1

6.4K 240 92
                                    

Był zimny, pochmurny, jesienny dzień. Alec obudził się jak zwykle bardzo wcześnie.
Smutnym wzrokiem spojrzał w okno. Zamyślił się...

Z dnia na dzień jego nastrój ulegał pogorszeniu. Sam przed sobą nie chciał przyznać, co było tego powodem.
Jego myśli swobodnie wędrowały wciąż ku jednemu... Nie chcąc sobie pozwolić na kolejny przypływ wszechogarniającej go pustki, otrząsnął się szybko z zamyślenia i poszedł pod prysznic.

Gorąca woda i kojący jej szum, pozwolił mu na chwile oderwać się od dręczących go od dłuższego czasu myśli.

Wyszedł spod prysznica i wciąż osuszając włosy ręcznikiem, spojrzał na swoje odbicie w lustrze.

Ogarnął go nieopisany ból... Serce przeszył lodowaty palec strachu...

Co się stanie? - pomyślał — kiedy rodzice dowiedzą się, że nie jestem taki, o jakim synu zawsze marzyli?

Zawsze starał się być najlepszy we wszystkim, co robił, by nie zawieść rodziców.
Jako najstarszy z rodzeństwa czuł na sobie presję. Wiedział, że jako Nocny Łowca jest jednym z lepszych wojowników swojego pokolenia, do treningów i nauki przykładał ogromną wagę. Nic nie było w stanie zakłócić porządku jego dnia... Nie odpuszczał sobie treningów nawet w weekendy, kiedy to rodzice przymykali oko, pozwalając trójce swoich dzieci odrobinę odetchnąć.

Wiedzieli, że życie Nocnych Łowców nie jest łatwe, wręcz przeciwnie jest pełne niebezpieczeństw, a co za tym idzie, wielu nocnych łowców żyje bardzo krótko...

Myśli Aleca powędrowały mimochodem w stronę jego rodzeństwa.

Izabelle była dwa lata od niego młodsza. Piękna, ciemnooka i ciemnowłosa osiemnastoletnia dziewczyna.
W przeciwieństwie do niego podchodziła do życia lekko, korzystając z niego i bawiąc się na całego. Trochę jej tego zazdrościł.

Z kolei Jace ich przyrodni brat był typem lekkoducha. Uważał się za ósmy cud świata i swoja niezwykłą charyzmą przyciągał do siebie ludzi. Zwykle kręcił się wokół niego wianuszek dziewcząt, czekających tylko by ten uraczył je choćby spojrzeniem.

Błądząc myślami, spojrzał ponownie w swoje odbicie. Zauważył lekkie rumieńce na swojej twarzy. Zgromił sam siebie mrocznym spojrzeniem i przeklął się w duchu, wiedząc, co jest tego przyczyną.

Nie spojrzawszy już ponownie w lustro, wyszedł pospiesznie z łazienki. Ubrał się w to, co akurat trafiło mu w ręce i z miną cierpiętnika udał się na śniadanie.

***

Alec stal chwile pod drzwiami do kuchni słuchając wesołych głosów Izabelle i Jace.

Rozmawiali jak zwykle o wszystkim i o niczym, przekomarzając się przy tym. Jakże zazdrościł im tej umiejętności. Sam już nie potrafił śmiać się z bzdur.

Zbudował wokół siebie mur i starał się nikogo do siebie nie dopuszczać, by nikt nie poznał o nim prawdy i nie znienawidził go, tak jak on sam siebie nienawidzi.
Po chwili stwierdził ze starczy już stania pod drzwiami i trzeba się zderzyć z rzeczywistością. Pchnął je lekko i wszedł cicho do środka, licząc na to, że nikt nie zwróci zbytniej uwagi na jego nagłe pojawienie się.

Nie wysilił się nawet na tyle, by się przywitać. Usiadł za stołem, nalał sobie kawy i w ciszy chciał ją wypić. Apetytu od dłuższego czasu już nie miał i jeść nie miał zamiaru.
Rodzeństwo nawet nie zauważyło jego pojawienia się, tak przynajmniej pomyślał Alec. Niestety dla niego nie była to prawda.

- Coś ty znowu taki naburmuszony? - zapytał Jace, nie spoglądając nawet na brata. - Czyżbyś znowu wstał lewa noga? Czy po prostu uświadomiłeś sobie, że nigdy nie będziesz tak dobry w walce, jak ja?- zapytał z ironią niezwykle dumny z siebie.

Przemiana anioła (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz