5

3.7K 182 28
                                    

Przebudzenie było dla Magnusa niesamowicie ciężkim przeżyciem.

Ból, który niemiłosiernie przeszywał jego głowę, nawet przy próbie zaczerpnięcia głębszego oddechu, rozsadzał jego mózg w drobny mak. Nie pozwalał zebrać myśli, otworzyć oczu, ani nawet drgnąć ciałem nie powodując przy tym agonalnego stanu.

Bane leżał tak, już od dłuższego czasu, starając się zapanować nad chaosem w głowie i ciele.

Próbował się uleczyć magią, ale nie dał rady. Wyzwalanie magii było tak głośne, że niemal eksplodowała mu czaszka.

Postanowił poczekać, w końcu prędzej czy później kac sam minie, liczył tylko na to, że wcześniej nie umrze.

***

2 godziny później

Czarownik nadal nie odważył się otworzyć oczu. Bał się, co promienie słońca mogą uczynić z jego spustoszały mózgiem.

Usłyszał jednak dźwięk otwieranych drzwi i mimowolnie uniósł się lekko, by zaraz ze skowytem bólu opaść w poduszki.

- Obudziłeś się już? Ty pijacka mordo? – Ragnor nie bawił się w uprzejmości. Zdanie to wypowiedział tak głośno, jak tylko potrafił, z nieukrywana satysfakcją patrząc na grymas bólu, który pojawił się na twarzy przyjaciela.

- Tak — odparł Bane drżącym głosem. - Co ty robisz w moim mieszkaniu? I dlaczego tak głośno oddychasz?!

Zielono skóry zaśmiał się tubalnie, przyprawiając Magnusa o kolejna fale bólu.

- Ty ćwoku nawet nie wiesz, gdzie jesteś? Schlałeś się wczoraj jak świnia. Wpadłeś do Catariny przez portal, ranny, jęcząc o jakiś błękitnych oczach. Padłeś na kanapę i zaliczyłeś zgon — pokrótce streścił przebieg ostatniego wieczora. – Cuchniesz gorzelnią, a wyglądasz jak sterta guana.

Bane jęknął cicho. Ból nie ustępował, ale pomału zaczęły napływać do niego wspomnienia z poprzedniego wieczora.

- Byłem w Pandemonium. Wypiłem kilka drinków — w tym momencie przerwał mu niemal histeryczny śmiech.

- A to dobre... Kilka drinków hehehe i dlatego musiałem sprzątać po Tobie rzy....

- Nie kończ! - wykrzyknął Magnus, posyłając kolejna fale bólu do umęczonego mózgu — wystarczy, już, że czuję się podle niemusze znać szczegółów.

- Ty może nie... ale Rafael będzie miał ubaw – odparował Ragnor,

Bane syknął cicho, ale nic już nie powiedział, nie chciał stracić resztki godności, która mu pozostała.

- Idź pod prysznic, bo tego zapachu nie da się znieść i chodź na śniadanie - powiedział Ragnor i zaraz zniknął za drzwiami.

Magnus z trudem wstał z łóżka i udał się do łazienki.

Spojrzał w lustro zszokowany. Włosy wyglądały, jakby wybuchł w nich granat, oczy przekrwione i spuchnięte, makijaż rozmazany po całej twarzy wymieszany z czymś czerwonym. Czarownik z niedowierzaniem spoglądał na siebie. Czy to krew?
Na to wygląda, ale nie mógł namierzyć źródła krwawienia. Pewnie Catarina mnie uleczyła – pomyślał.

Wszedł pod prysznic. Gorąca woda dała mu niewielkie ukojenie, pozwalając napiętym mięśniom na rozluźnienie. Po chwili popłynęły wspomnienia. Klub...trójka łowców... Rozmowa o czymś... O czymś ważnym, ale nie pamiętał o czym... Otwarcie portalu... Szarpniecie za rękę... Pieczenie w skroni i ... Oh... na to wspomnienie ugięły się pod Magnusem kolana.

Przemiana anioła (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz