15

3.3K 192 37
                                    


- Zostaniesz ze mną? ...

Te trzy słowa były dla Bane'a niczym obietnica. Starał się nie wyolbrzymiać zaistniałej sytuacji, ale nie byłby sobą gdyby dokładnie tego nie robił.

A wizja spędzenia nocy z ucieleśnieniem swoich marzeń była aż nad wyraz kusząca.
Nie, żeby miał wobec niego jakieś niecne plany, choć i takie myśli na ułamek sekundy wkradły mu się do głowy.

Rozkoszował się możliwością bycia przy chłopaku, który ewidentnie potrzebował jego towarzystwa. Wiedział, że spowodowane jest to koszmarem, jednak cichy głosik z tyłu głowy szeptał mu inne scenariusze. A on tak bardzo chciał w nie wierzyć.  Z podekscytowania, zaschło mu w gardle, gdy wydobył z siebie zachrypnięty dźwięk

- Jak sobie życzysz, Aleksandrze.

Z zadowoleniem zauważył, że ciemnowłosy zadrżał pod wpływem swego imienia, które czarownik wypowiedział, jak zwykle smakując każdą głoskę.

Pstryknięciem palców zmienił odzienie na zwykłą różową koszulkę i spodenki do kompletu. Jednocześnie pozbył się makijażu a włosy zupełnie pozbawione lakieru i brokatu, oklapnęły mu na twarz, na co zaśmiał się perliście i niedbałym ruchem dłoni przeczesał je do tyłu.

Alec wpatrywał się w niego jak urzeczony, szeroko rozwarte błękitne oczy pociemniały lekko, przez nagły przypływ znajomego już uczucia, które kumulowało się w brzuchu. Stała właśnie przed nim ta wersja Magnusa, która uwielbiał najbardziej. Zupełnie naturalny, pozbawiony zbędnych dodatków, uśmiechnięty i swobodny.  Nawet paskudny kolor jego stroju do spania nie mógł tego zepsuć, on we wszystkim wyglądał obłędnie.

Zarumienił się lekko na myśl o smukłym ciele pod tym nieszczęsnym ubiorem.
Ogarnął się w porę, by jego zdradzieckie ciało, nie ujawniło sekretów przewijających się przez jego umysł.  Z sercem obijającym się o klatkę piersiową, odgarnął zapraszającym gestem satynową złotą kołdrę i poklepał dłonią miejsce obok siebie.

Magnus wpatrywał się intensywnie w Aleca, czekając na jakiś ruch z jego strony, zauważył zarumienione policzki i mimowolnie zapragnął, by to on był powodem ich pojawienia się. Gdy chłopak zaprosił go do łóżka, tylko siłą woli powstrzymał się przed klaśnięciem w dłonie i wskoczeniem na posłanie.

Jednak jako wiekowy czarownik miał dużo czasu na ćwiczenie, jakże trudnej sztuki panowania nad sobą i choć tybetańscy mnisi siłą wyrzucili go ze świątyni Takcang; tak dokładnie  mnisi stracili cierpliwość z powodu nadmiaru brokatu na ich łysych głowach,  no bo chyba nie przez tę pamiętną balangę w jego celi; wiec wykrzesał marne pokłady samozaparcia i nonszalanckim krokiem z wyćwiczoną miną udał się w stronę łóżka. Ułożył się w pościeli, najdelikatniej jak umiał, zważając, by nie naruszyć przestrzeni osobistej chłopaka. Umościł się na poduszkach, za pomocą magii zgasił światło i wyszeptał cichutko

- Dobranoc, Alexandrze – nie doczekawszy się odpowiedzi, z szerokim uśmiechem odpłynął do krainy snu.

***

Po drugiej stronie łóżka nie było już tak kolorowo, Nefilim nie mógł zasnąć. Normalnie wierciłby się po całym łóżku, przewracając z boku na bok, dodatkowo żałośnie wzdychając, lecz z uwagi na śpiącego obok mężczyznę nie mógł tego robić, by go nie zbudzić.

Ostrożnie ułożył się na boku, bacznie obserwując spokojną twarz Magnusa. Dzięki nie dokładnie zaciągniętym kotarom do pokoju wpadało nieco światła. Nie było go na tyle dużo, by widzieć dokładnie, jednak wystarczająco, by nadać zjawiskowości sylwetce śpiącej obok.

Bane do połowy przykryty był kołdrą, ręce niedbale zarzucone ku górze, jego idealna oliwkowa cera zdawała się mienić własnym blaskiem i to nie za sprawą brokatu.
Nieśmiało wpadające przez okno światło, tańczyło po niezwykle przystojnej twarzy.
Miarowo unosząca się klatka piersiowa zdradzała głęboki sen mężczyzny.
Alec sfrustrowany już niemożnością zaśnięcia, postanowił zrobić coś, czego by nie zrobił, gdyby nie był aż tak zdesperowany.
Nie, żeby tego nie chciał, bo chciał i to bardzo, bał się, że czarownik źle by to odebrał.
Jednak teraz gdy wspomniany osobnik w najlepsze śpi,  a on sam jest o krok od walenia głową w ścianę, bo sen nie chce nadejść; co wydaje mu się nawet śmieszne, zważywszy, że na spaniu spędził ostatnio ponad tydzień swojego życia; postanowił sprawdzić, czy magiczny dotyk Magnusa nadal działa.
Przybliżył się do niego, aż poczuł odurzający zapach perfum mężczyzny, ostrożnie splótł ich dłonie razem. Na odczucie znajomego ciepła uśmiechnął się szeroko i pozwolił sobie przysunąć się bliżej.

Niebawem, kojący zapach, miłe ciepło drugiego ciała obok, oraz uspokajający dźwięk oddechu sprawiły, że uśmiechnięty Alec zasnął szybciej, niż zdążył to zarejestrować.

***

Poranek był dla Magnusa niczym powiew ożywczego powietrza. Zbudziło go ciche pochrapywanie, i stanowczy nacisk na klatkę piersiową,  które wychwycił, gdzieś na skraju zaspanego jeszcze umysłu. Bez zbędnych ruchów uchylił powieki. To, co ujrzał, sprawiło, że serce mu załomotało, a ciało zalała fala przyjemnego ciepła. 

Wtulony w niego ciemnowłosy Anioł, obejmował go zachłannie, niemal pozbawiając możliwości oddechu. Lekko zarumienione policzki i uchylone usta nadały mu wygląd niewinnego dziecka. Bane rozpływał się nad tym widokiem, zapragnął ucałować go w czoło, tak niewinnie by gdyby przypadkiem się zbudził, nie uznał go za napaleńca, wykorzystującego nieświadome ofiary.

Gdy pochylił się, by to zrobić, niesforne kosmyki chłopaka, rozrzucone niedbale wokół głowy połaskotały go w nos, przez co kichnął i wyrwał Aleca ze snu.

Ten przez chwilę niewidzącym wzrokiem rozglądał się wokół, gdy zorientował się, że zaborczo obejmuje kociookiego, a do tego przystojna twarz znajduje się tak niebezpiecznie blisko jego własnej,  spłonął rumieńcem, jednak się nie odsunął. Zawędrował spojrzeniem na wąskie usta i wymownie przegryzł wargę.

Magnus sam nie wiedział, co go powstrzymało przed rzuceniem się na chłopaka, był tak seksownie uroczy, że stanowił mieszankę wybuchową, która działała na Bana jak najlepszy afrodyzjak, wiec pomimo problemu, jaki się u niego pojawił, postanowił być twardy i to dosłownie,  musnął tylko wargi chłopaka, który zdecydowanie chciał więcej.

- Alexandrze, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteś kuszący. – wymruczał seksownym głosem – Jednakże czas na śniadanie, niebawem odwiedzi nas twoja siostra i chyba nie chcesz, by przyłapała nas w łóżku – dodał,  z satysfakcją obserwując pogłębiającą się czerwień na twarzy Aleca. Po czym wstał i ruszył w kierunku wyjścia z pokoju. Zupełnie nie przejmując się tym, że w jego spodenkach widoczne było spore wybrzuszenie.

Gdy czarnowłosy zauważył owo zjawisko, zapowietrzył się, a rozbiegane oczy wędrowały po całym pokoju, co rusz wracając w to jedno miejsce. Czarownik zaśmiał się perliście, po czym powiedział coś, przez co chłopak miał ochotę zagrzebać się  pod kołdrą i nigdy już stamtąd nie wyjść.

- Cóż poradzę na to, że tak na mnie działasz – po czym mrugnął zalotnie do niego i dodał – gdybyś nie był tak niewinny i uroczy nie wypuściłbym cię z tego łóżka przez tydzień. I gwarantuję, że mało byśmy spali. 

Zostawił zszokowanego Aleca i wyszedł przygotować śniadanie. A Nefilim po tym jak opuścił go pierwszy szok, uśmiechnął się szeroko, zadowolony, jakby wygrał w totka. 

I choć krępowała go bezpośredniość Magnusa, nie mówiąc już o widoku, który mu zaserwował z samego rana. Jednak to zdarzenie, co prawda niezwykłe, podbudowało jego nadwątlone ego.

***

Po śniadaniu składającym się z omletów i czarnej kawy mężczyźni zasiedli w salonie. Magnus zajął się tłumaczeniem dokumentów dla klienta, z kolei Alec  wybrał książkę z bogatego księgozbioru maga. Czytał, co jakiś czas zerkając na Bane'a, uśmiechając się przy tym nieśmiało.

Po kilku godzinach tę sielankę przerwało im walenie do drzwi. Czarownik podbiegł ku wejściu wystraszony, bo właśnie uświadomił sobie, że godzinę wcześniej miała się zjawić tutaj Isabelle, a do tej pory nie dotarła.

Magnus, powstrzymując drżenie rąk, otworzył drzwi. A widok, jaki tam zastał, sprawił, że zapomniał o oddychaniu. Sekundę później usłyszał huk tuż za sobą, odwrócił się w stronę Aleca, któremu właśnie wypadła z rąk książka na widok, który zobaczył.

Rzucił się w jego stronę, obejmując mocno, tym samym chroniąc przed upadkiem zapłakanego chłopaka.

- Wszystko będzie dobrze... – powtarzał jak mantrę, by go uspokoić, choć sam w to nie wierzył...



Przemiana anioła (Malec)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz