(Perspektywa Clementine)
(...)
Powoli przygotowywaliśmy się na nadchodzącą zimę. Wszystko szło jak należy. Nie mieliśmy większych problemów z jedzeniem. Jakoś starczyło dla każdego. Nikt nie musiał iść spać głodny. Szczególnie cieszyłam się względem AJ. W końcu znaleźliśmy miejsce, które mój mały głuptasek może nazwać domem. Do tego są tu ludzie, którzy stali się dla nas przyjaciółmi, praktycznie już rodziną.
Martwi mnie to, że od paru dni nie dostałam żadnych wiadomości od Kenny'ego. Mówił mi żebym się nie martwiła, ale jednak to nie pomaga. Wyjaśnił mi, że jeśli mamy powstrzymać wyznańców to potrzeba do tego wielu miesięcy przygotowań. Jego grupa jeszcze nie jest na tyle silna, aby zaatakować ich główną siedzibę. Jeśli zrobiliby to teraz to najpewniej skończyłoby się to porażką.
Najlepiej będzie jak po prostu go posłucham i dopóki nie będzie bezpiecznie, będziemy się trzymać szkoły.
-Clem!
Raptownie do pokoju wbiegł AJ. Podszedł do mnie, a ja mogłam dostrzec wielki uśmiech, który gościł na jego buzi.
-O co chodzi?- zapytałam delikatnie się uśmiechając
-W sumie nic takiego, chciałem tylko wiedzieć kiedy do nas przyjdziesz.- naprostował -Długo siedziałaś sama w pokoju. Czy coś nie tak?
-Nie, AJ.- odpowiedziałam -Chciałam tylko trochę pobyć sama.
-Okej.- odparł -Może teraz pójdziesz ze mną? Nauczyłem Willy'ego jak się strzela! No, nigdy nie będzie w tym tak dobry jak ty czy ja, ale dobrze sobie radzi.
-Mam nadzieję, że nie zostawiłeś mu swojego pistoletu.
-Nie, ciągle noszę go przy sobie.- rzekł pokazując mi broń
-Dobrze.
-Chciałem ci coś pokazać. Dlatego przyszedłem.- odezwał się po chwili
-Co takiego?
-Musimy w tym celu pójść na cmentarz.
-No... dobrze.- zgodziłam sie lekko zdziwiona
Powoli wstałam z łóżka. AJ złapał mnie za ręke i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia.
-Wow, nie tak szybko!
Chłopiec jednak nic nie odpowiedział, tylko dalej szedł przed siebie. Nie pozostało mi nic innego jak tylko pozwolić mu iść.
Razem z AJ przeszliśmy przez cały dziedziniec, gdzie znajdowała się cała reszta. Ruby jak zwykle zajmowała się koniem, Willy pilnował wejścia do bramy, Omar szykował dla nas wszystkich obiad. Nigdzie jednak nie mogłam dostrzec Louisa i Violet. W końcu jednak spostrzegłam jak oboje wychodzili z głównego budynku. Louis wyglądał na lekko zawstydzonego, a Vi patrzyła na niego jakby zaraz miała się roześmiać, jednak w taki przyjacielski sposób. Po chwili z budynku wyszli też Mike, Trish i Vicky. Trish podeszła do blondwłosej dziewczyny i pocałowała ją na powitanie w policzek. Vi uśmiechnęła się do niej, co Trish odwzajemniła. Chwilę porozmawiali, po czym mężczyzna z dwiema dziewczynami udali się w stronę bramy. Widziałam jak Louis do nich podchodzi. Po chwili razem wyszli, najpewniej na polowanie. Mieli iść jedynie Mike i Vicky. Jak widać mają jednak inne plany.
-Clem!
Głos AJ sprawił, że odwróciłam od nich wzrok. Chłopiec patrzył na mnie z lekkim wyrzutem.
-Mieliśmy iść, a ty się raptownie zatrzymałaś!- odparł
-Przepraszam, głuptasku.- rzekłam -Już idę.
CZYTASZ
Moja droga, Clementine | TWDG | CLOUIS FF
FanfictionPo tym, jak nasi bohaterowie, wydostali się ze szponów Lilly, nareszcie mogą żyć w spokoju i szczęściu. Niestety, nie trwa to długo, gdyż świat w którym przyszło im żyć, stwarza coraz więcej zagrożeń, którym muszą oni sprostać. Czy uczucie może prz...