Taehyung o mało nie dostał zawału, gdy zobaczył jego ostatni post, a potem jeszcze odczytał wiadomość od Jungkooka, pytającego się, czemu został zablokowany przez Jimina. Założył na siebie kurtkę przeciwdeszczową i wybiegł z domu.
Ciągle sprawdzał telefon, próbując znaleźć logowania Jimina. Nocne niebo rozjaśniały kolejne błyski, grzmoty waliły prawie w każdą minutę, zamieniając śpiącą okolicę w centrum boskiej kłótni. Deszcz lał się z rozszarpanych chmur, a używanie parasola na wietrze było wysoce niewskazane, bo zamiast ochronić przed deszczem, mógł wybić oko.
Tylko głupcy wychodzili z domu w tak okrutną pogodę i tylko desperaci tacy jak Kim, tacy, którzy próbują uratować komuś innemu życie.
Przez ścianę deszczu zalewającą jego ekran wreszcie zobaczył ostatnie logowanie. Dość blisko niego, więc pognał w tym kierunku na złamanie karku i mimo zmęczenia.
A ten widok był najgorszy na świecie.
Bo zobaczył Jimina, jego słodkiego Jimina, zawsze wesołego chłopca, który cieszył się życiem i czerpał przyjemność z każdej poświęconej mu chwili uwagi. Tego pięknego modela o jaśniutkich włosach i drobnej sylwetce.
Zobaczył go stojącego na moście. Po drugiej stronie barierki. Było mokro i ślisko, więc każdy nieodpowiedni ruch mógł spowodować jego upadek wprost do rwącej rzeki.
Z oczu, prócz wody, spływały mu łzy, bo w najgorszym koszmarze nie myślał, że Jimin będzie chciał się zabić. A jeszcze parę dni temu było dobrze!
Powoli podszedł aż do barierek i złapał jego nadgarstki, równocześnie szeptając spokojnie jego imię, żeby się nie wystraszył.
- Śmierć już mnie chwyta za-biera, nie pyta już o nic, bo nie odpowiem...
Nucił łamiącym się głosem. Nie wiedział co robi. Nie mógł wiedzieć. Był w amoku.
- Jimin, nie rób tego.
- Dlaczego tu jest tak głośno? Te krzyki nigdy nie ustają, prawda Jungkook?
- Nie jestem Jungkook, tylko Taehyung.
- Chcę być tylko z tobą Jungkook.
- Niby jak, jeśli się zabijesz?! - powoli już nie wytrzymywał. Miał życie drugiej osoby w swoich rękach. Jeden zły ruch, a wszystko...
- Ty też? Tak mi z tobą dobrze...
- Jimin, ocknij się w końcu! Wróć tutaj, kurwa, tylko nie skacz! Jungkook na pewno nie chciałby zobaczyć cię martwego!
Dopiero wtedy Park odwrócił głowę i zobaczył za sobą Tae. Wzrok miał pusty, zupełnie pozbawiony emocji. Kim postawił wszystko na jedną kartę. Chwycił go mocno za pas i siłą przeciągnął na bezpieczną stronę mostu. Jimin był bezwładny jak worek ziemniaków, więc obydwaj przewrócili się na brudny asfalt.
Przez chwilę przestraszył się, że Park stracił przytomność, ale on tylko leżał na ulicy i cicho płakał.
To była najgorsza noc w jego życiu. Kiedy niósł go w ramionach przez opustoszałe miasto w akompaniamencie głośnych grzmotów i błyskawic, które ciągle uderzały w piorunochrony na budynkach. Wtedy wreszcie zrozumiał, że Jimin nie może mieszkać sam, bo gdyby nie cholerny Instagram, to już by nie żył.
°•°•°•°
Następnego ranka szybko nakreślił Jinowi to, co się wydarzyło. Usunął ostatnie posty z jego profilu i skonfiskował telefon na dobre. Jungkookowi nic nie powiedział. Z tego, co mu było wiadome, nie zobaczył ostatniego postu, w którym się z nim żegnał. I dobrze. Nie było na co patrzeć.
Nie było łatwo wygrzebać wyziębionego i zmęczonego Jimina z łóżka. Nie było łatwo jechać z nim do psychiatry i subtelnie przymusić do wejścia do gabinetu.
Ale nie było też łatwo, kiedy usłyszeli tę prawdziwą diagnozę...
CZYTASZ
brightness 》 jikook ✔
FanficViTae: Przestań wypisywać do Jimina. JKkook: Dlaczego? ViTae: Dobrze ci radzę, i ty i on będziecie tego żałować. 💗。:*•.───── 🌼 🌼 ─────.•*:。💗 "Nie każde światło wyprowadzi cię z ciemności" - wtedy jeszcze nie wiedzieli jak wielkie znaczen...