(Perspektywa Clementine)
-Mike?
Mężczyzna spojrzał na mnie przyjaźnie. Uśmiechnął się delikatnie.
Nie mogę w to uwierzyć. Minęło tyle czasu. Kiedy ostatni raz go widziałam, próbował nas okraść, razem z Bonnie i Arvo. To było podłe.
-Znasz tą gówniarę?- zapytał Don
-Znam.- odpowiedział Mike -Byliśmy w jednej grupie, lata temu...
-Nie zmienia to tego, że teraz celuje we mnie z jebanego łuku!- krzyknął Don
Mężczyzna wycelował broń prosto we mnie. Wiedziałam, że się nie zawaha. Już wcześniej widziałam takich ludzi jak on. Nieobliczalnych, bezlitosnych.
-Don, przestań!- rozkazał Mike
-Nie będziesz mi kurwa mówił, co mam robić!- odparł Don
-Powiedziałem, że masz przestać.- powtórzył Mike, stając pomiędzy nami
-Co ty odpierdalasz?!
-Nie pozwolę ci jej skrzywdzić. Nie zrobisz tego, jeśli ją znam.
-Pierdolenie. Sam powiedziałeś, że nie widziałeś jej od lat!
-To niczego nie zmienia...
-To się nie spodoba Malcolmowi.- odparł -Wkurwi się na ciebie!
-Mam to gdzieś. Malcolm to dupek, nawet większy od ciebie.
-Upewnie się, że każdy dowie się co zrobiłeś.- powiedział po chwili Don -Nie będziesz już miał po co wracać, jebany śmieciu.
Po tych słowach mężczyzna odszedł. Mike chwilę stał w bezruchu. Kiedy Don zniknął z naszego pola widzenia, powoli odwrócił się w naszą stronę. Spojrzał prosto na mnie. W jego oczach, widziałam skruchę.
-Clem,... ja...
-Musimy porozmawiać.- przerwałam mu -Sami.
-Pewnie, masz rację.- zgodził się
-Chwila, o chuj tutaj w ogóle chodzi?!- zapytała, zakłopotana Violet
-Nie teraz, Vi. Muszę się z nim rozmówić.- odparłam -Ty i Louis przeszukajcie teren wokół szkoły. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś jeszcze tutaj był.
-Byliśmy tutaj tylko my.- poinformował nas Mike
-Lepiej jednak się upewnić.- powiedziałam -Chodź za mną.
Zaczęłam iść. Po chwili, Mike mnie dogonił i oboje udaliśmy się w stronę bramy. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy iść w stronę biura, które wcześniej należało do Marlona.
-Niezła ta wasza miejscówka.- odparł Mike, rozglądając się
-Wiem.- odpowiedziałam -To dlatego tutaj przyszliście?
-Cóż,... nie wiedzieliśmy, że ktoś tu jest.
-Ręce za siebie.- nakazałam, przed tym, jak weszliśmy do budynku
-Co?
-Powiedziałam: ręce za siebie. Nie zamierzam ryzykować.
-Możesz mi zaufać. Nie zrobię wam krzywdy.
-Kiedy ostatni raz ci zaufałam, okradłeś nas i chciałeś odejść bez słowa.- rzekłam
-Wiem. Niech ci będzie.
-Dobra decyzja...
(...)
-Więc, jesteś teraz w grupie, gdzieś na południu.- mówiłam- To niezbyt dużo informacji. Kto wami dowodzi?
CZYTASZ
Moja droga, Clementine | TWDG | CLOUIS FF
FanfictionPo tym, jak nasi bohaterowie, wydostali się ze szponów Lilly, nareszcie mogą żyć w spokoju i szczęściu. Niestety, nie trwa to długo, gdyż świat w którym przyszło im żyć, stwarza coraz więcej zagrożeń, którym muszą oni sprostać. Czy uczucie może prz...