25

2.7K 171 49
                                    

Gdy Magnus był już o krok od zalania się łzami z powodu pierwszej w swoim życiu porażki; nigdy wcześniej nie zdążyło mu się, by ktoś nie pojawił się na randce, usłyszał pukanie do drzwi. Nadzieja na nowo wypełniła jego serce. Jednak znikła tak samo szybko, jak się pojawiła. W progu mieszkania nie zastał tego, kogo oczekiwał, w zamian zobaczył siostrę ukochanego.

- Ach to ty – westchnął, nie ukrywając swojego zawiedzenia – co cię sprowadza o tej porze?

Dziewczyna weszła do loftu. Jej stan zdradzał, że musiała biec, zmierzwione włosy i urywany szybki oddech były tego dowodem. Zamknęła za sobą drzwi i szybkim krokiem zbliżyła się do Bane'a, który zdążył już przejść do salonu. Gdy się odwrócił, niespodziewanie zarzuciła mu ręce na szyje i z zachłannością wpiła się w jego wargi.
Mężczyzna próbował się wyswobodzić z jej uścisku, nie spodziewał się takiego zachowania z jej strony.

- Co ty robisz!? – krzyknął, gdy w końcu przerwała pocałunek, którego on nie odwzajemnił – czy ty zdajesz sobie sprawę, co pomyślałby Aleksander gdyby się o tym dowiedział?!

Był zły, właściwie to był wściekły. Nie miał pojęcia, co kierowało dziewczyną. Zawsze wyraźnie okazywał, kto z tego rodzeństwa jest obiektem jego zainteresowania.
Ona jednak nie odpowiedziała, zamiast tego wtuliła się bardziej.

- Isabelle! – zawołał, jednocześnie próbując wydostać się z jej objęć.

- Isabelle? – powtórzyła za nim głucho, jej zamroczone po pocałunku oczy nabrały ostrości, zaśmiała się i w końcu odsunęła - przepraszam za to.

Czarownik był skołowany, a uczucie to nie ustąpiło kiedy odeszła na kilka kroków, wyjęła stelę i przesunęła nią nad nadgarstkiem, ujawniając runę.

Magnus patrzył na to coraz bardziej zdziwiony.
Nagle obraz dziewczyny zaczął się rozmywać, powietrze wokół niej falowało, a po kilku sekundach na jej miejscu stał Alexander z szerokim uśmiechem na ustach.
Bane patrzył na niego z wyrzutem

- Po co to było? – zapytał, a w jego głowie pojawiła się myśl, że może chłopak sprawdzał w ten sposób jego lojalność.

- Wybacz, to – machnął nieskładnie rękoma, pokazując na siebie – to był jedyny sposób, bym mógł tu dzisiaj być, a gdy cię zobaczyłem, zapomniałem się i dlatego tak wyszło – odparł zmieszany.

- Nie rozumiem – Magnus podrapał się po głowie – dlaczego nie mogłeś przyjść normalnie?

- To długa historia – Alec nie chciał zagłębiać się w szczegóły, by nie marnować cennego czasu – po powrocie od ciebie zostałem aresztowany, właściwie to nadal tak jakby jestem w areszcie.

Bane uniósł brwi zdziwiony.

- Jak to?

- Moje miejsce zajęła Isabelle, nie chciała dopuścić, by matka zniszczyła mi naszą pierwszą randkę – odparł spuszczając wzrok.

- Chyba nadal nie rozumiem. Dlaczego jesteś w areszcie? Chyba nie przeze mnie? Jak do tego doszło? – dociekał czarownik.

- Po części przez ciebie - gdy dostrzegł zdziwioną minę mężczyzny, pospieszył z wyjaśnieniami – gdy dowiedziałem się, że jesteś ranny, opuściłem instytut pomimo zakazu. Dostałem za to czterdzieści osiem godzin.

- To rozumiem, chociaż nie... nie rozumiem... Eh ci Łowcy i ich dziwne prawa – westchnął pod nosem – według moich obliczeń kara już powinna się zakończyć, dlaczego zatem mówisz, że nadal jesteś zamknięty.

Alec spojrzał na niego, oczy zdradzały, szalejące w jego wnętrzu emocje. Nie chciał mówić o ślubie. Nie wiedział, jak Magnus by na to zareagował, a nie chciał jeszcze bardziej psuć nastroju.

- Hmm matka chce mnie wyleczyć z fanaberii – odparł z wyraźnym smutkiem w głosie.

- Chcesz o tym porozmawiać? – zapytał, wyczuwając nastrój czarnowłosego.

Chłopak streścił mu rozmowę z matką, pomijając oczywiście temat ślubu.

- Jedno mnie zastanawia dlaczego powiedziałeś jej o swojej orientacji w tak niedogodnym momencie – zapytał wyraźnie poruszony Bane.

Alec zdawał sobie sprawę, że pominiecie istotnego szczegółu, może wydać się kociookiemu podejrzane, jednak teraz gdy już to zataił, wydawało mu się niewłaściwe do tego wracać.

- Wprowadziła mnie z równowagi i... tak jakiś wyszło – odparł pospiesznie – szkoda trwonić czas na coś, na co nie mamy wpływu. Tym bardziej że nie mam go wiele, Izzy nie może w nieskończoność siedzieć za mnie za kratami.

Magnus zaśmiał się.

- Jest nadzieja w nowym pokoleniu Nocnych Łowców. Zmiana postaci... – zamruczał i z niedowierzaniem pokręcił głową – nie przejrzałem iluzji. Chyba się starzeję – dodał już sam do siebie.

- Alexandrze zapraszam na kolację - odparł z uśmiechem na ustach.

Chwycił go za dłoń, splatając ich palce i zaprowadził do stołu. Odsunął dla niego krzesło, dostojnym gestem zaprosił do zajęcia miejsca.
Jedli w ciszy wpatrując się w siebie. Specjalnie dla Aleca Magnus zdjął zaklęcie maskujące. Wiedział, że chłopak jest oczarowany widokiem jego prawdziwych oczu.
Nie ukrywał, jak bardzo mu to schlebiało.

Gdy skończyli danie główne, a czarownik za pomocą magii podał deser, oczy czarnowłosego zalśniły tajemniczym blaskiem, coś na pograniczu pożądania mieszającym się z rozkoszą.
Kiedy wziął pierwszy kęs do ust i zamruczał z aprobatą, Magnus poczuł dziwne ukłucie w żołądku.
Był zazdrosny o to cholerne tiramisu!

Z ulgą przyjął fakt, że talerz chłopaka opustoszał w zastraszającym tempie.

- Masz może jeszcze ? – zapytał nieśmiało.

- Niestety nie – odparł nie do końca zgodnie z prawdą.
Gdyby chciał, wszystkie tiramisu świata byłyby w jego zasięgu. Nie chciał dzielić się uwagą Anioła z jakimś głupim ciastem.

- Szkoda – odparł smętnie, lecz jego oczy błyszczały, jak psotne chochliki.

Jego brak doświadczenia w randkowaniu nie był przeszkodą w tym, by wiedzieć, że teraz zacznie się najlepszy moment spotkania. Liczył na spędzenie reszty czasu w objęciach czarownika, może nawet kilka pocałunków, gdyż ten jeden w dodatku nieodwzajemniony w ciele własnej siostry rozbudził w nim rządzę posiadania ust Magnusa na własność.

- Może się napijemy ? – zapytał mag i nie czekając na odpowiedź, już nalewał biały trunek do kieliszków. – To Château d'Yquem – powiedział, podając naczynie Alecowi, jednocześnie prowadząc go w stronę kanapy - tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty to doskonały rocznik doceniony przez wielu krytyków i koneserów ma wielki potencjał i jest godny podziwu. Kwasowość, struktura i czystość smaku jest perfekcyjna. Palone orzechy zmieszane z Crème brûlée, ziarnami wanilii, miodem i brzoskwiniami tworzą doskonały styl. Sztuka w butelce – mówił, patrząc na chłopaka, który po wzięciu pierwszego łyka skrzywił się nieznaczne.

- Nie smakuje ci? – zapytał zdziwiony.

Ciemnowłosy speszył się.

- Tak... Nie... To znaczy... – Bane zerkał na niego rozbawiony – Ja... nie przywykłem do alkoholu, w zasadzie nie piję... Muszę przyzwyczaić się do tego smaku – odparł, zbliżając ponownie naczynie do ust.

Magnus wpatrywał się w chłopaka, który nieudolnie próbował maskować skrzywienie po każdym kolejnym łyku napoju.

Przemiana anioła (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz