Epilog "Koniec cierpienia"

423 22 80
                                    

(Perspektywa Louisa)

(Kilka miesięcy później)

Odkąd z Clem, dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami, wszystko co planujemy i robimy, ma związek z naszym maluszkiem.

Test nie był dla nas stu procentową pewnością, ale po dotarciu do Richmond wszystko stało się jasne.

Szkoła nie była odpowiednim miejscem dla Clem. Potrzeba jej było, szczególnej opieki. Nie tylko dlatego, że nie było tam odpowiedniej osoby, do zajęcia się nią podczas ciąży. Niepełnosprawność dziewczyny, także była dużym problemem. W tej chwili, musi już tylko leżeć i chodzi, jedynie z pomocą drugiej osoby. Wiem, że jest to dla niej trudne, bo woli być samodzielna, ale wierzę, że to wszystko jest warte zachodu.

Zamieszkaliśmy, więc na pewien czas w Richmond. Javi z chęcią się zgodził. Przenieśliśmy się, jedynie ja i Clem. Nie chcieliśmy zostawiać szkoły, bez obrony, na tak długo. AJ i Clem tęsknią za sobą i wcale mnie to nie dziwi. Tyle razem przeżyli, że ciężko jest im być osobno. Chłopiec stara się odwiedzać nas najcześciej jak tylko może. Clem zawsze cieszą jego odwiedziny.

Bardzo chciałem podziękować jakoś Javiemu za pomoc, jaką nam oferował. Codziennie, więc pomagam, jak tylko mogę. Przywódca, dość często wysyła mnie na wyprawy z Kenny'm. Mam wrażenie, jakby robił mi tym na złość. Starszy mężczyzna, delikatnie mówiąc, niezbyt za mną przepada. Czuje się, jakby był zły jedynie na mnie za to, że Clem będzie miała dziecko. Mam tylko nadzieję, że nie zabije mnie, podczas jednej z takich wypraw.

Szedłem właśnie korytarzem, wracając z wieczornego patrolu. Był to dość duży budynek, podzielony na mieszkania. Jeden z większych w Richmond.

Na szczęście, skończyłem już swoje dzisiejsze zadania i mogłem w końcu wrócić do Clem. Nie lubię zostawiać jej samej. Musi czuć się trochę samotna, przez to, że ciągle siedzi tylko w pokoju.

Kiedy znalazłem się przed odpowiednimi drzwiami, powoli je otworzyłem i wszedłem do środka. Znalazłem się w mieszkaniu, które przydzielił nam Javi. Było ono w dość jasnych barwach, które sprawiały, że wydawało się większe, niż było w rzeczywistości. Na prawo, było przejście do malutkiej łazienki, a na lewo mieliśmy kuchnię. Tyle jedynie potrzebowaliśmy.

Gdy wszedłem do środka, dostrzegłem, że Clem nie było w łóżku. Lekko zdziwiony, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Na szczęście, po krótkiej chwili, dostrzegłem ją, gdy wychodziła z łazienki.

-Clem, mówiłem ci, żebyś się nie przemęczała.- powiedziałem, podchodząc do niej i pomagając jej dojść do łóżka - Lekarz mówił, że masz leżeć i nie przemęczać nogi.

-Louis, ja jeszcze muszę chodzić do łazienki.- odparła, przewracając oczami i śmiejąc się

Powoli usiadła na łóżku z moją pomocą. Spojrzała na mnie z zadziornym uśmiechem, jednocześnie kładąc dłoń na swoim, już sporych rozmiarów, brzuchu.

-No, rozumiem.- rzekłem, drapiąc się po karku - Martwię się tylko.

-Jesteś przemęczony.- stwierdziła - Strasznie dużo pracujesz, praktycznie cię nie widzę.

-Staram się, żebyś miała tutaj jak najlepsze warunki. Chociaż tyle mogę zrobić w podziękowaniu za ich pomoc.- mówiłem, siadając przy niej

-Na początku chodziłeś zadowolony i naprawdę szczęśliwy. Teraz jesteś inny. Wydajesz się być zamyślony i ciągle nieobecny.- powiedziała, kładąc dłoń na moim ramieniu - Sprawiasz tym, że ja się o ciebie martwię.

Moja droga, Clementine | TWDG | CLOUIS FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz