1. Ona i jeszcze trochę On

6.2K 112 42
                                    

Siadamy z Clara na wyznaczone miejsca w jednej z sali do nauk humanistycznych i nachylamy się ku sobie.

- No i jak? Szkoła marzeń?- zagajam, dyskretnie spoglądając na chłopaka na przed nami, a dokładnie znakomitego Feniksa.

- Przestań być sarkastyczna - syczy przyjaciółka. - Muszę tylko jakoś zagadać do niego i po sprawie.

Och, tak, oczywiście, tylko to. Pomysł, żeby przygotować jakąś strategię czy chociażby zarys planu, jest bezsensowny i niepotrzebny. Cała Clara, myślę i siadam prosto, posyłając dziewczynie jednoznaczne spojrzenie.

- Uda mi się!

- I będziecie mieć urocze małe dzieci, i kupicie pieska, potem kotka, założycie firmę i w ogóle będziecie rządzić całym światem. Clara, wal śmiało! - żartuję, choć i tak widzę, że moja reakcja odcina jej trochę skrzydeł.

Nagle drzwi do sali otwierają się i wszyscy milkną, oprócz Clary, która nadal marudzi pod nosem, jaka to ja jestem wredna i zła. Uśmiecham się delikatnie, słysząc przyjaciółkę, i unoszę wzrok na mężczyznę, najpewniej nauczyciela. Facet staje na środku i olśniewa wszystkich swoimi anielskim uśmiechem. Dochodzą do mnie westchnienia niektórych dziewczyn, chłopców również, i mimowolnie zastanawiam się, czy on im się rzeczywiście podoba?

Owszem, jest przystojny na swój dojrzały sposób. Czarne, elegancko ułożone włosy, marynarka, biała koszula i podwinięte rękawy. Czarne spodnie, a do tego prawdopodobnie lakierki. Może i wygląda dobrze. Wysoki i wydaje się być szeroki w barkach. Ale czy to ma spowodować, że się w nim od razu zakocham?

Nigdy nie rozumiałam, dlaczego niektórym podobają się starsi mężczyźni. Niepraktyczne. Ale teraz, patrząc w takie same oczy jak moje, w oczy mężczyzny starszego o dziesięć (lub więcej) lat - nie rozumiem tego jeszcze bardziej. Musiała wymyślić to jakaś samotna nastolatka z kompleksami i zadurzeniem w swoim nauczycielu. Ja pierdolę!

Tymczasem, przerywając moje jakże filozoficzne myśli, Białe Zęby przemówił:
- Witam wszystkich zebranych. Bardzo mi miło, że tylu uczniów będzie chciało w przyszłości kandydować do naszej szkoły. Mam nadzieję, że wycieczka po placówce się udała?- pyta retoryczne, pozostawiając ciszę, która wypełnia się przytaknieciami i zapewnieniami. - Dobrze. W takim razie możemy przejść do najważniejszej części. Wszelkie pytania dotyczące szkoły, edukacji, nauczycieli czy chociażby ilości sal można można teraz uwolnić.

Zapada niezręczna cisza. Czuję, że powietrze aż pęcznieje od wysiłku, jaki każdy wkłada w swoje pytanie. Czy to wymyślone na szybko, czy męczące nas od początku tego spotkania. Coraz więcej zawieszonych min niepewności.

Dla atrakcji rozglądam się po sali, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Te wszystkie miny, ucieknie wzrokiem i popatrywanie na innych - nikt się nie odważy. Mogłabym, ale dlaczego?

- Śmiało, śmiało. Nie gryzę.

Niespodziewanie na mnie pada decydujące spojrzenie tegoż mężczyzny, który ponownie posyła mi swój uśmiech. Dużo ich jeszcze tam ma?

- Wygląda na to, że mamy pierwszą chętną. Co chciałabyś wiedzieć?- pyta uprzejmie, nie odkrywając ode mnie wzorku.

W tym momencie już czuję, że każda moja myśl jest bezkształtna i nie potrafię niczego skonstruować. Żadnego stwierdzenia czy tym bardziej pytania. Pieprzone spojrzenie. Zniosę wiele, ale nienawidzę czekających spojrzeń, spojrzeń ludzi, którzy uważają cię za kogoś mniejszego. I znacznie mniej ważnego.

Teraz przychodzi mi głupia myśl do głowy, którą, z braku lepszych pomysłów, realizuję.

- Czy w szkole jest więcej taki nauczycieli?

Macie czasem wrażenie, że czyjeś pytanie rozbrzmiewa zdecydowanie za głośno. Też tak mam. Właśnie teraz.

Mężczyzna śmieje się, ale przypadkowo zauważam, że podniósł jedną brew do góry, zupełnie jakby szykował się do kontrataku.

Tyle, że to nie walka.

- Pod pojęciem "takich"- tutaj wykonał znaczący gest- co masz na myśli?

Więcej i więcej spojrzeń, ręce zaczynają mi drzeć, więc bezpiecznie chowam je pod ławkę, splatając mocno palce.

- Cóż, wygląda Pan na kompetentnego. Czyżbym się myliła?

- W rzeczy samej, nasza szkoła zatrudnia jedynie wyszkolonych nauczycieli z odpowiednim wykształceniem i najlepszym stażem. Tak więcej, tak. Mamy więcej takich nauczycieli- odpowiada, ale po jego minie mam wrażenie, że jednak doskonale wie, co miałam na myśli, nawet jeśli nie chcę się do tego przyznać.

Po tym malutkim incydencie, malutkim zgrzycie, malutkim żarcie miedzy nami nastąpiła najgorsza część całego tego spotkania. Przyjęcie integracyjne.

ON

Szukałem jednej, przynajmniej jednej osoby, która nie wyglądałaby jak przerażona owieczka wyprowadzona na rzeź. A niestety większość tak wyglądała. Jedynie dziewczyna w koszuli w ostatniej ławce bezkarnie obserwowała innych, nie przejmując się, że może ujść za niegrzeczną.

Idealnie. Pewna siebie, może nawet trochę arogancka. Dobrze znaleźć taką osobę w tłumie, pomoże trochę rozładować napięcie.

- Wygląda na to, że mamy pierwszą chętną. Co chciałabyś wiedzieć?

Pełna uprzejmość, pełna powaga. Dyrektorowi w końcu nie wypada być złośliwym.

Dziewczyna zastanawiam się krótko, po czym zdecydowanie pyta:
- Czy w szkole jest więcej taki nauczycieli?

Ciekawe pytanie. Po chwili jednak dochodzi do mnie, co miała na myśli dziewczyna i mimowolnie śmieję się, przyznając jej, że jest dość sprytna. Ale ja czuję, że pałeczkę trzeba odbić, chociażby delikatne.

- Pod pojęciem "takich", co masz na myśli?

Większość zebranych osób zaczyna zwracać uwagę na dziewczynę, ale nie zauważam u niej żadnych cech wycofania się z rozmowy. Jest twarda.

- Cóż, wygląda Pan na kompetentnego. Czyżbym się myliła?- pyta i chyba subtelnie przechyla głowę na bok, choć mogę mieć jedynie takie wrażenie.

Widzę po twarzach innych uczniów, że zaczynają się naprawdę interesować, co niekoniecznie było moim zamiarem, więc postanawiam to szybko uciąć.

- W rzeczy samej, nasza szkoła zatrudnia jedynie wyszkolonych nauczycieli z odpowiednim wykształceniem i najlepiej stażem. Tak więcej, tak. Mamy więcej takich nauczycieli.

Posyłam jej znaczące spojrzenie i zapraszam na przyjęcie integracyjne, czyli najnudniejszy sposób spędzania wolnego czasu. Ale co zrobić, dyrektor ma obowiązki.

Po drodze zauważam, że nastolatka trzyma się blisko tej jaśniejącej blondynki, która z kolei chodzi przy rudym chłopczyku, zdecydowanie z dobrej rodziny lekarzy. Szalony układ, myślę i uśmiecham się na widok Willow, która rzuca mi sugestywne spojrzenie.

- Czekam na Ciebie. Dzisiaj. Po przyjęciu- szepcze mi do ucha po drodze kochanka, przejeżdżając dłonią po moim udzie.

Opanuj się, opanuj się. Mimowolnie przychodzą mi do głowy obrazy z poprzedniej nocy. Czuję, że jestem pobudzony, więc staram się zmienić tok myśli.

Najskuteczniejszym sposobem okazuje się impreza.

Cisza spojrzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz