To moja wina

169 4 0
                                    

Obudziłam się w jakimś pokoju. Czyli, że zasnęłam wtedy przy Jiminie. Ktoś nas musiał tu przynieść. Tylko kto? Obok mnie leżał Jimin, wciąż nieubrany, ale przykryty kołdrą.

- Jimin. - szepnęłam. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak zaczął się budzić. Popatrzyłam na niego, a on na mnie.

- Via. - powiedział. Przychylił się w moją stronę i złożył pocałunek na mych ustach. Tę chwilę przerwał nam Jongin.

- Hmm, przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy problem. - powiedział.

- Jaki problem? - spytałam.

- Chodź za mną.

- Jimin, zaraz do ciebie wrócę. - powiedziałam całując go.

- Poczekam. - odparł.

Razem z Jongin'em weszliśmy do wielkiego białego pomieszczenia. Była to sala chirurgiczna. Zauważyłam, że jakaś postać stoi nad czyimś ciałem, które leży bezwładnie na stole operacyjnym. Popatrzyłam na mężczyznę w fartuchu zdziwionym wzrokiem. On również spojrzał mi w oczy i pokręcił głową. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Domyślałam się o co chodzi, choć bardzo tego nie chciałam. Mężczyzna odkrył postać. Zobaczyłam Jungkooka. Nie żywego Jungkooka.

- Boże. - szepnęłam dotykając policzka chłopaka. - dlaczego? - znów przeniosłam wzrok na lekarza.

- Miał zbyt dużo ran. Nie wytrzymał po prostu. Z bólu i przemęczenia. Nic nie dało się zrobić. Przykro mi.

- Pan chyba żartuje! To pana wina! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego. Jongin próbował mnie odciągnąć. Kiedy mu się to udało ja dalej się szarpałam. - nie uratował go pan...on mógł żyć dalej!!! Jak pan mógł!!! - łzy spływały po mnie ciurkiem. Jongin wyprowadził mnie na korytarz, a ja oparłam się o ścianę i się po niej zsunęłam.





Płakałam. Bo wiem, że to była moja wina, nie lekarza. Obwiniałam innych choć w duchu wiedziałam, że to ja zawiniłam. Jungkook był osobą, której pomogłam ja, a później on zrobił to samo. W taki sposób, że był przy mnie. Nie uciekł jak tchórz, został ze mną, odważył się stanąć ponownie przeciwko Sehunowi. Nie mogę znieść myśli, że przeze mnie ktoś umarł. Będę obwiniała siebie za to do końca życia.





Tydzień później odbył się jego pogrzeb. Może i nieoficjalny, nie na cmentarzu, z księdzem, ale przy nas. Był w moim wieku, może rok starszy, mógł jeszcze tyle przeżyć...dlaczego życie jest takie krótkie? Nie mogłam patrzeć na to jak Jongin zakopuje ciało Jungkooka. Miałam ochotę ich powstrzymać, ale wiedziałam, że to i tak nic nie da. On nie żyje. Może będzie mu się żyło lepiej, kto wie? Jimin mnie przytulił i pocałował w głowę.

- Wiem, że jest ci przykro. Wiem, że dla ciebie śmierć człowieka to coś strasznego. - powiedział mocno mnie obejmując.

Sehuna z nami nie było. Wrócił do swoich podziemi i powiedział, że więcej nie stanie mi na drodze. Obiecał, że da mi spokój. Wciąż nie mogę uwierzyć, że okazał się moim bratem, ale nie chcę go znać. Po tym jak mnie zostawił u tego okropnego mężczyzny.

Suho i reszta już nie byli mi groźni. W zasadzie to sami się mnie bali. Tydzień temu usłyszałam jeszcze od nich takie słowa.

- Należy ci się szacunek. Pierwsza osoba, której udało się to przeżyć. Dziękuje ci za to, że uratowałaś Victorię.

- Suho, jesteś moim bratem, dlaczego tak mnie traktowałeś wiedząc o tym?

- Bo ojciec tak kazał. Nie mogłem nic zrobić. Przepraszam cię siostro. Wybacz mi.


Teraz razem z Jiminem miałam prawo wybrać. Mieszkamy tu albo wracamy do miasta. Podjęliśmy myślę, że słuszną decyzję.

Odmienna (BTS, EXO)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz