Rozdział 39 "Wszystko będzie dobrze, dopóki mamy siebie" END

369 18 102
                                    

(Perspektywa Louisa)

(4 lata później)

Promienie słońca, zaczęły wkradać się do pokoju, poprzez szpary w deskach, którymi zabite było okno. Znaczyło to, że najwyższa pora zaczynać nowy dzień w naszej szkole.

Powoli otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było widno, więc chciałem wstać z łóżka. Jednak coś, albo raczej ktoś, mi na to nie pozwolił. Zerknąłem na osóbkę, która właśnie smacznie sobie spała, przytulając się do mojej klatki piersiowej. Uśmiechnąłem się i zacząłem gładzić ją po włosach. Dziewczyna jedynie delikatnie drgnęłam pod wpływem mojego dotyku, ale się nie obudziła. Gdy odgarnąłem jeden z jej kosmyków, dojrzałem, że na szyi nadal nosi naszyjnik, który jej podarowałem już dawno temu. Nadal go posiada, wiele to dla mnie znaczy.

Położyłem dłoń na ramieniu dziewczyny, po czym delikatnie nią potrząsnąłem, by ją obudzić.

-Pobudka, moja ty, śpiąca królewno.- powiedziałem

Ona jedynie cicho ziewnęła, ale nadal się nie obudziła.

-Clemmy, musimy wstawać.- odparłem z uśmiechem

-Jeszcze chwilę...- wyszeptała

-A dasz mi chociaż wstać?- zapytałem

Clem nic nie odpowiedziała. Jedynie odsunęła się i położyła się na drugim końcu łóżka.

-Widzę, że ktoś tu od rana zaczyna marudzić.- odparłem, po czym wstałem i zacząłem nakładać buty

Była końcówka lata, więc nie nakładałem płaszcza. Prawdę mówiąc, to i tak jest już na tyle zniszczony, że ciężko byłoby go nazwać dobrym ubraniem. Mam do niego jednak sentyment, więc nadal znajduje się w pokoju moim i Clem. Tak samo zresztą, jak czapka dziewczyny.

Podszedłem jedynie do miski z wodą, by opłukać twarz. Było naprawdę gorąco. Szczerze, to zima i lato to najgorsze pory roku jakie moim zdaniem istnieją. Niby tak różne, a jednak.

Odwróciłem się jeszcze w stronę Clem. Leżała na łóżku i patrzyła na mnie, lekko zmęczonym wzrokiem. Od paru dni mówi, że źle się czuje. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Martwię się o nią.

-Hej, wszystko w porządku?- zapytałem podchodząc do łóżka, po czym kucnąłem przy nim i złapałem dziewczynę za dłoń

-Trochę źle się czuję. To nic takiego, nie masz się o co martwić.- odpowiedziała, wymuszając niewielki uśmiech

-Jesteś pewna? To już trwa parę dni.- naciskałem

-Jedynie głowa trochę mnie dzisiaj boli.- rzekła - Chyba wystarczy jak trochę odpocznę.

-Poproszę Aasima, żeby poszedł ze mną za ciebie na wyprawę.- powiedziałem, całując jej dłoń - Ty masz dzisiaj porządnie odpocząć.

-Nie trzeba.- odparła, gładząc mój policzek -Mogę iść.

-No, nie wiem.

Clementine delikatnie się uśmiechnęła, po czym podniosła się do pozycji siedzącej.

Raptownie jej mina się zmieniła. Wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć.

-Clem?

-Nic mi nie jest.- powiedziała, wstając z łóżka

Kiedy tylko to zrobiła, od razu zbladła. W tej samej chwili, przyłożyła dłoń do swoich ust, po czym podbiegła do kosza, który stał w kącie. Zaczęła wymiotować.

Moja droga, Clementine | TWDG | CLOUIS FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz