Pierwsza noc w ich wspólnym mieszkaniu była długa i dość głośna. Mimo okoliczności udało im się przespać parę godzin zanim zadzwonił budzik. Jimin i tak obudził się przed trajkoczącą melodyjką, ale nie ruszył się ani o milimetr. Lubił bawić się włosami Jungkooka, kiedy ten spokojnie spał na jego brzuchu. Czegokolwiek by nie robił, i tak go uwielbiał. Ważne tylko, żeby za bardzo się od niego nie oddalał. Wtedy jego humor się pogarszał.
- Cześć - przywitał go młodszy. Pobudka z uchem przy jego sercu, które bardzo dobrze słyszał była dla niego jak spełnienie najskrytszych marzeń. Palcem wskazującym krążył po jego piersi. Jego ciało było takie drobne.
Jimin długo jeszcze nie chciał wypuszczać go z łóżka, ale kiedy budzik zadzwonił pięć razy i skończył im się zapas drzemek, musieli wreszcie wygrzebać się spod pościeli. Blondyn poszedł się umyć, a Jungkook narzucił na siebie pierwsze lepsze ubranie i poszedł do kuchni. Otworzył najwyższą szafkę nad piekarnikiem - taką, do której Jimin nie dosięgał - i wyciągnął z niej biały, plastikowy koszyczek po brzegi wypełniony kartonikami i fiolkami. Po boku leżała karteczka z dokładną instrukcją dawkowania. Jungkook położył wszystkie tabletki zapisane w rubryce "rano" na talerzyku do herbaty i włożył koszyk na miejsce. Otworzył lodówkę, zastanawiając się nad tak trywialną rzeczą jak "co zrobić na śniadanie?". Nie mógł przecież dać mu tych leków na pusty żołądek.
Stwierdził, że ugotuje im po jajku i zrobi do tego lekką sałatkę z pomidorami. Nie powinien narzekać na kaloryczność.
Jimin siedział pod prysznicem dość długo. Na tyle, że Jungkook zaczął się już martwić, więc zapukał w szybę.
- Zaraz wychodzę!
Wrócił więc do kuchni i usiadł na taborecie, patrząc na trzy talerze - dwa z jedzeniem i jeden z tabletkami. Bardzo bał się jego reakcji. Z opowieści Taehyunga ciągle urządzał o to wielkie awantury. Czy i jego przez to znienawidzi? Czy przestanie mu ufać?
Park stanął za nim i oparł się o lodówkę, kładąc ręce na jego umięśnionych ramionach.
- Zrobiłem śniadanie - wskazał na kuchenny blat. Starszy podziękował i zabrał się za jedzenie. Leków chyba jeszcze nie widział. Jungkook siedział jak na szpilkach, a jedzenie ledwie przechodziło mu przez gardło. Nie odzywał się aż do opróżnienia przez nich talerzy.
- Pyszne, wspaniały z ciebie kucharz - pogłaskał go po głowie, wkładając naczynia do zlewu. Chciał pójść już do salonu, ale Jungkook go zatrzymał. Wstał, łapiąc go lekko za nadgarstek. Podsunął talerz z tabletkami na brzeg blatu.
- Weźmiesz? - spytał. Starał się, by jego głos brzmiał stanowczo i pokazywał opanowanie, nawet jeśli myśli i obawy się w nim kotłowały. Był gotów na wszystko.
Jimin spojrzał na niego z... zawodem?
- Wiedziałem, że jeśli będziesz dogadywał się z Taehyungiem, to wmówi ci, że jestem wariatem - odpowiedział chłodno.
- Nie jesteś wariatem - odrzekł pewnie. No przecież nie był.
- Więc wyrzuć to.
- Nie mogę - nieświadomie wzmocnił swój uścisk. Martwił się, że sytuacja w każdej chwili może wymknąć mu się spod kontroli.
- Bo?
Złapał obie jego dłonie i powoli obrócił się tak, by teraz to Jimin mógł usiąść na taborecie. Wciąż patrzył mu w oczy, tak przenikliwie i chłodno jak jeszcze nigdy. Jungkook ukucnął przed nim, kładąc dłonie na jego udach.
- Posłuchaj Jiminnie, wiesz, że cię mocno, mocno kocham? Że jesteś moim oczkiem w głowie i jedyne czego pragnę, to żebyś zawsze był szczęśliwy i dobrze się czuł. Pamiętasz jak mówiłeś mi o tych niemiłych panach, którzy szepczą ci brzydkie rzeczy? Albo jak jest ci niedobrze, bo wszystko się kręci? Lubisz to?
- Nie. Wcale - mruknął.
- No właśnie. A chcesz męczyć się z tym do końca życia? - zaprzeczył. - A wiesz, że jest sposób, żeby się tego pozbyć?
- Tak? Jaki? - Jeon wziął kilka białych i jedną niebieską tabletkę na dłoń. Na twarzy Jimina pojawił się grymas. - Nie lubię połykać tabletek.
- Więc wolisz, żeby ci panowie dalej się z ciebie śmiali? - nadal nie wychodził ze swojej roli. Nie mógł, kiedy był tak bliski celu.
- A jaką mam pewność, że to zadziała? - dopytywał.
- Nie ufasz mi?
Nie odzywał się. Próbował to przemyśleć.
- No dobra! - odebrał tabletki z jego dłoni i włożył do swoich ust. Popił wodą, którą podał mu Jungkook i oddał mu pustą szklankę. - Denerwują mnie.
- Wiesz jaki jestem z ciebie dumny? - uśmiechnął się szczerze. Kamień spadł mu z serca. Chciał go unieść aż do nieba, ale potem przypomniał sobie, że tylko raz mu się udało. A co wieczorem? Jutro? Za tydzień? Jimin nie będzie się wiecznie nabierał na tę bajeczkę.
Zostało mu tylko głęboko wierzyć. I nie poddawać się. Nigdy.
°•°•°
P
ojechali razem na obrzeża miasta - Park miał mieć tam robione zdjęcia. Nie rozmawiali wiele. Woleli patrzeć w przeciwne okna i myśleć o swoich sprawach.
Kiedy przyjechali, Jin był już na miejscu. Przywitał się z Jiminem, ale ten mu nie odpowiedział i od razu zamknął się w przebieralni.
- I jak?
- Obyło się bez krzyków - odpowiedział wymijająco.
- To znaczy? Nie wygląda na zadowolonego.
- A i owszem. Staram się myśleć jak on. Inaczej się nie da. Muszę udawać, że wierzę we wszystko co on widzi, słyszy i czuje. Tak mi się przynajmniej wydaje - wzruszył ramionami.
- To co mu mówisz?
- Tylko tę część prawdy, którą jest w stanie przyswoić.
- Aha - podrapał się po głowie, udając, że rozumie.
- Nie wolno mówić mu, że jest chory. On w to nie uwierzy. Jimin musi wierzyć, że dzięki lekom pozbędzie się tych złych rzeczy, nie dobrych. Trzeba go słuchać.
- I to zadziała?
- Tak tylko myślę...
CZYTASZ
brightness 》 jikook ✔
Fiksi PenggemarViTae: Przestań wypisywać do Jimina. JKkook: Dlaczego? ViTae: Dobrze ci radzę, i ty i on będziecie tego żałować. 💗。:*•.───── 🌼 🌼 ─────.•*:。💗 "Nie każde światło wyprowadzi cię z ciemności" - wtedy jeszcze nie wiedzieli jak wielkie znaczen...