po nich wzrokiem. Nagle łza popłynęła po jej policzku.

- Clary, co jest ? - zapytałem, obejmując ją. Tak bardzo nie lubiłem, kiedy płakała. Gdy widziałem jej łzy czułem, jakby coś rwało moje serce.

- Tam - wyszeptała, wskazując mi nagrobek.

Spojrzałem na niego, tak jak wszyscy. Zobaczyłem napis. "Granwille i Adele Fairchild" oraz mało widoczne daty ich urodzin i śmierci, ale zaraz pod nimi zobaczyłem imię i nazwisko jej matki z obiema datami. Zamarłem, gdyż nikt nie myślał nawet tego poprawić, choć było jasne, że kobieta żyje. Jednak największy ból poczułem, widząc trupią czaszkę dziecka i napis "Jonathan Christopher Morgenstern, jej syn".

- Trzeba to usunąć - powiedziała i zanim ktoś zareagował podeszła do nagrobka i szybko wypaliła na nim dwie runy.

Jedną żałobną tuż przy imionach jej dziadków i drugą, nieznaną mi, która jednak szybko zniknęła, zamazując nazwisko jej brata i datę "niby śmierci" jej matki, która w rzeczywistości była datą jej zaginięcia, a właściwie jej, Luke'a oraz nienarodzonej Clary.

- Jak ? - zapytał Alec, patrząc na jakby odnowioną, gładką tabliczkę.

- On nigdy nie będzie zapisany - wyszeptała. - Nie ten demon.

- A twój brat ? - zapytała Jocelyn, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Opłakuj brata, nie demona... Ale co tabliczki masz rację. To nazwisko nie powinno być obok ofiar osoby, która je nosiła - wymruczała i wyjęła z dłoni Clary stelę, po czym sama nakreśliła runę żałobną. - No dobrze, chodźmy. Jesteśmy tam potrzebni bardziej niż na cmentarzu - powiedziała, a ja poczułem niezwykłą siłę, bijącą od tej kobiety.

Potrafiła stać nad grobem własnych rodziców, których nawet nie mogła pogrzebać, gdyż uciekała przed mężem i innymi Nefilim, i nawet nie uroniła łzy.

Izzy

- Sebastian, Sara - powiedziałam, kiedy rodzeństwo wyszło z Portalu.

Kiedy ich zobaczyłam pomyślałam, że własnie się zaczęło. Koniec sielanki w Idrisie.

Chłopak o ciemnych oczach i ciemnych włosach, za to z bladą cerą uśmiechnął się do mnie czarująco, za to jego siostra pomachała delikatnie, samymi palcami w kierunku Simona, który własnie szedł do mnie.

Kiedy oni przestaną ? Przysięgam, byli jak chytre króliki. Oboje lubili podrywać i byli rozwięźli bardziej niż ja i Jace, ale oboje mieli zasadniczą wadę - robili to dla korzyści typu zbliżenie się do wpływowej rodziny, podniesienie swojej pozycji.

Oboje byli wielce urażeni, gdyż po śmierci ich rodziców Instytut w Paryżu stracił znacząco i teraz próbowali zawojować Świat Nefilim, aby w końcu przestano tak traktować jeden z najstarszych Instytutów.

- Isabelle - powiedział spokojnie Sebastian i delikatnie ucałował moją dłoń.

- Powiedź mi kochana, co to za przystojniak przyszedł tu - odezwała się Sara, uśmiechając się do MOJEGO chłopaka i patrząc na niego jak na nową zdobycz.

- Simon Lewis, mój chłopak - powiedziałam, kładąc ramię na jego ramieniu i przytulając się do niego, jednocześnie patrząc, jak jej mina zmienia się, czując, iż już na wstępie odniosła porażkę.

- Hej. Wy to pewnie Sebastian i Sara Verlac. Miło mi was poznać - powiedział z uśmiechem, choć wiedziałam, że był to sztuczny uśmiech.

- Witaj - powiedział Sebastian i uścisnęli sobie dłonie.

Historia pewnej ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz