Od feralnej nocy, kiedy to Jimin zamachnął się nożem na Jungkooka minął prawie miesiąc. Przez ten czas ramię młodszego wygoiło się bez przeszkód. Jimin tak jak obiecał, brał leki bez robienia awantur. Czasem oczywiście zdarzało się, że nie chciał, ale wystarczyło mu przypomnieć, co sobie obiecał.
Psychiatra stwierdził, że jego stan uległ widocznej poprawie i model jest na dobrej drodze, by w przyszłości żyć jak zdrowy człowiek.
Cały sierpień spędzili dość przyjemnie, raz udało im się nawet wyjechać na weekend.
Spędzili wtedy piękne dni, zdala od problemów, narzucających się ludzi i stresu, jaki wywoływała ich praca. Spędzili też piękne noce, kochając się na drewnianym pomoście pod gołym niebem.
Nikt ich tam nie znał, więc mogli bez obaw chodzić po mieście, zwiedzać urokliwe uliczki i żyć, jakby te wszystkie straszne wydarzenia były tylko opisem z książki, która ich nie dotyczyła.
Zmiana środowiska była dla Jimina dobrą terapią. Był spokojny jak nigdy wcześniej. Dużo się uśmiechał, nawet więcej niż z początku ich znajomości i znowu zaczął całować go z zaskoczenia, za każdym razem smakując inaczej.
Niechętnie wracali do stolicy, ale nie mieli też innego wyjścia. Jechali pociągiem.
- Jungkook... - tęsknie wpatrywał się w okno.
- Tak?
- Ja... zestarzeję się kiedyś... i co ja wtedy będę robić? Przecież prócz modelingu to ja nie nadaję się do niczego...
- Kto ci takich głupot nagadał? - przeczesał jego jasne włosy.
- Mama...
- Kiedy ty ją ostatni raz widziałeś?
- Cały czas ją widzę. Nawet teraz. I mówi, że się nie nadaję.
- Och, Jimin...
- A wiesz co jest zabawne?
- Hm?
Park odwrócił się w stonę Jungkooka i przełożył jego rękę tak, by go obejmowała.
- Że ja przecież widziałem nagrobek z jej zdjęciem - oparł się na jego piersi, a Jeon znieruchomiał.
- O boże... Chcesz mi powiedzieć, że ona... nie żyje?
- Napisała mi w liście, że nie może znieść poczucia winy i że próbuje mnie uratować. To było bohaterskie, co?
- Uch, ja... nie wiem co powiedzieć... Dlaczego nie wyznałeś mi tego wcześniej?
- Ale czego? Jungkook. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Co będę robić, kiedy się zestarzeję?
- Może otworzymy własny kurort?
- Ale co ja tam będę robić?
- Obsługiwać gości?
- Ale już nie będę piękny...
- Dla mnie zawsze będziesz piękny - pocałował go w czoło. - Porozmawiamy o tym kiedy indziej, dobrze?
Jimin jak na zawołanie zamknął oczy i wtulił się mocniej w jego bok.
A Jungkook wszystko już zrozumiał. Jego matka również chorowała. I na pewno trwało to wiele lat. To dlatego nie wyprawiała swojego syna do szkoły, a na konkursy, to w ten sposób można wyjaśnić jej dziwne zachowania.
Pewnie nie brała leków, nie miała stałej opieki. Trudno było obwiniać Jimina, bo był wtedy dzieckiem i nie musiał rozumieć co się z nią dzieje. Jimin dla niej musiał być jak Jungkook dla Parka. Musiał być tym ogniwem, dla którego się starała, nawet jeśli była zagubiona i nie rozumiała otaczającego ją świata. A kiedy ją zostawił i zaczął pracować dla Royal Models, nikt nie mógł powstrzymać jej od samobójstwa.
Dziwne, że Jimin mówił o tym tak spokojnie. Może wciąż nie rozumie, co się naprawdę wydarzyło?
Spojrzał na swojego śpiącego aniołka. Oby on miał więcej szczęścia, niż jego matka...
Do końca pozostało 5 rozdziałów.
CZYTASZ
brightness 》 jikook ✔
FanficViTae: Przestań wypisywać do Jimina. JKkook: Dlaczego? ViTae: Dobrze ci radzę, i ty i on będziecie tego żałować. 💗。:*•.───── 🌼 🌼 ─────.•*:。💗 "Nie każde światło wyprowadzi cię z ciemności" - wtedy jeszcze nie wiedzieli jak wielkie znaczen...