Rozdział 11 "Wiem, że jestem słaby, ale wytrzymam"

316 24 27
                                    

(Perspektywa Louisa)

(...)

Czułem, jak powoli odzyskuje świadomość. Moje powieki wydawały się strasznie ciężkie, przez co z wielkim trudem zacząłem otwierać oczy. Spróbowałem wstać, ale od razu tego pożałowałem. Moja głowa zaczęła mnie niemiłosiernie boleć. Przyłożyłem dłoń do swojego czoła i kiedy na nią spojrzałem, ujrzałem krew.

Chwilę zajęło mi, zanim przypomniałem sobie co się tak dokładnie stało. Miałem tylko przebłyski wspomnień z tamtej sytuacji. Pamiętam to, jak ten brodaty się na mnie rzucił i Sam mnie uratował, przypłacając to swoim własnym życiem. Później widzę uciekającą Violet. To jedyne co pamiętam i chyba ostatnie, co mogłem pamiętać.

Dopiero po chwili zacząłem się rozglądać, gdzie ja tak w ogóle jestem. Spostrzegłem, że jestem w jakiegoś rodzaju więzieniu. Co prawda, bardzo prowizorycznym. Kraty były z drewna, jednak na tyle grubego, że nie da się go złamać. Powoli wstałem i skierowałem się w stronę "krat". Było to dość trudne, ponieważ odczuwałem ciągle lekkie zawroty głowy. Nie wiem czym mi przyłożyli, ale musiało być to coś solidnego.

- Ej! Gdzie ja jestem?! Czego ode mnie chcecie?!

Moje krzyki jednak nic nie dały. Jedyne co mi odpowiedziało, to głucha cisza. Zacząłem tłuc pięściami i kopać w drewniane "kraty". Wiem, że może mi to nic nie da, ale muszę się dowiedzieć, gdzie jestem.

-Ej! Czy ktoś mnie słyszy?!

-Zamknij się w końcu.

W tym momencie, spostrzegłem przed sobą kolejną celę. Po chwili z ciemności wyłoniła się jakaś dziewczyna. Była mniej więcej w moim wieku. Jej czarne włosy, związane były w niedbałego kucyka, a z twarzy wyglądała na bardzo twardą osobę.

-Jeśli będziesz tak hałasował, to ciebie też zabiorą, debilu.- rzekła w moim kierunku

-Gdzie mnie niby zabiorą?- zapytałem cichszym tonem

-Na "rozmowę". Jesteśmy tutaj tylko na chwilę, zanim nie zabiorą nas do głównej siedziby. Uwierz mi, nie chcesz, żeby się tobą zainteresowali.- odparła - Przed chwilą wzieli jednego chłopaka. Myślę, że chcą wydobyć z niego jakieś informacje.

-Ty już byłaś na tych "rozmowach"?- dopytywałem

-A nie widać?- odpowiedziała, wskazując rany na rękach- Uwierz mi, nie chcesz tam trafić. Wyglądasz na zbyt milusińskiego, żeby sobie z tym poradzić.

-Nie znasz mnie, nie możesz tego stwierdzić.- powiedziałem na swoją obronę, pomimo tego, że w środku wiedziałem, że nieznajoma ma rację

-Potrafię stwierdzić jaki jest człowiek. - naprostowała - Nie martw się, nie zostaniemy z nimi na długo.

-Co masz na myśli?

-Dowiesz się w swoim czasie. Jednak jak narazie, nie możesz zwracać na siebie ich uwagi. Najlepiej, jak w ogóle nie będziesz wchodził z nimi w żadną konwersację. Masz bliskich?

-Tak.- rzekłem krótko

-Ktoś z nich był z tobą jak cię złapali?

-Moja przyjaciółka, ale jej się udało uciec.

-To niedobrze, że z kimś byłeś. Teraz nie dadzą ci spokoju. Zrobią wszystko, żeby wydobyć z ciebie informację o tym, gdzie są twoi.

-Nie powiem im tego. Prędzej dam się im zabić.

-I to jest w tym najgorsze. Jesteś im potrzebny żywy, więc będą cię torturować.

-Dlaczego mi to wszystko mówisz?

Moja droga, Clementine | TWDG | CLOUIS FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz