26

3.2K 175 27
                                        







Magnus był od kilku dni pogrążony w intensywnej pracy.
Poszukiwania Valentina rozszerzone do niebotycznych rozmiarów nie przynosiły efektu. Już niemal każdy czarownik, jak i niezliczona rzesza znajomych Bane'a otrzymał od niego ognistą wiadomość na ten temat.
Liczył, że rozciągnięta na wszystkie kontynenty siatka kontaktów przyniesie oczekiwany skutek.
Próżne były jego nadzieje, gdyż kiedy zaczęła napływać zwrotna korespondencja, omal nie powodując przy tym pożaru, stracił wszelką nadzieję na szybkie rozwiązanie sprawy.

Po Valentinie ślad zaginął, Bane widział tylko trzy możliwości takiego obrotu sprawy, albo Łowca zniknął w innym wymiarze, udał się do Edomu, lub co według niego było najbardziej prawdopodobne, w jakiś sposób schronił w Idrysie. Tylko stamtąd nie miał żadnych wieści i im dłużej nad tym myślał, tym bardziej był przekonany o słuszności swoich racji.

Zbyt zajęty odbieraniem wciąż pojawiających się ognistych wiadomości, nie zauważył pojawienia się przyjaciela. Dopiero chrząkniecie, zwróciło jego uwagę.

- Witaj Rafaelu, co cię do mnie sprowadza? – zapytał słabym od zmęczenia i zrezygnowania głosem.

- Camille Belcourt wróciła – odparł spokojnym tonem.

- Mamy teraz większe problemy – rzekł szybko Magnus, lecz wyraz jego twarzy zdradzał, że nie jest z tego powodu zadowolony – dopóki będzie się trzymać z daleka, nie mam zamiaru narażać się na jej widok.

- Poniekąd obie te sprawy się łączą. Chodzą pogłoski, że ona współpracuje z Valentinem – mówił, nadal nie wyrażając emocji – podobno wróciła, by odzyskać klan nowojorski, na którego czele jakby nie było, stoję. Znasz ją... Więc myślę, że to nasze ostatnie spotkanie. Ja nie odpuszczę tak łatwo, będzie musiała mnie zabić.

Magnus patrzył na mężczyznę, a przez jego twarz przewinął się wachlarz uczuć od bólu przez niedowierzanie po determinację.

- Rafaelu wiesz, że jesteś dla mnie jak syn, nie pozwolę cię skrzywdzić – zapewnił go bez wahania – co do Valentina to wątpię, by nawiązał współpracę z kimś z podziemia, a już na pewno nie z niestabilną psychicznie wampirzycą.

- Nie o siebie się martwię przyjacielu. Miałeś się ukrywać, a tymczasem ujawniłeś się przez te nieustanne listy, które swoją drogą właśnie podpaliły ci firankę, skąd pewność, że jeden z nich nie trafił do zdrajcy – zapytał autentycznie zmartwiony.

- Wiesz doskonale, że nie miałem wyboru. Jednak teraz będę przygotowany, nie dam się już zaskoczyć. A gdy zajdzie taka potrzeba jestem gotów prosić o pomoc...wiesz kogo – Rafael zrezygnowany pokręcił głową, Magnus tymczasem pstryknięciem palców ugasił rozprzestrzeniający się ogień.

- Jego pomoc może być bardzo kosztowna, ale zrobisz, co uznasz za słuszne – nie miał zamiaru drążyć tego tematu, za długo się znali, wiedział, że w tym starciu nie wygra, a Bane, tak czy inaczej, postawi na swoim – Wracając do Camille, uważam, że ona nie odpuści i prędzej czy później pojawi się u ciebie.

- Jestem na to gotowy. Minęło już wiele czasu, pora wyjaśnić sobie pewne kwestie – odparł lecz w głębi siebie wiedział, że to będzie najtrudniejsza rozmowa w jego życiu. Nie, żeby coś jeszcze do niej czuł, bo to uczucie wyparł lata temu, zresztą i tak nie umywało się do emocji, które wywoływał w nim Alexander, jednak kobieta znała go doskonale i potrafiła to wykorzystać, to rodziło w nim obawy – Poza tym nie sądzę, by w jej interesie leżało zniszczenie mnie.

- Obyś się nie mylił – z nadzieją odparł wampir – pójdę już, muszę się przygotować na bitwę – nim skończył zdanie, już go nie było. Tak jakby nigdy nie pojawił się w pomieszczeniu.

Bane westchnął głęboko, nic nie szło po jego myśli.
Brak efektów obławy, pojawienie się Camille, a do tego brak kontaktu z Alexandrem dawał mu się we znaki.
Przeszedł do salonu, usiadł na fotelu przy kominku. Z pełną świadomością wybrał to miejsce. Ten mebel szczególnie ulubił czarnowłosy, rościł sobie do niego prawo, o czym z rozbawieniem poinformowała go Catarina. Od tamtej pory przesiadywał tam nieustannie, mając wrażenie, że czuje zapach łowcy, albo jego oszalały mózg płatał mu figle.

Przemiana anioła (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz