Rozdział 4 "Mogło wam się coś stać"

425 31 19
                                    

(Perspektywa Louisa)

(...)

Dawno nie byłem tak długo poza "bezpieczną strefą". Dziwnie jest móc chodzić, gdzie się chce, po tym, jak tyle lat spędziło się w jednym i tym samym miejscu. Już praktycznie zapomniałem, jak to jest móc chodzić tam, gdzie się tylko chce. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.

AJ szedł przede mną i robił coś ze swoją bronią. Najprawdopodobniej sprawdzał naboje. Kurczę, chciałbym też umieć używać broni. Nigdy nie miałem okazji do nauki. Może jak poproszę Clem, to mnie nauczy. Z łuku z pewnością nie będę już strzelał. Jestem w tym do bani.

-Jak tam AJ?- zapytałem, żeby przerwać ciszę - Jak myślisz, co to są za ludzie, których widział Aasim?

-Nie wiem.- odparł -Możliwe, że są źli. Wtedy trzeba będzie się ich pozbyć.

-No dobra, może nie tak szybko. Najpierw przekonajmy się, czy faktycznie sprawią nam jakikolwiek problem, okej?

-Wiem. Po prostu trzeba zrobić wszystko, żeby szkoła była bezpieczna.- rzekł

-Lepiej bym tego nie ujął, młody.

-Słyszałeś to?- zapytał raptownie

W tym momencie, zacząłem nasłuchiwać. Przez chwilę, jedyne co słyszałem, to cisza. Kiedy chciałem mu powiedzieć, że najprawdopodobniej się przesłyszał, usłyszałem jakiś szmer niedaleko nas.

-AJ, podejdź tu do mnie.- nakazałem chłopcu

Ten zrobił to, co kazałem.

-Ile masz naboi?- zapytałem

-Pięć.- odpowiedział

-O to, czy jesteś dobrym strzelcem, nie muszę się martwić. - mówiłem -Dobra, ja pójdę do przodu sam, a ty tutaj zostaniesz.

-Nie. Nie pójdziesz tam sam.

-Ja tylko pójdę i sprawdzę czy jest bezpiecznie. Spokojnie, zaraz wrócę. Ty w tym czasie mnie osłaniaj, zgoda?

-Zgoda.- odparł z niechęcią

Zacząłem powoli podchodzić w stronę słyszanego przez nas przed chwilą dźwięku. Miałem już przygotowanego Chairlesa, w razie jakiegoś zagrożenia. Wyjrzałem za zarośla i parenaście metrów dalej, dojrzałem dwójkę ludzi. Zajmowali się upolowaną przez siebie sarną. Jeden z nich patroszył zwierzę, a drugi pinował go z kuszą w dłoni.

-Kim oni są?- zapytał AJ, podchodząc do mnie

-Miałeś tam chwilę zaczekać.- odparłem

-I tak są daleko.- bronił się -Myślisz, że oni są źli?

-Ciężko stwierdzić, AJ. Może to po prostu głodni ludzie, szukający czegoś do jedzenia.

-Możliwe. Jednak trzeba będzie to sprawdzić.

-Dokładnie, musimy...

-Ręce za głowę!

Poczułem jak do tyłu mojej głowy ktoś przystawia lufę pistoletu. Kurwa, a ten skąd się wziął?

Spojrzałem na AJ i skinieniem głowy nakazałem, żeby robił to co każą.

-Dobrze.- powiedział nieznajomy- A teraz oboje wstańcie i bez żadnych sztuczek, zrozumiano?

-Nie chcieliśmy kłopotu, szukaliśmy...

-Pytałem, czy zrozumiano?!- przerwał mi

-Tak.- odpowiedziałem

Moja droga, Clementine | TWDG | CLOUIS FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz