31

2.3K 147 34
                                    

Witam.

Pomalu zbliżamy sie do końca tego opowiadania.
Nie potrafie powiedzieć ile jeszcze rozdziałów się pojawi, przewiduję dwa maksymalnie trzy, plus epilog.

Zachęcam do czytania. Ja osobiście co jest dość dziwne jestem z tego rozdziału wyjątkowo zadowolona.

Pozdrawiam 😘

Szli wsparci o siebie, potykając i przywracając raz za razem.
Obu brakowało już sił.
Wampir w zastraszającym tempie tracił krew z powodu licznych obrażeń.
Najgorsza i zarazem najobficiej cieknąca, była głęboka rana na jego szyi. Tylko cudem był jeszcze wśród żywych.

Kiedy Valentine z dziką satysfakcją i obłędem w oczach go dopadł, wiedział, że to koniec.
Serafickie ostrza przynosiły wampirom natychmiastową śmierć, zamieniłby się w pył, zanim zdążyłby mrugnąć, musiał mieć jednak niebywałe szczęście, miecz w rękach Łowcy nie był anielski i tylko dlatego jeszcze zaszczycał świat swoją obecnością.

Dużą zasługę w tym miał też mężczyzna, na którego ramieniu się wspierał.
Alec pognał mu na ratunek, raniąc przy okazji Valentina.
Co dziwne, przynajmniej dla Rafaela, zamiast dokończyć, co zaczął, wybrał ucieczkę, zabierając go ze sobą.

Nefilim też był ranny, ale nie było to aż tak poważne.
Gdy tylko znajdzie dla nich schronienie nałoży iratze i zapomni o sprawie.

Teraz jednak najważniejsza była kryjówka, świt nadchodził nieubłaganie, co dla wampira znaczyło tylko jedno, że ich wysiłek, wraz z pierwszymi promieniami słońca poszedłby na marne.
Z tą myślą pociągnął Santiago w kierunku zamkniętej i wyglądającej na nieczynną od lat księgarni.

Zaraz po przekroczeniu progu zdał sobie sprawę, że nie jest to zwykły, przyziemny sklep z książkami, każdą półkę zajmowały znajome mu tomy. Gdy znacznie później dokładniej im się przyjrzał, rozpoznał niektóre. Identyczne skrypty widział w mieszkaniu Magnusa.

Santiago zawalił się ciężko na zakurzoną podłogę, gdy tylko weszli do pomieszczenia.

Alec próbował, chociaż oprzeć go o ścianę, ten jednak warknął coś niezrozumiałego i pozostał w początkowej pozycji.
Chłopak odsunął się od niego zdziwiony i z pełnym zmęczenia sapnięciem zatopił się w pobliskim fotelu.

Pomieszczenie zdawało się być opuszczone wiele lat wcześniej. Na wszystkich sprzętach zalegała gruba warstwa kurzu, stół na środku sprawiał wrażenie, jakby złamał się pod jego ciężarem.
Na podłodze walały się śmieci, wśród nich leżało kilka martwych szczurów. Naprzeciw drzwi wejściowych, za kiedyś zapewne pięknym, dziś nadszarpniętym zębem czasu, bogato zdobionym kontuarem, znajdowały się drzwi na zaplecze.

Rafael patrzył na siedzącego nieopodal Lightwooda, a jego oczy przybrały niemal zwierzęcy wygląd, z sekundy na sekundę jego postawa zmieniała się w gotowego do ataku drapieżnika.
Wszystko przez to, że ubytek krwi wyzwolił w nim niepohamowany głód, a bijące po ciężkim zmęczeniu serce, z głośnym szumem pompowało krew w żyłach Nefilim, prowadząc wampira na skraj wytrzymałości.
Nie pomagał też jej słodki zapach, o anielskiej posoce krążyły wśród wampirów legendy, kto jej spróbował, przysięgał, że żadna później nie mogła się z nią równać.
Dla krwiopijców była niczym Złoty Graal, niemal nie do zdobycia.

Santiago nieświadomie oblizał wargi, jego język na trafił na wysunięte kły.

- Wynoś się stąd – wycharczał, z trudem powstrzymując swoje mordercze zapędy – jak najszybciej !

Alec spojrzał na niego zdziwiony, dopiero po chwili przyszło zrozumienie.
Postawa Rafaela zmieniła się, był spięty, w każdej chwili gotowy do ataku.

Chłopak wstał z fotela. Nie zważając na niebezpieczeństwo, podszedł bliżej. Wampir zasyczał, był na skraju. W jego oczach trudno było doszukiwać się człowieczeństwa.

- Spokojnie. Nie zostawię cię – oznajmił, wciąż się zbliżając. Podwinął rękaw koszuli, wyciągnął rękę w jego stronę rękę – Pij!

- Nie! – warknął – a jego oczy zalśniły.

- Nie przesadzaj, potrzebuję cię. Wypij tylko trochę, a potem znajdziemy dla ciebie krew – chłopak był nieugięty. Podsunął nadgarstek pod samą twarz wampira.

Ten nie zastanawiając się długo, uchwycił w dłonie jego rękę, zanim wbił w nią kły, spojrzał na niego wystraszony.

- Mogę nie być w stanie się powstrzymać.

- Poradzę sobie – odparł pewnie, ale jego oczy zdradzały zdenerwowanie.

Potem wszystko zadziało się błyskawicznie, wampir z nadludzką prędkością wbił zęby w bladą skórę i z pomrukiem zadowolenia pozwolił życiodajnemu płynowi spływać do gardła.

Przemiana anioła (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz