8

3.4K 200 22
                                    

Minęło kilka dni od niespodziewanego noclegu u czarownika.

Pomimo że Alec go listownie przeprosił za swoje zachowanie i dostał wiadomość, że Bane mu wybaczył, chłopak cały czas czuł się nieswojo.

Częściowo z poczucia winy spowodowanego zranieniem Magnusa, ale głównie z powodu tego, że w końcu przejrzał na oczy. Instytutu nie traktował już jak domu, obowiązki i zobowiązania wobec Clave wydawały mu się śmieszne, a rodzina... z tym było najgorzej, mógłby znieść wszystko, gdyby miał za sobą kochające osoby. Na rodziców już od dawna nie liczył, zresztą nigdy nie okazywali mu miłości, oczekiwali tylko bezwzględnego posłuszeństwa.
A rodzeństwo, to go bolało najbardziej, po wydarzeniach w lofcie czarownika wiedział, że i na nich nie może liczyć.

O ile po Jace'ie mógł się tego spodziewać, tak myśl o tym, że Izzy zostawiła go nieprzytomnego, u ledwo co poznanego czarownika, powodowało krwawienie jego już i tak nadwerężonego serca.

Postanowił poświęcić się jeszcze bardziej treningom i jak tylko pojawi się okazja zniknąć.
Nie miał zamiaru przejąć instytutu. Tak samo, jak nie miał ochoty, żyć pod jednym dachem z ludźmi, na których nie może liczyć.

Jeśli wcześniej myślał, że jest osamotniony, to się bardzo mylił, w jego serce i umysł wdarła się przerażająca pustka, czarna otchłań, która go pochłaniała, a z czego sam nie zdawał sobie sprawy... Do czasu.

***

Lightwood siedział właśnie jak co rano w kuchni, z nieodzownym kubkiem kawy w ręce.
Rozkoszował się jej gorzkim smakiem. Czuł, jak kofeina powoli rozbudza jego zaspane ciało.

Przyglądał się z zaciekawieniem, śladom pęknięć na ścianie, gdy do pomieszczenia weszła siostra.

Niby nic nadzwyczajnego, w końcu też tutaj mieszkała. Ale ona zaczęła opowiadać o czymś, na czym Alec w ogóle nie mógł się skupić, tak jakby sytuacja sprzed tygodnia nie miała miejsca, ba ona przez cały ten czas nie zamieniła z nim nawet słowa.

- Jesteś samolubną ignorantką! – przerwał jej w końcu brat, kiedy udało mu się wyjść z szoku.

- Ale o co ci chodzi? – zapytała, niewinnie spoglądając na brata, ze ogromnym zdziwieniem wypisanym na twarzy.

- O co mi chodzi?! – Alec nie próbował nawet nad sobą panować- łamałem przez was prawo w imię czego? Tego, że mnie wykorzystaliście, perfidnie i chamsko. A potem nieprzytomnego zostaliście u obcej osoby! Co z ciebie za siostra?! – z satysfakcją zauważył łzy w oczach dziewczyny – jeśli tak mnie traktujesz, to od dziś nie mam siostry- wrzasnął.

- Ale to nie tak jak myślisz- próbowała się bronić – zresztą on powiedział, że się tobą zajmie.

- Czy ty słyszysz, co ty mówisz? Rodzona siostra zostawiła mnie na pastwę podziemnego, bo jej powiedział, że się mną zajmie, zabawne...
A co by było, jakby mnie zabił? Co byś wtedy powiedziała rodzicom? Znowu byście wymyślili z Jace'em, zgrabną historyjkę, byleby się oczyścić? Mam już dość krycia was i waszych wyskoków - łzy które do tej pory szkliły się w oczach dziewczyny, znalazły w końcu ujście i spłynęły na jej policzki.
Alec patrzył na nie, ale po raz pierwszy w swoim życiu nie poczuł przymusu otarcia ich i pocieszania siostry.
Sam był zaskoczony, kiedy zdał sobie sprawę, że jest z tego powodu zadowolony.

Dziewczyna, otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale czarnowłosy przerwał jej, zanim cokolwiek zdążyła zrobić.

- Nie przerywaj mi kiedy mówię, choć raz do cholery wysłuchaj co mam do powiedzenia, bo mnie chyba rozniesie! – wziął kilka uspokajających oddechów, trochę się dzięki temu wyciszył, jednak pociemniałe ze złości oczy nadal ciskały gromy.

Gdyby wzrok mógł zabijać- pomyślała Izzy- leżałabym tu trupem. Błagam, niech on na mnie tak nie patrzy. Niech mnie uderzy, zrani, cokolwiek byle by już tak nie patrzył. – dziewczyna wierciła się niespokojnie na krześle, nie mogąc znieść spojrzenia brata.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, co by było jakby wyszło na jaw, że opuściłem instytut na całą noc, zostaliście bez opieki, do tego brałem udział w jakimś zaklęciu, a po wszystkim padłem nieprzytomny w mieszkaniu czarownika, gdzie tak po prostu mnie zostawiliście, bo ważniejsza była Clary i jej wspomnienia?

- To bardzo ciekawe co mówisz, listę przewinień sam już przytoczyłeś, porozmawiamy o tym później, teraz czekam na raporty.

Alec pobladł, gdyby nie trzymał się oparcia krzesła, pewnie upadłby na podłogę, bo nogi zrobiły mu się jak z waty, gdy tylko usłyszał znajomy głos.

Z wielkim wysiłkiem przełknął ślinę.

- Tak, matko – powiedział tylko, i jedyne co w tym momencie podniosło go na duchu, to widok zapłakanych, przerażonych oczu siostry.

***

Alec wyszedł z gabinetu matki zbulwersowany. Właściwie to była furia.

Miał ochotę coś rozwalić, a najlepiej kogoś. Chciał się wyżyć, rozpierała go wszechogarniająca wściekłość.

Tylko siłą woli dotarł do swojego pokoju, nikogo po drodze nie zabijając.

Po zamknięciu drzwi do swojej oazy oparł się o ścianę, ciężko oddychając.

Nagle zrobiło mu się słabo, osunął się na podłogę. Furia zamieniła się w bezsilność.

Nie mógł uwierzyć w to, co przed kilkoma minutami wydarzyło się w gabinecie.
Na rozmowę z matką szedł z duszą na ramieniu. 

Przemiana anioła (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz