Rozdział 18 "Rodzina jest najważniejsza"

374 27 77
                                    

(Perspektywa Clementine)

(...)

Obudziłam się wypoczęta. Nie miałam ku temu okazji podczas naszej wyprawy. Już prawie zdążyłam zapomnieć jak to jest zasypiać, praktycznie cały czas myśląc o tym, że coś może cię zabić podczas snu.

Domek w którym się teraz znajdujemy wydaje się być bezpieczny. Przynajmniej ludzie mieszkający w nim jak narazie byli dla nas życzliwi. No, może poza tą sytuacją na początku. Nie winię ich, sama wiem jak ciężko jest w tym świecie komu kolwiek zaufać. Każdy wydaje się być kimś kto mógłby pozbawić życia ciebie lub kogoś na kim ci zależy. Żadko można już spotkać naturalnie dobrych i sympatycznych ludzi. Jednak jak widać, są wyjątki.

Podczas tego rozmyślania, zdecydowałam się, że najwyższy czas wstać. Gdy tylko chciałam się podnieść, zorientowałam się, że ktoś mocno mnie obejmuje. Spojrzałam w górę i ujrzałam śpiącego Louisa.

Wyglądał tak spokojnie i uroczo. Chwilę mu się przeglądałam, gdyż w sumie i tak nie miałam jak wstać. Zbyt mocno mnie trzymał. Zupełnie tak jakby bał się, że jeśli mnie puści to zniknę.

Po chwili chłopak powoli otworzył oczy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały delikatnie się do niego uśmiechnęłam, co on praktycznie od razu odwzajemnił.

-Dzień dobry.- powiedziałam

-Myślałem, że to był tylko sen.- odparł

-Ale co?

-To, że tutaj jesteś. Naprawdę myślałem, że z tej całej tęsknoty zacząłem mieć świadome sny.- wyjaśnił mocniej mnie do siebie przytulając - Na szczęście, to nieprawda. Jesteś tutaj. Przy mnie.

-To pewnie dlatego tak mocno mnie obejmowałeś.- powiedziałam zadziornie się do niego uśmiechając -Praktycznie nie miałam jak się wydostać.

-Wiesz, że z moich sideł już nie uciekniesz.- mówił puszczając do mnie oczko - Już za bardzo mi na tobie zależy, Clemmy.

-Jak mnie nazwałeś?- zapytałam unosząc brew

-"Clemmy". Pasuje do ciebie takie przezwisko.- odpowiedział -Każdy mówi do ciebie "Clem", pozwól, że ja będę miał swoje własne przezwisko dla ciebie.

-Możesz zawsze mówić do mnie "Clementine".- rzekłam śmiejąc się

-Chyba jedynie dwa razy się tak do ciebie zwróciłem.- odparł również się śmiejąc -Twoje imię jest śliczne, ale trochę za długie. A Clemmy jest krótkie i urocze. Idealne dla ciebie.

-Ej!- odrzekłam uderzając go delikatnie w ramię -Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie niską to nie wiem co ci zrobię.

-Zastanówmy się... pewnie nic. Za bardzo mnie uwielbiasz.

Gdy to mówił uśmiechał się do mnie w ten swój szczególny sposób. Dosłownie czułam, jak moje policzki się rumienią. Szybko odwróciłam wzrok. Nie lubię gdy widzi to, że się przy nim zawstydzam.

-Awww, Clemmy, nie wstydź się.- mówił łapiąc mój podbródek i kierując go tak bym na niego spojrzała -Jesteś urocza, kiedy się rumienisz.

-Przestań, Louis!- powiedziałam wstając z łóżka

- No nie mów, że się za to obraziłaś.- mówił podchodząc do mnie od tyłu

Objął mnie w talii, kładąc głowę na moim ramieniu. Poczułam jak znowu na moje policzki wpływają rumieńce.

-Clemmy, nie obrażaj się. Bo zaraz sam znajdę sposób, by cię rozweselić.

Stałam nic nie mówiąc i starając się unikać jego wzroku. Nie wiem dlaczego. Po prostu raptownie poczułam się jakoś dziwnie. Nie mogłam przestać się rumienić i pozbyć się jakiegoś dziwnego uczucia w brzuchu. To było denerwujące.

Moja droga, Clementine | TWDG | CLOUIS FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz