- Musimy o tym komuś powiedzieć. Jimin powinien mieć stałą opiekę, a my nie jesteśmy w stanie mu tego zapewnić - mówił Taehyung, trzymając się za żebra. Wciąż bolały go po kolejnej awanturze o leki.
- Jeżeli szefostwo się dowie, to kariera Jimina zostanie przekreślona grubą kreską.
- A ty dalej swoje... ta cholerna robota nie jest najważniejsza. A ja też nie daję rady - przyznał się. Miał dość udawania, że go to nie rusza. Nie spał po nocach, bo martwił się, że Jimin się obudzi i spełni groźbę o odebraniu sobie życia.
Był wściekły na Jungkooka, że go zostawił. Choć z drugiej strony nie powinien mu się dziwić. Tak było łatwiej.
- Musisz Taehyung. On nikogo innego nie ma.
- Stawiasz mnie pod ścianą. Zrozum, że to nie jest dla mnie łatwe! - uderzył dłonią w stół.
- Cześć - ich rozmowę przerwał cichy głos.
W progu pojawił się Jungkook. Miał na sobie czarną, wyciągniętą bluzę i za duże spodnie. Jego oczy były całe w czerwonych żyłkach.
- A ty co tu robisz? Pojawiasz się po tygodniu z wypowiedzeniem? - naskoczył na niego Taehyung.
- Nie. Wróciłem. Do Jimina.
- Co?
- Ja... przepraszam, że się nie odzywałem. Musiałem to sobie poukładać - tłumaczył bez żadnych emocji. - I doszedłem do wniosku, że go kocham i chcę być u jego boku w najgorszym momencie naszego życia.
- Jungkook... jesteś tego pewien?
- Tak. I chcę z nim zamieszkać. Taehyung, słyszałem, że odmówiłeś wyjazdu do Francji. Nie powinieneś marnować takiej szansy.
- A co innego miałem zrobić? - oparł się łokciem o biurko.
- Idź do Namjoona, może to się uda jeszcze odkręcić. Od teraz ja przejmę twoje obowiązki względem Jimina - odrzekł stanowczo. W jego przemęczonych oczach błysnęła determinacja.
- Ty wiesz z czym to się wiąże? Wykończysz się psychicznie.
- Wiem, że nie będzie łatwo. Ale co innego mogę zrobić? Uciec jak tchórz? Nie, to nie w moim stylu. Nie zostawię go tylko dlatego, że jest chory. Przebrniemy przez to razem.
- Dobrze - powiedział Taehyung, wstając. - Powodzenia.
Przytulił go mocno - po raz pierwszy - i z tym jednym objęciem ich wojenna ścieżka została zatarta.
- Dzięki - Jeon starał się zachować spokój, choć reakcja starszego mocno go ruszyła. Wymarniał przez ten tydzień. Schudł, jego skóra jakoś tak wyblakła. On cały stracił kolory. Jungkook wiedział, że czeka go to samo.
- Jeżeli będziesz potrzebował pomocy to nie bój się do mnie dzwonić - odsunął się, patrząc mu w oczy.
- Damy radę. Przyjdzie taki dzień, gdzie to wszystko stanie się wspomnieniem.
°•°•°
Jeszcze tego samego dnia Jungkook pognał do domu Jimina. Towarzyszyły mu sprzeczne uczucia. Z jednej strony cieszył się, że go zobaczy, a z drugiej bał, że on nie będzie chciał go widzieć.
Zapukał do drzwi, a serce kołatało mu w piersi.
- Nikogo nie ma - burknął wysokim głosikiem.
Pociągnął klamkę. Drzwi ustąpiły, więc wszedł do środka.
- Gdyby Jimin wrócił to...
- Jungkook! - zawołał. Od razu zostawił poprzednie zajęcie i podbiegł, rzucając mu się w ramiona. Brunet odetchnął. Nie znienawidził go. - Gdzie ty byłeś? Dlaczego mnie zostawiłeś, przecież obiecałeś, że...
- Tak wiem, przepraszam. Jestem idiotą, powinienem teraz klęknąć przed tobą i... a zresztą... - oba kolana zderzyły się z podłogą, a dłonie chwyciły mocno za jego biodra - wybaczysz mi?
- Tak, tak! - Park nie wiedział co zrobić z rękoma, więc wymachiwał nimi jak głupi. Uklęknął razem z nim.
- Taehyung już nie będzie z tobą mieszkać.
- To dobrze.
- Ale ja będę.
- To... to nawet lepiej! - uśmiechnął się. Pierwszy raz od tygodnia. - Zamknę drzwi, już cię nie puszczę!
- Dobrze, nie puszczaj - pocałował jego wysuszone usta. Tym razem smakowały tylko tęsknotą i zmęczeniem.
- Mój... - uciął, skupiając się na pocałunkach. - Piękny mój...
- Twój.
CZYTASZ
brightness 》 jikook ✔
FanfictionViTae: Przestań wypisywać do Jimina. JKkook: Dlaczego? ViTae: Dobrze ci radzę, i ty i on będziecie tego żałować. 💗。:*•.───── 🌼 🌼 ─────.•*:。💗 "Nie każde światło wyprowadzi cię z ciemności" - wtedy jeszcze nie wiedzieli jak wielkie znaczen...