Rozdział 27 "Świetlik"

349 24 72
                                    

(Perspektywa Clementine)

(...)

Las o tej porze roku był bardzo piękny. Wszędzie było widać oznaki tego, że niedługo zbliży się zima. Mimo tego, że okolica wyglądała naprawdę ładnie, to oznaczało to dla nas, że musimy się szykować na zimę. Na szczęście ostatnio mamy dużo szcześcia jeśli chodzi o polowanie. Chłopaki często wracają z jakąś zdobyczą. Ruby także poszerzyła swoje umiejętności ogrodnicze. Dzięki temu mamy też, sporo warzyw. Jeśli pójdzie tak dalej to z pewnością przetrwamy zimę i nie będziemy głodować.

-Dlaczego Louis jest taki smutny od paru dni?

Z moich myśli wyrwał mnie głos AJ. Chłopiec szedł przy mnie patrząc mi prosto w oczy i wyczekując odpowiedzi na jego pytanie.

-To skomplikowane.- odparłam po chwili

Nie mogę mu powiedzieć, że jest mu przykro z powodu Marlona. Będzie się wtedy obwiniał. Nie chce tego. To było dawno i nie powinien się tym zadręczać.

-Chciałbym mu jakoś poprawić humor.- rzekł chłopiec

-Ja też.- przyznałam

-Może razem coś wymyślimy.- powiedział z podekscytowaniem -Co lubi Louis?

-Denerwować mnie.- zażartowałam

-Ja też to lubię.

-Ej!- trąciłam go w ramię

Chłopiec jedynie się zaśmiał.

-Wiesz, ostatnio razem z Ruby znalazłyśmy wejście na strych. Mówiła że nic tam nie było, więc po prostu zapomnieli o tym miejscu. Jednak jest tam wybudowany świetlik. Może to by mu się spodobało.- zaproponowałam

-To dobry pomysł!- przyznał AJ - Ja narysuje coś, żeby ozdobić tamten pokój! Będę artystą!

-Pewnie, że tak, głuptasku.- odrzekłam z uśmiechem -Louis z pewnością to doceni.

-Zrobimy to od razu po powrocie ze zwiadów?- zapytał

-Pewnie.- zgodziłam się -Musimy jedynie zawołać Rosie. Znowu gdzieś uciekła.

-Rosie!- krzyknął chłopiec

Po chwili pojawiła się przy nas nasza szkolna psina. Podbiegła do nas radośnie merdając swoim krótkim ogonkiem.

-Dobra dziewczynka.- powiedziałam kucając i głaszcząc ją po głowie

-Clem, ona ma coś w buzi.- powiedział AJ

Spojrzałam szybko na pysk Rosie. Trzymała w nim jakiś zegarek. Wzięłam go od niej i obejrzałam dokładnie.

-Dziwne.

-Myślisz, że ktoś tu może być?- zapytał AJ

-Nie wiem, równie dobrze ten zegarek po prostu mógł gdzieś tutaj leżeć.- odparłam

-Racja.- przyznał chłopiec

-Myślę, że powinniśmy już wracać.- stwierdziłam...

(Perspektywa Louisa)

(...)

Nie mogę oderwać się od zeszytu Marlona, który znalazłem parę dni temu w jego gabinecie.

Każde zdanie i uczucia, które można wyczytać z tych stron sprawia, że czuje się jeszcze gorzej. Teraz jestem pewien, że to wszystko co się z nim stało to w największej mierze moja wina.

Mogłem mu pomóc. Wysłuchać go, albo chociaż spytać się czy wszystko w porządku i czy daje sobie ze wszystkim radę.

Ja jednak jak zwykle byłem zbyt samolubny, żeby dostrzec coś poza czubkiem własnego nosa.

Moja droga, Clementine | TWDG | CLOUIS FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz